Po upojnej nocy przyszedł poranek, a Maya czuła się świetnie po tym wszystkim. Kochała Syriusza i cieszyła się, że ma go przy sobie przynajmniej przez te kilka dni. Bardzo im brakowało siebie nawzajem przez te kilka tygodni, a rozmowy przez lusterko czy listy nie mogły zastąpić bliskiego kontaktu, którego potrzebowali.
Zdecydowanie zbyt długo za sobą tęsknili i wreszcie mogli się sobą trochę nacieszyć.
Gdy w końcu wstali z łóżka, zjedli sobie śniadanie, które razem sobie zrobili. Korzystali z tego, że są obydwoje razem, nie myśląc przez chwilę o niczym innym.
- Chciałabyś przyjść na mecz? - zapytał Syriusz, gdy już zjedli i usiedli na kanapie, przytuleni do siebie nawzajem.
- Z chęcią zobaczę - stwierdziła Maya, leżąc głową na jego ramieniu. Czuła się bezpiecznie w jego ramionach, było jej naprawdę dobrze. - Nie wiem tylko, czy mnie wpuszczą przy tych wszystkich zabezpieczeniach, które podobno teraz są...
Nagle jednak rozległo się pukanie do okna, gdyż jak się okazało, przyleciała sowa z dzisiejszym wydaniem Proroka Codziennego. Po odebraniu gazety i zapłaceniu sowie postanowili przeczytać najnowsze wiadomości. Mimo wszystko chcieli być na bieżąco z tym, co się działo.
- Kolejne ataki były... W Sykes spłonął prawie cały dom i umieścili nad nim mroczny znak - rzekła Maya, czytając artykuły. - Z kolei tu wspominają o jakimś zniknięciu rodziny półkrwi...
- Zakon próbuje coś działać? - zapytał Syriusz, a ona westchnęła i wzruszyła ramionami.
- Coś podobno tak. Dumbledore wystawia patrole w miejscach, gdzie dzieje się coś podejrzanego, czy każe niektórym śledzić śmierciożerców. Niestety jest nas jednak za mało, by zająć się wszystkim. Dumbledore szuka też sojuszników w różnych miejscach - stwierdziła Maya.
- Jakich? - zapytał Syriusz z zaciekawieniem. Chciał wiedzieć, żałował, że nie może być na zebraniach Zakonu czy brać udziału w misjach. Owszem, pomógł Dumbledore'owi ostatnio zdobyć informacje na temat kilku rodzin z arystokracji, jednak nie udało mu się uzyskać żadnych konkretnych informacji w zamian. Gdy czasami ktoś pytał, czemu jest u dyrektora, miał oficjalnie odpowiadać, że z powodu terminów treningów Quidditcha.
Blondynka westchnęła, wiedząc, że wchodzą na temat zahaczający o jej misję. W zasadzie przydałoby się o tym też powiedzieć, przynajmniej trochę.
- Wiem, że próbuje znaleźć sojuszników za granicą. Ma chyba zamiar potraktować z kim się da i szuka różnych artefaktów do negocjacji. Wiem, że ma zamiar negocjować z wampirami.
- Chyba nie ma zamiaru wysyłać cię samej na negocjacje z wampirami? - zapytał Syriusz z oburzeniem.
W co właściwie ona została wplątana? Zmartwił się, że Dumbledore może wysłać ją samą na misję i że może grozić jej niebezpieczeństwo.
- Na razie to szuka czegoś, za pomocą czego można by negocjować - stwierdziła Maya i westchnęła. - Nie chcę cię okłamywać, więc powiem ci coś, ale nikomu nie mów, dobrze?
- Nikomu nie powiem - odparł Black.
- Cóż, dostałam pewną misję...
Nie miała zamiaru mówić o szczegółach, a jedynie zarysowała fakt, że odbyła misję jakiś czas temu. Kiedy już o tym powiedziała, on pokręcił głową i zaklął.
- Czyli dlatego Dumbledore nie chciał powiedzieć...
- Czego nie chciał powiedzieć? O co chodzi? - zdziwiła się Maya.
Brunet opowiedział jej więc o tym, że Dumbledore wzywał go do gabinetu, by poprosić go o informacje na temat czystokrwistych rodów i ich dworów.
YOU ARE READING
Zagubiony pies | Syriusz Black
FanfictionSiedem lat Hogwartu już minęło, a Maya zaczęła dorosłe życie. Jest członkiem Zakonu Feniksa i chce działać, niezależnie od przeciwności losu. Dorosłość, szczególnie w czasach wojny, jest jednak o wiele trudniejsza, niż jej się wydawało. Dla Syriusza...