👼 Rozdział 12 👼

155 16 2
                                    

Jeongin

Wszedłem do małego pokoju, w którym ledwie mogła zmieścić się jedna osoba, a musiało mieszkać w nim aż cztery. No, teraz już trzy.

Po śmierci Hyunjina nie miał kto zabrać jego rzeczy. Dlatego jego koledzy pomyśleli o nas. Niestety czas do zabrania rzeczy mieliśmy do dziś, a nikt nie mógł. Seungmin i Changbin byli chorzy, a Han siedział nad grobem Minho.

Choć potrzebowałem wsparcia kogokolwiek, to nie chciałem go zmuszać do pakowania rzeczy kolejnego przyjaciela, którego stracił. Jednak nie byłem pewien czy sam dam radę. Zostawał mi jeszcze Chan, ale nie chciałem się do niego odzywać.

Choć wiedziałem, że to nie on go zabił to i tak jego widok zadawał mi ból. Nie mogłem pozbyć się tego głosu z głowy, który mówił mi, że Chana nie obchodziła śmierć przyjaciela. Bardziej przejmował się tym aniołem, który sprowadził na nas te wszystkie tragedie. To Felix był wszystkiemu winny. Przyszedł, zniszczył nas i odszedł.

Usiadłem na łóżku, które kiedyś należało do Hwanga i spojrzałem na pudła, w których były jego rzeczy. Jego współlokatorzy nie mogli ze mną być, ponieważ byli na zajęciach. Zostałem z tym sam. Chociaż czy to tak źle? Mogłem pobyć na chwilę sam na sam z jakąś namiastką Hyunjina.

Chwyciłem pierwsze pudełko i od razu zauważyłem ramkę ze zdjęciem. Było na samej górze sterty ubrań. Przedstawiało mnie i Hyunjina na urodzinach Minho. W moich oczach pojawiły się pierwsze łzy. Starałem się

Wyjąłem fotografię z ramki i odwróciłem ją. Poza datą zrobienia zdjęcia zauważyłem wpis. Charakterystyczne dla Hyunjina literki układały się w słowa: "Dzień w którym pokochałem go na zawsze".

Przeczytałem to drugi raz i trzeci, czwarty. Wciąż nie docierały do mnie te słowa, ale i tak łzy płynęły mi po policzkach. On cały czas mnie kochał, a ja nie miałem okazji dowiedzieć się tego od niego. Nie mogłem mu w żaden sposób odpowiedzieć.

Przytuliłem do siebie zdjęcie, przez co się trochę pogięło. Ale to nie ważne. Nic w tym momencie nie było ważne.

– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? Mieliśmy czas, mogliśmy być szczęśliwi. – wychlipiałem i wziąłem głęboki wdech. Musiałem się ogarnąć. Chociaż na czas powrotu do domu. Nie wiedziałem, kiedy reszta wróci i nie chciałem, żeby wiedzieli mnie w stanie totalnej rozsypki. – Zabieram cię do domu Hyunjin.

Zacząłem zbierać spakowane pudła, ale nie odważyłem się już do nich zajrzeć. Nie wytrzymałbym kolejnego ciosu, które przygotował dla mnie Hyunjin.

Spakowałem wszystko do auta i wsiadłem na miejsce pasażera. Tata patrzył na mnie dziwnie, ale odwróciłem wzrok w stronę szyby. Dobrze, że nie pozwoliłem mu wyjść ze mną. Za dużo pytań by padło, a ja nie dałbym rady na nie odpowiedzieć.

– Jeongin. Jeżeli potrzebujesz porozmawiać-

– Nie potrzebuje. – potrzebowałem Hyunjina, a nie jakiejś głupiej rozmowy. Ale na to nie mogłem liczyć – Wracamy do domu.

😇😇😇

Minho

Zawsze coś było nie tak. To uczucie towarzyszyło mi w każdym momencie mojego dnia. Kiedy wychodziłem do szkoły, przytulałem Hana czy się z nim żegnałem. Właśnie. Pożegnania zawsze były najgorsze.

Kiedy odchodził miałem wrażenie, że widzę go ostatni raz. Zawsze starałem się zatrzymać go na dłużej, ale nie raz było to po prostu niemożliwe. Jisung uważał to za urocze, ale mnie nie bawiło. Ten ciągły niepokój.

Jedyne momenty, kiedy czułem się lepiej były z jakiegoś powodu przy Chanie. Emanowała od niego jakaś energia, przy której czułem się bezpiecznie. Nie rozumiałem tego. Tym bardziej, że chłopak od dłuższego czasu zachowywał się dziwacznie i nie raz było to widoczne, aż za bardzo.

Tak jak w momencie kiedy zobaczył Felixa. Myślałem wtedy, że oszalał. Dopiero z czasem zaczęło wszystko się wyjaśniać. Chociaż wyjaśniać to za dużo powiedziane. Po prostu Chan zaczął tłumaczyć swoje dziwne zachowanie, które swoją odmiennością dorównywało nawet sytuacji, kiedy to twierdził, że ja i Hyunjin wstaliśmy z martwych.

Jednak dalej wszystko było niejasne. Brakowało jednego elementu, który łączyłby całość. Czegoś co udowodniło by, że Bang wcale nie oszalał i to co mówi wydarzyło się naprawdę. Cokolwiek było lepsze.

Sam nie wiedziałem czy chciałem, żeby mój przyjaciel po prostu oszalał (co brzmiało okrutnie) czy jego słowa okazały się prawdą. W tym drugim przypadku oznaczałoby to dla mnie śmierć i zmartwychwstanie. A to komplikowało wszystko jeszcze bardziej. Pojawiają się kolejne pytania, których odpowiedź niekoniecznie jest tym czym potrzebuję.

Ale ciekawość była większa niż strach. Chciałem wiedzieć co było prawdą i choć bałem się, że przez to znowu umrę (jeżeli chcę w to brnąć, muszę założyć, że już raz się tak stało). Nie chciałem zostawić Hana i reszty przyjaciół. Nie teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać.

– Sungie, śpisz? – zapytałem, kiedy pod wieczór leżeliśmy w hotelowym łóżku w Daegu. Słowa Banga nigdy nie były tak prawdziwe jak teraz. Jak dotąd nie dowiedzieliśmy się nic nowego i nic co było w 100% prawdziwe. Jednak z jakiegoś powodu dalej w to brnęliśmy i czekaliśmy na kolejną informację.

– Jeszcze nie. – szepnął i przytulił się mocniej – Coś się stało?

– Za dużo myślę. – odpowiedziałem – Boję się, że to co wydarzyło się… no przed tą burzą to wydarzy się ponownie. Nie chcę umierać. Nie chcę, żeby ktokolwiek umierał.

– Możemy się wycofać. – powiedział. Wydawał się tylko czekać na to, że się zgodzę. Myślę, że tak byłoby najprościej, ale nie najlepiej.

– Co z tego, że się wycofamy, jak weszliśmy w to tak głęboko? To się będzie ciągnęło za nami w nieskończoność i sam brak odpowiedzi nas zniszczy.

– To co proponujesz?

– Nie wiem. Ale jak do rana nic nie wymyślę, to po prostu pójdę do tego przeklętego lasu i tam na pewno się dowiem. – obiecałem, ale na to Han mi już nie odpowiedział. Pomyślałem, że może zasnął, więc sam przymknąłem powieki licząc, że sen sam do mnie przyjdzie. Długo nie czekałem.

😇😇😇

Hyunjin

Tej nocy w Daegu miałem porypany sen. Siedziałem w dziurze, a nade mną nie było nieba, a liście. Nie było wyjścia. Nie było też światła, ale wszystko widziałem jakby na środku dziury ktoś włączył lampkę led. Jednak źródła tego tajemniczego blasku nie widziałem.

Spróbowałem wstać. Nie mogłem. Zacząłem się rozglądać, aby zobaczyć co mnie blokuje, ale nic nie zobaczyłem. Nic mnie nie trzymało, czułem nogi, ale mimo to nie mogłem się ruszyć.

– Nie ruszaj się. – głos dochodził zza kurtyny liści i wydawał się być znajomy. Spojrzałem w górę, ale i tak nic nie zobaczyłem. – Nie wyjdziesz stąd sam.

– Pomóż mi, proszę. – powiedziałem, a osoba się już nie odezwała. Jednak czułem, że dalej tam stoi. Stoi, ale nie robi poza tym nic. Zacząłem myśleć, że po prostu nie da się nic zrobić. Że utknąłem tutaj na zawszę.

– Wyciągnij rękę. – głos tym razem dochodził z dziury. Jakby osoba, która się odezwała stała przede mną. Ale ja jej nie widziałem – Zaufaj mi. Tym razem mi zaufaj.

Miałem deja vu. Jakbym już kiedyś usłyszał tą propozycję. Ale czy na pewno wtedy nie wystawiłem dłoni? Czułem jakby to była zasadzka.

– Kończy nam się czas. – to zdanie zadziałało pobudzająco. Od razu wystawiłem dłoń, choć dalej nie byłem pewny co do tej decyzji.

Przede mną pojawił się blond włosy chłopak, ubrany na biało. Zza jego pleców wystawały ogromne skrzydła z niewielką ilością piór, które cały czas odpadały.

– Za późno. Następnym razem podaj mi dłoń szybciej. Wtedy uciekniemy. – powiedział i zniknął w momencie, kiedy ostatnie pióro opadło na ziemię. Wtedy też wszystko zrobiło się czarne, a ja straciłem oddech.

Remember Me |ChanLix| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz