Sześć "Cały serca żar"

186 10 8
                                    

Następnego dnia rano mężczyzn obudził ktoś dobijający się do jego mieszkania. Zośka poderwał się z łóżka i w kilku krokach dotarł do drzwi. Na całe szczęście po drugiej stronie nie stał żaden ss-man, lecz tylko ich przyjaciel - Słoń. Wpuścił mężczyznę do domu.

-Jak z nim? - spytał Jerzy

-Źle, ale ten lekarz ma spróbować znaleźć dla niego miejsce w szpitalu, żeby mógł przejść operacje - zaczął temat - dziękuję Słoń, serio. Że załatwiłeś tego gościa i naprawdę przepraszam za tamten wybuch, stan zdrowia Rudego naprawdę mnie dobija.

-Widzę Zośka, rozumiem to i wogóle, ale chłopie, co się z tobą dzieje? Od akcji nawet nie zapytałeś co z Alkiem, mimo, że leży teraz w szpitalu, nie wiesz nawet czy on jeszcze żyje! Tylko Rudy i Rudy. Wiem, że on potrzebuje opieki, ale czy czasem nie przesadzasz? Nie opuszczasz go nawet na krok

-On potrzebuje, żeby ktoś teraz przy nim był. Przeżywa trudne chwile - wysyczał Zośka, sam nie dokońca rozumiał wewnętrzną potrzebę opieki nad rudym chłopakiem, ale nie chciał nawet nikogo innego do niego dopuszczać, bo bał się o stan zdrowia Bytnara

-Ale Zośka! Alek też potrzebuje teraz, żeby ktoś przy nim był i też przeżywa bardzo trudne chwile! A ty nawet do niego nie przyszedłeś, nie spytałeś jak się czuje. Tylko Rudy i Rudy. - mówi Słoń - nie wiem, nie wiem Zośka na czym opiera się wasza relacja, ale to co robisz nie wskazuje na to, że to tylko przyjaźń, więc dobrze Ci radzę skończ to, bo zmarnujesz sobie całą przyszłość jako dowódca. I nie tylko.

-Co?! Słoń co ty gadasz? Nawet jeśli nasza relacja była by czymś innym, chociaż nie jest, to nie była by twoja sprawa, a żadnej przyszłości bym nie zmarnował.

-Zośka. Nie oszukujmy się. Gdyby wyszło, że spotykasz się z inną osobą tej samej płci i to jeszcze z osobą, której jesteś dowódcą miałbyś przechlapane.

-I tak nic to nie zmienia, ja i Rudy jesteśmy przyjaciółmi.

A tymczasem w pokoju obok Janek słyszał kłótnie toczącą się w kuchni. Sam już nie ukrywał, że martwił się o Zawadzkiego. Mężczyzna zapominał dbać o swoje zdrowie w ferworze zajmowania się chorym. Jednak zabolało go to. To, jak Słoń powiedział, że chodząc że sobą zmarnuje Zośce przyszłość jako dowódcy. Chociaż słowa kolegi bolały taka była bolesna prawda. Ten związek nie miałby szans, więc po co wogóle próbować? Po co narażać się na zniszczenie tej przyjaźni. Chociaż wypowiedź Jerzego zaskoczyła chłopaka. Nie wiedział, iż dla innych ta relacja była taką samą zagadką jak dla niego.

"Będziesz śpiewał, marzył i rozlewał, cały serca żar..." ~~ ta piosenka cały czas latała po głowie Bytnara.

A w kuchni dwójka młodych patriotów dalej odbywała trochę za głośną wymianę zdań. Przez otwarte okno spokojnie można było ich usłyszeć z poziomu ulicy.

Wtem znów rozległo się pukanie do drzwi. Zośka zadrżał, skoro Słoń tu jest to raczej nie był to nikt z Szarych Szeregów. Wzrastało prawdopodobieństwo, że byli to Niemcy. A co jak wyśledzili miejsce pobytu Rudego? Albo jeśli ktoś go wsypał?

Nogi odmawiały mu posłuszeństwo, ale jakoś dostał się do drzwi. Na swoje szczęście nie ujrzał za nimi żadnego niemca, lecz pannę Halę. Wspaniałą dziewczynę, która zabiegała o jego względy.

-Tadeusz! Wiesz jak głośno się kłóciliście? Było was słychać z ulicy, co gdyby przeszedł patrol? - ofuknęła kolegę

-Nie wiedziałem, że byliśmy tak głośno - speszył się Zośka. Musiał zacząć bardziej uważać

-Mogę wejść? - spytała Hala

-Jasne, zapraszam

-Ja będę się zbierać - rzucił Słoń i wyszedł z mieszkania szybkim krokiem

-Jak z Rudym? - zapytała Hala

-Źle, nawet bardzo, ale psychicznie w miarę się trzyma. Na tyle na ile to możliwe po pobycie na Szucha - wysilił się na lekki uśmiech

-Jasne, jeśli będziecie czegoś potrzebować śmiało dzwoń - uśmiechnęła się zalotnie

-Dzięki - odparł - a teraz muszę lecieć zrobić śniadanie.

-więc żegnam - Hala uśmiechnęła się i na pożegnanie pocałowała towarzysza w usta.

On jednak nie oddał pocałunku, a wręcz przeciwnie odepchnął dziewczynę. Ta z płaczem wybiegła z jego mieszkania.

-Dziwnie, dzisiaj wszyscy wychodzą z twojego mieszkania źli - zaśmiał się Rudy, gdy Zośka wrócić do sypialni z gotowym lekkim śniadaniem dla Rudego

-Słyszałeś? - spytał skrępowany Zośka

-Tak - Rudy miał łzy w oczach na samą myśl co jest między Zawadzkim, a Halą. Znaczy liczył na szczęście chłopaka, ale bardzo chciał mieć go tylko dla siebie

Nie odzywali się do siebie gdy Zośka podawał przyjacielowi śniadanie, ani gdy obmywał jego rany. Lecz to nie była krępująca cisza. Może na początku. Lecz potem sama obecność drugiego chłopaka załagodziła ich zszargane nerwy.

Pierwsze słowa padły dopiero, gdy w domu rozbrzmiał dźwięk telefonu.

-Pójdę odebrać - rzekł Zośka

W słuchawce usłyszał:

-Dzień dobry, Tomasz Kołaczek, pamięta mnie Pan?

-Oczywiście, że pamiętam - odparł Zośka

-Więc, naprawdę proszę mi wierzyć, że nie było łatwo, ale udało mi się znaleźć dla Pana kolegi miejsce w szpitalu i kogoś kto wykona operacje.

Zośka miał ochotę skakać ze szczęścia.

W końcu, jeśli wszystko się uda, będzie miał pewności, że Rudy przeżyje. On jest silny, da radę.

_______________________________________
Hejka!
Witajcie w nowym rozdziale, jak wam się spodobał?
Miejsce na opinie, komentarze, pomysły - - - - >💬
Do zobaczenia jutro, bo dzisiaj krótszy rozdział ❤️
833 słowa
_______________________________________

Wspomnienia bumeranga ×Rośka×Where stories live. Discover now