Rozdział IV

111 11 1
                                    

Spanikowana pielęgniarka próbowała obudzić Thorpe'a, który dalej leżał ma podłodze, czekając na to cało łóżko na kółkach które zabierze go gdzieś, gdzie mu pomogą. Siedziałam jak sparaliżowana, już na swoim łóżku, bo na szczęście ten krwawy widok nie pozbawił mnie zimnej krwi. Teraz już, jak zawołałam pomoc i czekałam na skutki, skulona na własnych łóżku, czułam jak się trzęsę. Miał krzyczeć. Miał kurwa krzyczeć. Widząc jak Elena go traci, wybuchłam.
- Niech Pani nareszcie coś zrobi!- puściłam swoje kolana - Z Larissą jakoś łatwiej poszło!
- Nie wyrażaj się o sprawach, o których nie masz pojęcia.- wycedziła przez zęby, a chwilę później wbiegła blondwłosa lekarka z tym całym dziadostwem na kółkach i wspólnymi siłami uniosły i położyły Xaviera na tym czymś. Następnie wybiegły z pokoju, a ja tuż za nimi.
- Nie możesz tu wejść. - zatrzymała mnie w pewnym momencie jedna z pielęgniarek, jak zatrzymaliśmy się przed salą operacyjną. Zdziwiłam się że w ogóle mają tutaj takie coś. Chirurgów też tu mają? Minęłam brunetkę i pochyliłam się nad nieprzytomnym, bladszym ode mnie chłopakiem.
- Nie waż się umrzeć.- syknęłam mu do ucha - Nie wolno Ci.

Już kilka godzin siedziałam sama w pokoju szpitalnym. Bóle głowy były coraz częstsze i gorsze. Nie wiem, czy to przez stres czy mi się po prostu pogorszyło. Enid siedziała naprzeciwko mnie, zalewając się łzami. Starałam się ją ignorować, jako że nie chciała wyjść. Nie wiem, jakim cudem tak szybko dowiedziała się o sytuacji, ale już po godzinie się zjawiła, wypytując mnie o wszystko. W skrócie opisałam jej całą sytuację, wraz z moimi podejrzeniami co do Larissy i Eleny.
- Czyli byłaś gotowa..- zaszlochała - Poświęcić życie swojego kolegi dla jakieś bezsensownej sprawy?!
- To akurat ważna sprawa..- zaczęłam się tłumaczyć, nie kontrolując tego- Poza tym, mówiłam Ci już że Xavier..
- To tylko zbędny znajomy tak?!- uniosła się tak, że aż mnie uszy zabolały - Wiesz dla mnie, Ajaxa i wielu innych to ktoś więcej! I to, że Ty nie masz uczuć, nie znaczy, że my nie mamy!- upadła z powrotem na krzesło i zakryła twarz w rękach.

Odwróciłam się od niej, nie chcąc myśleć o tym co powiedziała. Najwyraźniej tylko Thorpe był mi wstanie uwierzyć w moje teorie, a teraz miałam go stracić? Z Tylerem to już raczej nie pogadam... siedzi pewnie w więzieniu, tam, gdzie jego miejsce. I bardzo dobrze mu tak. Przyciągnęłam kolana do siebie, chowając w nich głowę. Wmawiałam sobie, że tak mi się lepiej myśli, chociaż prawie zawsze reagowałam tak na to nagłe uczucie, którego próbowałam za wszelką cenę do siebie nie dopuszczać. A tym uczuciem był smutek.


Xavier dopiero około północy wrócił na swoje dawne miejsce spoczynku. Wiedziałam, bo nie umiałam zasnąć. Enid wyszła niespełna cztery godziny temu, na mój rozkaz. Potrzebowałam chwili samej. Już wystarczająco dużo czasu spędzałam z ludźmi. Poza tym, jej łkanie bardzo przeszkadzało mi w myśleniu o sprawie. Wiedziałam, że na razie Elena pozostaje poza moim zasięgiem. Postanowiłam się z nią skonfrontować jutro, a jeśli mi się nie uda, to w jak najbliższym czasie, jak tylko będzie okazja. Tylko od niej mogę się dowiedzieć czegoś naprawdę użytecznego.

Kiedy pielęgniarka zostawiła w końcu artystę, dalej nieprzytomnego ale już w lepszym stanie, wstawałam po cichu i podeszłam do jego łóżka. Jego parametry wskazywały normę. Świetnie. Im szybciej się obudzi, tym lepiej dla sprawy. Usiadłam na skraju łóżka, jako iż te całe krzesła dla odwiedzających były bardzo niewygodne. Kiedyś słyszałam, że ludzie w śpiączce często słyszą co się dzieję dookoła, ale nie mogą zareagować.

- Xavier.- zaczęłam poważnym tonem - Powinieneś był mnie posłuchać i krzyczeć. To naprawdę nierozsądne z Twojej strony, że tego nie zrobiłeś. Mogłeś stracić życie a to by zaszkodziło naszej sprawie.. mojej sprawie ponieważ yhm.. jesteś dotychczas jedyną osobą która mi wierzy..- zawahałam się - Poza tym jeszcze nie musisz umierać.

W mroku Twoich oczu ✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant