Siedem "Przyjdzie rozstań czas"

182 11 4
                                    

Udało się. Przetransportowali Bytnara do szpitala. Teraz tylko musi pomyślnie przejść operacje i wróci do zdrowia. Tak wmawia sobie Zośka. Tak naprawdę nie wiadomo nawet czy odzyska pełną sprawność. Ale Zawadzki wie, że Janek jest silny i da z siebie wszystko, żeby jeszcze wziąć udział w akcjach Małego Sabotażu.

Teraz Zadawadzki siedzi na twardym, rozsypującym się krześle w korytarzu szpitala. Każda minuta dłuży mu się jak cały rok. Za ścianą operują teraz Janka, a on może tam tylko czekać i modlić się do Boga o zdrowie dla chłopaka.

W jego głowie zaczęło się formować wspomnienie - ich ostatni obóz przed wybuchem wojny. Ognisko, które miało zakończyć wyjazd. Rudy śpiewający:

"Przyjdzie rozstań czas, przyjdzie rozstań czas i nie będzie nas, i nie będzie nas. Na polanie tylko pozostanie, po ognisku ślad"

Ledwo udało mu się otrzec łzy po tej wizji. Chciał wierzyć, że to nie było pożegnanie, które zesłał mu Bytnar. Nie. On musiał przeżyć.

Wszystko później działo się bardzo szybko. Lekarz wychodzący z sali, Zośka podbiegający do niego. Najpierw płacz, gniew i w końcu radość. Radość zalewająca całe tak doświadczone przez wojnę serce Zośki.

Udało im się, Rudy przeżył. Chodź z trudnościami. Jego serce zatrzymało swój rytm na dość długo. Nie wiadomo czy nie doszło do jakiegoś niedotlenienia. Ale najważniejsze jest, że żyje. I przeżyje.

To wystarczyło Zośce.

-Kiedy będę mógł go zobaczyć? - zapytał Tadeusz

-Zapraszam za mną - lekarz powiedział to z obojętnością

Mężczyzna zaprowadził Zawadzkiego do sali, w której wypoczywał chłopak. Był nie przytomny, musieli czekać, aż się wybudzi.

Zośce aż się łezka w oku zakręciła gdy zobaczył przyjaciela. Nie był martwy i to napawało Zośke dziwnym optymizmem. Do tego stopnia, że na powrót uwierzył, że uda im się wygrać wojnę i odbudować Polskę. A oni, Janek Bytnar i Tadeusz Zawadzki będą mieć w to swój wkład.

Resztę dnia jak i całą noc Zośka spędził u boku rannego przyjaciela. Pilnował, by jego serce znów się nie zatrzymało.

Nie przespał nawet 5 minut tej nocy. Bał się zasnąć. Cały czas miał w głowie strach o drugiego chłopaka.

Kiedy promienie słońca zaczęły wpadać przez okno małej salki Zośka wciąż czekał, aż Janek się wybudzi.

Trzymał jego dłoń zamkniętą w swojej. Gładził delikatnie jego skórę palcami. W każdym gescie starał się zachować jak największą delikatność i lekkość.

Niedługo potem poczuł delikatny, ledwo wyczuwalny uścisk swojej dłoni. Nie zdążył nic powiedzieć, a ujrzał Janka, który próbuje otworzyć oczy.

Nic nie jest w stanie opisać radości jaka wtedy pojawiła się w sercu Zawadzkiego.

-Jak się czujesz? - spytał Zośka

-Wyśmienicie Tadku - odparł

-Janku teraz już nic nas nie rozdzieli, obiecuje Ci. Uda nam się wygrać wojnę, a potem kupimy sobie mały domek gdzieś na wsi i będziemy tam szczęśliwi. Może nawet zaadoptujemy psa? Zawsze chciałeś mieć psa.

Zawadzki tak się rozmarzył co było wręcz do niego nie podobne.

-Zośka co się z tobą dzieje? Nigdy nie wybiegałeś w przyszłość, zawsze byłeś realistą osadzonym w rzeczywistości. A teraz snujesz tu plany na najbliższe lata nawet nie wiedząc czy uda nam się przetrwać wojnę.

-Pozatym nie oszukujmy się. Nie chcę zmarnować Ci życia - widząc minę Zawadzkiego dodał - nie przerywaj mi. Nawet nie wiadomo czy uda mi się po tym wszystkim stanąć na nogi. Będę wymagał pomocy przy wszystkich czynnościach, nie chce cie tak obciążać. Pozatym masz Halę, nie chce się wcinac między was Zosia. Najlepiej będzie jak dasz sobie spokój, ja jakoś sobie poradzę

-Nie Rudy. Świadomie zdecydowałem się na pomaganie ci, nie z litości. Chcę być przy tobie, chce pomagać Ci we wszystkim i obserwować Twoje postępy. Chcę mieć pewność, że jesteś bezpieczny. Po prostu chce przy tobie być. A Hala? Nigdy nic do niej nie czułem. To wspaniała dziewczyna, lecz zasługuje na kogoś innego.

Tadeusz zbliżył swoją twarz do twarzy Janka. Ten zapragnął poczuć smak ust drugiego chłopaka. I przecież w końcu nic go nie powstrzymywało. Pocałował Zawadzkiego.

Myślał, że zostanie odepchnięty, Zośka go zwyzywa i stwierdzi, że jednak nie chce mu pomagać. Lecz ten tylko oddał pocałunek.

Był on delikatny, na poznanie się. Drugi oddawał całe porządnie, które czuli do siebie przez te wszystkie lata. A trzeci po prostu był.

Odsunęli się od siebie. Uśmiechali się i łapali powietrze. To było dla nich coś wspaniałego.

Janek czuł te słynne motyle w brzuchu. Chyba po raz pierwszy. Nigdy nie poczuł, że tak gdzieś pasuje, jakby jakiś trybik wskoczył na swoje miejsce. On przy boku Zawadzkiego... Ta wizja wydawała się być idealna.

Zawadzki czuł radość, radość nie do opisania. Tak wielką, nawet większą niż gdy chłopak się wybudził.

W końcu byli tu, razem i nie przejmowali się niczym dookoła. To było naprawdę wspaniałe uczucie.

-Co teraz będzie? - spytał w końcu Janek

-Może naprawdę powinniśmy gdzieś wyjechać? Kupimy jakiś domek i będziesz wypoczywał, z dala od tego wszystkiego. Ja będę mógł się zająć planowaniem różnych akcji i pomaganiem tobie

-Myślę, że to nie brzmi jak głupi plan.

Janek musiał zostać w spziatlu jeszcze jeden dzień. Po tym czasem mężczyźni razem udali się do domu Zawadzkiego, gdzie czekała ich niespodzianka.

_______________________________________
Hejkaaa!
Nowy rozdział, ale nie martwcie się, to jeszcze nie koniec. Mam plan na jeszcze sporo rozdziałów.
Miejsce na opinie, pomysły, komentarze - - - >
Do zobaczenia za 2 dni! ❤️
850 słów
_______________________________________

Wspomnienia bumeranga ×Rośka×Where stories live. Discover now