Rozdział X

95 12 0
                                    

Stałam przed drewnianą "budką" Thorpe'a chyba z pięć minut. Chciałam już wejść i mieć to za sobą ale nie mogłam. To uczucie, które odczuwałam ostatnimi czasy zbyt często mieszało się ze strachem i zgorzkniałością, której nigdy nie było we mnie brak. W końcu wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi.

- Och, przyszłaś -usłyszałam niewyraźny głos, ale nie umiałam mu odpowiedzieć jako iż lekko mówiąc, skamieniałam przy wejściu. Wnętrze artystycznej chatki chłopaka stało się trochę ciemniejsze ale były też białe prześwity. Wokół było dużo obrazów ( niektóre przedstawiały mnie ) również tego koloru. Był też jeden z większych z pytaniem, czy pójdę z nim na bal. Wyglądem przypominał bardziej baner, długi, powieszony bardziej u góry. Wszystko było ładnie ozdobione a sam Xavier stał akurat na drabince, wieszając jeszcze jedną czarną serpentynę, drugą trzymał w buzi z powodu braku rąk. Ale że taki wysoki typ potrzebował pomocy do sięgnięcia do sufitu? Wow. Wszędzie dekoracje w moich ulubionych kolorach, arcydzieła przedstawiały za to różne mroczne rzeczy, nie licząc moich portretów, chociaż i one też sprawiały wrażenie tajemniczych. Twórca tego wszystkiego wyglądał na strasznie zalatanego, rozpuszczone włosy które zdążyły mu trochę urosnąć od wakacji, ledwo widoczny zarost a koszula pogięta i w nieładzie. Artystycznym nieładzie. Normalnie to bym się pewnie cofnęła ale były to zdecydowanie moje klimaty. Wiedział, jak to rozegrać. Wow.

- Zakładam, że się już domyśliłaś po co to wszystko..- powiesił ostatnią dekorację, schodząc z mini drabinki - Ale i tak chce żebyś usłyszała to ode mnie bo w zeszłym roku hmm.. nie miałem tyle odwagi żeby Cię zapytać..

Nim zdążyłam mrugnąć stał już naprzeciwko mnie ale trzymał wystarczającą odległość, chyba rozumiejąc że nie czuję się komfortowo z bliskością ludzi. Czułam jego intensywne spojrzenie które ledwie odwzajemniałam. Skoro wiedział że nie przepadam za śmiertelnikami to dlaczego próbował zaprosić mnie na te całe tańce?

- Poszłabyś ze mną na bal? - padło pytania na które zadał sobie tyle trudu. I to wszystko tylko dla mnie. Co on knuł?

- Ja..- skrzywiłam się od razu po tym jak zorientowałam się o mojej nagłej niepewności. Odpowiedź negatywna była przecież najbezpieczniejszą opcją. - Skąd wiesz że w ogóle się wybieram?

- Enid mi przekazała - uśmiechnął się szczerze, na co prychnęłam z pogardą.

- No jasne..I tak szybko udało Ci się to przygotować?- odwróciłam wzrok, oglądając dokładnie pomieszczenie, bezsensownie doszukując się pułapki - Po co to wszystko? Mogłeś po prostu zapytać.

- Mogłem.. - zrobił tą swoją minę której nie umiałam opisać, a jego czupryna lekko zasłoniła mi twarz - Ale pomyślałem że tak będzie bardziej wyjątkowo.. dla wyjątkowej dziewczyny.

- Nie znałam Cię od tej strony. - wyprostowałam się, w końcu mierząc się z jego wzrokiem. Niedobrze mi się robiło od tych tekstów na podryw, aczkolwiek nie było jeszcze tak źle.  - Jeśli już muszę..- wzięłam głęboki wdech, nie myśląc za bardzo - Tak Xavierze, pójdę z Tobą na te bezsensowne, tragiczne, tandetne i żałosne tańce.

Zaśmiał się na moje słowa, jakby było w tym coś śmiesznego. Zmarszczyłam brwi, dalej nie rozumiejąc mojej własnej decyzji. 

- Ale nie licz na to że jakoś specjalnie się przebiorę czy coś, albo że będę się udzielała w jakiś głupich zabawach..

- Jak dla mnie to możesz nawet przyjść w piżamie - zastałam mały triumf malujący się na jego łbie.

- Uważaj bo jeszcze tak zrobię. - odpadłam ironicznie, szybko odwracając się z powrotem do wyjścia, aby nie zobaczył tego cienia uśmiechu malującego się na mojej twarzy - Więc, że robię to tylko dla własnych interesów. Do zobaczenia, artysto.

W mroku Twoich oczu ✔️Kde žijí příběhy. Začni objevovat