Rozdział VII

82 10 2
                                    

Zmarszczyłam brwi dokładnie przemyślając co powinnam odpisać. W końcu się zdecydowałam i powoli wystukałam odpowiedź na klawiaturze.

Ja: Koszmarnie byłoby poznać swojego prześladowcę.

Nieznany: Czyli odpowiednie dla Ciebie?

Ja: Oczywiście.

Nieznany: Chętnie bym Ci potowarzyszył już teraz ale za dużo świadków. Dzisiaj w lesie, przy drzewie które wybuchło, o 12:00 w nocy?

Ja: Dlaczego wszyscy akurat wybierają tę godzinę, jak umawiają się na spotkanie w nocy?

Nieznany: Bo tak akurat pasuje. To tak czy nie?

Ja: Ok.

Nieznany: I jeszcze jedno. Masz być sama.

Ja: Myślałam, że to oczywiste.

Nieznany: A jednak ;)


Nie miałam pojęcia o co mu chodziło z tym durnym emotikonem ale tylko mnie to bardziej rozjuszyło. Po tym jak pisał, wywnioskowałam że to osoba płci męskiej. Czy może być w tym samym czasie moim stalkerem i panem Hyde'a? Dosyć prawdopodobne. Rozglądnęłam się za kamerą w pokoju moim i Enid ale żadnej nie znalazłam. Musiałam później napomknąć mojej współlokatorce żeby przebierała się tylko w łazience. Może chociaż tam nie ma kamer.

Udałam się po lasu, tym razem sama i bardziej pewna siebie. Było jasno, więc mniejsza szansa że ktoś mnie zaatakuje lub przyczai się gdzieś i nagle wyskoczy. Jedynym problem mogło być wymknięcie się ze szkoły ale i to poszło prosto, jako że nauczyciele się zbyli a wszędzie kręcili się tylko podekscytowani rodzice z dziećmi. Została jeszcze godzina do ściemnienia się i zakończenia spotkań z rodzicielami. I tyle dokładnie czasu potrzebowałam.

- Wednesday? Gdzie idziesz?- z zamyślenia wyrwał mnie męski głos który poznałam dopiero po chwili. Czyli nie mogło się odbyć bez przeszkód.

- Przejść się.- odwróciłam się do Ajaxa - A Ty? Czemu jesteś tu sam, a nie z rodzicami?

Staliśmy przy wejściu do lasu, a sam Petropolus nagle wyłonił się zza budynku.

- Jadłem obiad z rodzicami i wtedy zobaczyłem że znowu idziesz do tego przeklętego lasu..- podniosłam jedną brew. Czyżby  Ajax okazał się być jednak ważną postacią w mojej sprawie? Może wie coś na temat nowego Pana Hyde'a? A co jeśli sam nim jest? Na wszelki wypadek schowałam ręce w kieszeni i zacisnęłam dłoń na gazie.

- Czego chcesz?- próbowałam utrzymać kamienną twarz, czułam jednak złość i zniecierpliwienie.

- Spokojnie..- uniósł ręce do góry - Nie jestem wrogiem ani nic. Nie wiem nic o Twojej sprawie i w ogóle..

- To czego oczekujesz?- cała się spięłam.

- Słuchaj, cokolwiek knujesz..- spuścił swe kończyny - Nie mieszaj w to Xaviera. Już i tak tyle się przez Ciebie nacierpiał..

Napięcie zniknęło. Czyli oczywiście, chodziło o jakaś nieistotną rzecz, jak bezsensowne zamartwianie się się o kolegę. Przewróciłam oczami, rozluźniając się trochę.

- Wiedział, na co się naraża.

- Nieprawda!- wybuchł chłopak Enid - Naprawdę nie widzisz tego Wednesday? On zrobiłby dla Ciebie wszystko. Bez względu na jakiekolwiek konsekwencje. I nie ważne, ile razy mu mówię że nie jesteś tego warta.. - emocje trochę mu opadły, widząc moją zaskoczoną minę - Nawet nie wiesz, jak bardzo się o niego martwiłem jak trafił do więzienia. Nikt mnie nie pytał, jak się czuję z tym że mój najlepszy przyjaciel siedzi w pace. Dalej się o niego martwię, byłem u niego chyba z milion razy od kiedy miał ten wypadek..

W mroku Twoich oczu ✔️Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon