Rozdział I

227 9 1
                                    

   Z typową niechęcią wysiadłam z czarnej limuzyny. Tym razem tylko matka pofatygowała się aby odbyć ze mną tą nieprzyjemną podróż, która i tak była troszeczkę lepsza bez przyklejonych do siebie, obrzydliwych rodziców. Nie twierdzę jednak że cała droga minęła idealnie, z Morticią która nie oszczędziła mi i tym razem opowiadań które słyszałam już ze sto razy o jej "wspaniałych" czasach w tej marnej Akademii. Jedyną rzeczą, która zaskoczyła mnie w matce, było to że nie próbowała tym razem na siłę przytulać na pożegnanie, tylko szybko pocałowała mnie w czoło, bez zbędnych słów, wracając szybko do auta. Dziwiło mnie to dopóki nie zauważyłam przez szklaną szybę jak sprawnie wyciera łzy. Okropne. Emocje to ogromna słabość której każdy powinienem unikać, czego niestety dopuściłam się zeszłym roku w tej szkole z tym potworem, Tylerem. Obiecałam sobie po tym, że już nigdy nie padnę ofierze tej całej "miłości" która była strasznie przereklamowała i trzymałam się tego postanowienia. Za to postanowiłam przyjrzeć się dokładnie sprawie mojego stalkera, który nie pisał do mnie całe lato. Dostałam za to kilka zbędnych wiadomości od Xaviera, który na początku po prostu upewniał się czy żyję i mam się dobrze, po czym raz na czas wysyłał swoje zdjęcia z wakacji. Nie skomentowałam ich, ale uprzejmie odpowiadałam na pytania o samopoczucie, jakoż iż wiedziałam że jestem mu to winna. Poza tym nic mi nie szkodziło upewnić go że mam się wyjątkowo fatalnie ( jak zawsze ) bo zawsze udawało mi się tym nie ciągnąć dalszej rozmowy. Denerwowało mnie tylko to, że te całe jego zdjęcia automatycznie zapisywały mi się w galerii a ja jeszcze nie opanowałam usuwania zdjęć, o co zamierzałam poprosić Enid. Moje przemyślenie przerwał mi ten irytujący dźwięk telefonu, którego już miałam nieprzyjemność się nasłuchać przez Xaviera. Niezgrabnie wyciągnęłam demoniczne urządzenie z kieszeni, po czym westchnęłam z ekscytacji a zmęczenia zarazem, widząc wiadomość od zastrzeżonego numeru.

Nieznany:  Widać, że nie lubisz szczególnie wylewnych pożegnań.

 Odruchowo zaczęłam się rozglądać, po czym nerwowo zagryzłam wargę. Czy mój "prywatny" prześladowca obserwuje mnie tylko w szkole? Czyli to ktoś z uczniów?... Brałam już taką możliwość pod uwagę. Szybko schowała telefon z powrotem w jego miejsce po czym z grymasem na twarzy ruszyłam do wielkiego budynku Nevermore.

 - WENDYY!- już czułam jak moje uszy krwawią od tego nieprzyjemnego pisku mojej współlokatorki- Ależ się stęskniłam..

- A ja wręcz przeciwnie.- błyskawicznie odsunęłam się, widząc że blondynka szykuje się do przytulenia mnie- Poza tym "Wendy" to osobne imię, jak już musisz wymyślać mi ksywkę to jakąś realistyczną. 

Widząc jej smutną minę westchnęłam teatralnie po czym zaczęłam się rozpakowywać. Nie zdążyłam mrugnąć a już Enid znalazła obok mnie, odzyskując swoje podekscytowanie.

- Tym razem nie zamierzam się zrażać Twoim chłodem..- wzruszyła pogodnie ramionami- Kwestia przyzwyczajenia- dodała, dojrzawszy moje mordercze spojrzenie.

- Jeszcze ani razu się nie zraziłaś - mruknęłam w odpowiedzi, mijając ją - Tylko czasami masz te swoje "humory".

 Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, uciszyłam ją ruchem ręki po czym zasiadłam przy mojej maszynie do pisania, którą jako pierwszą rozpakowałam. Przez długi czas podróży omal nie zaniedbałam mojego codziennego pisania.

- Jak spędziłaś wakacjeee- Enid celowo przeciągnęła sylaby, dobrze wiedząc jak tego nie znoszę. Zignorowałam ją, jednak nie dała za wygraną. Na domiar złego, mój przeklęty sprzęt zabrzęczał nieznośnie, ale za nim zdążyłam po niego sięgnąć, blondynka towarzysząca mi, szybko zwinęła mi telefon sprzed nosa. Udało mi się tylko dojrzeć tylko kto był nadawcą wiadomości i z lekkim przerażeniem wstałam, pojawiając się tuż przy wilkołaczce. Ona jednak już zdążyła odblokować telefon ( nie miałam hasła, skoro nawet nie umiałam usunąć zdjęć to jak mogłabym ustawić hasło? ) po czym zrobiła wielkie oczy.

W mroku Twoich oczu ✔️Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum