4. Możemy porozmawiać?

1.9K 81 48
                                    

Dziś jest poniedziałek więc jak zwykle musiałam iść do szkoły. Na moje nieszczęście Ted musiał wyjechać wcześnie rano, a ja zaspałam więc do szkoły dotarłam dopiero lekcję przed przerwą obiadową.

Wpadłam do klasy od języka hiszpańskiego jak poparzona przez swoje dość mocne spóźnienie. Było mi głupio, że przyszłam do szkoły dopiero w środku lekcji.

Na początek rozmyślałam żeby w ogóle do niej nie iść ale stwierdziłam, że będzie to lepszą opcją niż zostanie w domu, w którym po mimo zapewnień Teda wciąż przebywali jego kumple.

- Przepraszam - Wysapałam pędząc do swojej ławki zapominając o tym, że przecież dzielę ją z Tonym
- Gdzie byłaś? - Zapytał niebieskooki przyglądając mi się z zaciekawieniem
- Zaspałam, a do tego musiałam iść do szkoły na nogach - Jekłam patrząc na swoje piękne zamszowe słupki, które teraz całe były w błocie
- Czemu nie poprosiłaś żeby ktoś po ciebie przyjechał? - Szepnął - Przecież gdybyś poprosiła przyjechałbym po ciebie
- Po tej twojej ostatniej szopce z miejscem i dziewczyną? - Zaśmiałam się gorzko, a na twarzy mojego towarzysza momentalnie pojawił się grymas - Wiesz co? Chyba podziękuję. Nie chciałabym się, przecież narazić twojej dziewczynie - Dodałam podkreślając to słowo tak samo jak on podczas lunchu
- Właśnie co do tego...
- Spokojnie nie musisz mi się z niczego tłumaczyć - Powiedziałam szorstko nie dając mu dokończyć - To twoja sprawa co i z kim robisz Tony
- Ale ja... To nie tak...
- Rosalie bardzo mi miło, że uczyniłaś mi ten zaszczyt i pojawiłaś się na mojej lekcji ale jeśli mogę prosić to darujcie sobie rozmowy z Tony'm. Za chwilkę będzie przerwa - Upomniała nas nauczycielka patrząc na nas z najbardziej sztucznym uśmiechem na jaki tylko było ją stać.

Reszta lekcji minęła nam już w ciszy i braku rozmów. Tony kilka razy podsuwał mi jakieś karteczki, które chyba bardzo zależało mu żebym przeczytała ale ja tylko odsuwałam je spowrotem w jego stronę.

Nie miałam najmniejszej ochoty wchodzić z nim w jakiekolwiek interakcje po tym co wydarzyło się w piątek. Nie wiem czemu ale w jakiś sposób mnie tym zranił i nie chciałam żeby stało się to znowu.

Lekcja ciągnęłam mi się w nieskończoność jednak w końcu nastał mój upragniony dzwonek na lekcję. Z jednej strony się cieszyłam bo moja katorga w końcu miała dobiec końca ale z drugiej czekała mnie przerwa obiadowa, na której nie widziałam co ze sobą począć.

- Możemy porozmawiać? - Zapytał Tony łapać mnie za rękę gdy wychodziłam z klasy - Proszę
- Masz pięć minut - Westchnęłam widząc jego błagane spojrzenie
- Nie tutaj - Powiedział cicho jakby bał się, że ktoś będzie nas słyszeć - Spotkajmy się za pięć minut przy naszym stoliku
- Twoja dziewczyna nie będzie zazdrosna, że ze mną rozmawiasz czy coś? - Wypaliłam nie umiejąc pohamować swojego niewyparzonego języka
- Rosalie... to nie była nawet moja dziewczyna - Wyjaśnił wytatuowany bliźniak biorąc kilka głębszych wdechów żeby zapanować nad swoimi nerwami - Wzięłem jakąś pierwszą lepszą laskę, która szła korytarzem i poprosiłem żeby trochę się do mnie poprzymilała
- Co... ale... po co? - Zapytałam niedowierzający w słowa, które właśnie wypłynęły z jego ust
- Zrobiłem to specjalnie okej?! - Odparł znudzony moimi pytaniami, na które odpowiedzi jego zdaniem były chyba dość oczywiste - Byłem wkurwiony za to co zrobiłaś dobra? Chciałem się po prostu kurwa na tobie odegrać i nie wiem czemu wpadłem na to, że to będzie dobry pomysł
- Tony ja...
- Możemy porozmawiać przy stoliku, a nie na samym środku przejścia do klasy? - Wtrącił wyrywając mnie z totalnego osłupienia, w które sam mnie wprawił
- Ok...okej - Wyjakałam wciąż będąc w nielada szoku

***

- O widzę, że wróciłaś Moore! - Zawołał za moimi plecami bardzo dobrze znany mi głos
- Czego chcesz Jason? - Syknęłam odwracając się w jego stronę z chęcią mordu wymalowaną na twarzy

Jason był jedną z osób, których nienawidziłam najbardziej na świecie. Dwa lata temu byliśmy razem i to on był główną osobą, która doprowadziła do początku mojej choroby. Wiedział, że musiałam brać leki na toczeń, które sprawiały, że momentami cała puchłam, a nawet przybierałam na wadzę.

Wszystko zaczęło się od głupich komentarzy typu spójrz na siebie, jak ty wyglądasz. Potem poszedł o krok dalej. Zaczął porównywać mnie do innych dziewczyn. Mówił, że z takim wyglądem nie znajdę lepszego chłopaka niż on. Po niedługim czasie od naszego zerwania dowiedziałam się nawet, że mnie zdradzał i to niejednokrotnie. Był po prostu chujem jakich nie miało na tym świecie.

Gdy dowiedziałam się o zdradzie odstawiłam leki i zaczęłam robić wszystko byle tylko schudnąć. Wtedy właśnie pierwszy raz poczułam obrzydzenie do swojego ciała.

- Widzę, że schudłaś - Powiedział kpiąco - W końcu jakoś normalnie wyglądasz
- Odwal się co? - Odparłam chcąc odejść jednak chłopak złapał mnie za rękę - Puść! To boli! - Dodałam próbując wyrwać się z jego uścisku
- Gdzie się wybierasz? - Zapytał posyłając mi wredny uśmiech - Nie wydaje mi się żebym skończył już z tobą rozmawiać - Zaśmiał się ściskając moją rękę jeszcze bardziej przez co aż z moich ust wydobył się jęk spowodowany dość sporym bólem, który odczułam w tej chwili - Słyszałem, że wylądowałaś w psychiatryku. To prawda?
- Zajmij się może w końcu swoim życiem i daj mi w spokoju iść na lunch - Powiedziałam cicho licząc, że może chociaż to coś da - Proszę
- Co jak nie ma przy tobie braci Monet to już nie jesteś taka wyszczekana? - Powiedział niebezpiecznie przybliżając się w moją stronę - Z którym z nich już się przespałaś co? Tony? Shane? Dylan? Czy któryś z tych strasznych? A może od razu wszyscy na raz?
- Czego ty ode mnie chcesz co?! - Krzyknęłam tracąc w końcu cierpliwość do blondyna - I puść mnie w końcu bo to naprawdę boli!
- Nie puszczę cię dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnimy księ...
- Powiedziała żebyś ją pościł - Warknął Tony, którego przyjścia nawet nie zauważyłam - Puść ją kurwa! Już! - Dodał łapiąc go za kołnierzyk jego koszuli
- Co jest kurwa...
- I kto tu nagle przestał być wyszczekany - Wrzasnął popychając go z całej siły gdy tylko puścił moją rękę - Nie wiesz o tym, że kobiety powinno się szanować chuju?!

Stałam i nie wierzyłam własnym oczom. Tony Monet właśnie stanął w mojej obronie. Ten sam Tony, który jeszcze kilka dni temu krzyczał na mnie i próbował się odegrać teraz stanął w mojej obronie. Byłam w takim szoku, że nawet nie mogłam ruszyć się z miejsca. Z jednej strony cieszyłam się jak małe dziecko, że w końcu ktoś coś zrobi z zachowaniem tego gnojka. Z drugiej zaś bałam się, że ta przepychanka przemieni się w bójkę i Tony narobi sobie problemów.

- Pamiętasz co ci obiecałem jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz? - Zapytał Tony wymierzając sierpowego w nos Jasona, który aż zawył z bólu

Mi Princesa || Tony Monet Where stories live. Discover now