12. Rodzina

133 8 2
                                    

Po nie długiej chwil oczekiwania brunetka dostała swój posiłek. Kto jak kto, ale Garmadon był naprawdę dobrym kucharzem, przez co ona i Morro zajadali obiad w ciszy.

- Uwielbiam te twoje mistrzowskie dania mistrzu- powiedziała i po chwili kaszlnęła

- Od kiedy używasz formy mistrzu, co? - zapytał mężczyzna z uniesionymi brwiami do góry

- W sumie to chce cię tylko trochę po wkurzać. Nie patrz tak na mnie, kiedyś tego nie lubiłeś.

- Wiesz trochę rzeczy się zmieniło - w tym momencie spojrzał na ninja, ale głównie na swojego syna- Mogę Ci zadać pytanie, Dal?

- Już to zrobiłeś, ale tak możesz - widząc na sobie wzrok ninja i Morro dodała-  No co?

- Mój ojciec dokładnie kiedyś powiedział mi tak samo - powiedział Lloyd

- No cuż, za długo z nimi żyłam i takie rzeczy mi weszły potem do łba- brązowooka uśmiechnęła się lekko pod nosem

- Jesteś na mnie zła? - widząc, że dziewczyna nie do końca rozumie pytania sprostował - No wiesz, przestałem się odzywać, tak jakby zapomniałem o tym wszystkim co nas spotkało...

- Chyba sobie żartujesz - przerwała mu widząc, że wchodzi w coraz bardziej ponury nastrój - Przecież przez większość czasu nawet nie miałeś jak się do mnie odezwać, bo nie byłeś sobą. Jak już wyzdrowiałeś to było jak najbardziej zrozumiałe, że chciałeś jak najwięcej czasu spędzić z synem, chciałeś go poznać. Ja to rozumiem, a jestem Ci wdzięczna za te wszystkie lata, które spędziłam razem  z tobą. Jak by nie patrzeć byłeś ze mną od zawsze i nauczyłeś mnie wielu rzeczy. Przecież jak gadałam z Morro po jego powrocie to cały czas wspominaliśmy te żarty robione na Wu. - westchneła- Wiesz to wiadome, że pewnie będziemy musieli na nowo odbudować naszą relacje, bo jednak zanikła przez te parę lat, ale dalej jesteś dla mnie jedną z ważniejszych osób w moim życiu. Oh, nie płacz, bo ja też będę zaraz płakać.

Garmadon wstał i podszedł do dziewczyny i ją przytulił. Poczół jak bardzo mu jej brakowało. Traktował ją jak córkę, którą bardzo kochał. Po chwili do uścisku dołączył także Morro. Miał teraz syna, ale Morro też nim dla niego był, dopiero teraz sobie uświadomił jak bardzo za nimi tęsknił. Byli jak rodzina. Ta najbliższa. Po krótkiej chwili się od siebie odsunęli.

- Chyba w końcu czuje się jak w domu - powiedziała dziewczyna ocierając samotną łzę spływającą po jej policzku

- Garmadon, co ona tu robi! Miała siedzieć u siebie w pokoju. Miałeś jej pilnować - wszyscy usłyszeli lekko podenerwowany głos

- Sama tu przyszłam. Ciebie powinno najmniej interesować to co się ze mną dzieje - dziewczyna odparła sucho na komentarz drugiego mistrza - Przez ostatnie lata chyba cię to za bardzo nie obchodziło, co?

- Dalia, to nie tak... - długobrody chciał coś powiedzieć, ale brunetka mu przerwała

- Nie tak, nie tak - podniosła lekko głos - To w takim razie jak. Obserwowałam cię przez te lata i wyglądałeś na szczęśliwego jak nigdy. Bardzo dobrze pamiętam, kiedy w tamtym roku, w moje urodziny byłam i was obserwowałam. Garmadon i Misako pamiętali, zostawili mi kwiaty w pokoju, a jak zapytali cię o to czy pamiętasz, to odpowiedziałeś mi, żeby nie żyć przeszłością.

- Może my was zostawimy samych - powiedział Morro i razem z resztą ninja wyszedł z pomieszczenia.

- Dal, Wu nie chciał cie zranić - powiedziała łagodnie Misako

- Nie chciał to czemu to zrobił. Byłeś dla mnie jak ojciec - łzy zaczęły lecieć po jej policzkach. - Opiekowałeś się mną, byłeś zawsze przy mnie, pocieszałeś w momęcie, w którym z Garmadonem było już bardzo źle. Byłeś przy mnie po stracie Morro. Kochałam cie jak nikogo innego... I obawiam się, że nigdy nie przestałam. Byłeś... Zawsze

- Dalia, ja na prawdę nie chciałem - zaczął Wu ze szklanymi oczami - Jakoś rok po twoim odejściu zacząłem szukać ninja. Nie wiedziałem kiedy wrócisz, a ktoś musiała chronić miasto, bo nadchodziły mroczne czasy. Wiedziałem o potomkach mistrzów żywiołów więc postanowiłem ich wyszkolić. Po jakimś czasie pojawił się Lloyd. Okazało się, że to on będzie władać złotą mocą...

- Też nią władałam, ale to się skończyło. To wyjaśnia czemu to Lloyd został wybrany - westchneła

- Poczekaj jak to nie władasz już złotą mocą? - spytał Garmadon, który dotąd siedział cicho.

- Po wybuchu... Narlx on rzucił zaklęcie tą jego laską i... Odebrał mi moc, by siebie ocalić. - łzy znowu poleciały po jej policzkach

- Nie płacz płomyczku - Misako podeszła i przytuliła dziewczynę - Czy... Czy Ta lilia mogła by cię wtedy ocalić?

- Tak...ale pewnie i tak była bym bardzo osłabiona przez następny miesiąc. Przez to, że teraz prawdopodobnie została mi tylko moc wiatru, jestem mniej osłabiona. - otarła swoje policzki

- Czyli gdybyś nie uratowała, wtedy mnie i Morro to może miała byś wszystkie swoje moce.

- Nawet tak nie mów Garmadonie. Zrobiłam to z własnej woli, chociaż wiedziałam jakie mogą być tego konsekwencje. A tak naprawdę nie jest to pewne czy bym miała te moce. Nie czuję w sobie żadnej mocy więc może nawet nie mam mocy wiatru.

- Przykro mi Dal

- Szkoda, że dopiero teraz jest ci przykro

- Dalia nie rozumiesz, że ja nigdy nie przestałem o tobie myśleć - mistrz zaczął krzyczeć - Twoja strata bolała mnie jak nic innego! Za każdym razem gdy szkoliłem ninja przypominałem sobie o tym jak to ciebie szkoliłem. Nigdy nie zapomniałem o twoich urodzinach. Wtedy zawsze na następny dzień chodziłem na TĄ polanę! Przepraszam, że nie pisałem, ale po śmierci Morro byłem pewny, że nie skończysz tego szkolenia tylko gdzieś uciekniesz. Myślałem że nie żyjesz, dlatego nie chciałem wrócić nigdy do obozu, bałem się jaki widok tam zastanę. Kocham cię jak córkę, zawsze kochałem, ale bałem się... Zawsze pamiętałem. Po spotkaniu Morro, który powiedział mi, że żyjesz chciałem cię znaleźć, ale ja już w tedy wiedziałem, że mnie nienawidzisz...

- Kocham cię Wu - brunetka nie wytrzymała, wstała i przytuliła się do Wu- Przepraszam, nigdy cię nienawidziłam. Po prostu... To tak bardzo bolało, kiedy, widziałam cie szczęśliwego z ninja, a byłam pewna, że o mnie zapomniałeś. Kocham cię... Wu

- Ja ciebie też Dal, ja ciebie też - po słowach Wu do uścisku dołączyli Garmadon i Misako, ale nie trwał on długo, bo dziewczyna zaczęła kaszleć - Może usiądź, co. Nie wygląda to za dobrze.

- Jest okej, chwilę poboli i przestanie - uśmiechnęła się, ale po chwili jej usta wykrzywiły się w grymasie bólu - Mamy coś przeciw bólowego.

Misako podała dziewczynie tabletkę przeciwbólową, a po chwili do pokoju weszli ninja. Byli oni nieco oszołomieni, bo nigdy nie słyszeli, by ich mistrzowi tak puściły nerwy. Może jedynie Morro nie był tym aż tak przejęty, bardziej przejął się stanem zdrowia swojej przyjaciółki, która właśnie ocierała policzki z łez, które tam zostały.

- No to co rodzinka znowu w komplecie - powiedział chłopak, bo wiedział, że dziewczyna nie znosi pytań o samopoczucie - Dalej nie wierzę w to, że nazwaliście syna Lloyd. - na słowa chłopaka dziewczyna parsknęła

- Już nie przesadzaj, nie ma tragedii.  Zawsze mógł to być Montgomery lub Ludwik, bo to takie szlacheckie piękne imiona

- Nie wyobrażam sobie tak nazwać syna. Dzięki Ci Dalio, że przekonałaś Misako.

- W jakim sensie Dalia przekonała Misako w wyborze imienia - zapytał Kai nie rozumiejąc za bardzo co się dzieje, jak w sumie reszta ninja

- Mój syn miał się nazywać Montgomery, albo Ludwik, ale ta czwórka była przeciwko mnie w tej kwestii. Dalia przyszła pewnego wieczoru i powiedziała, że jeśli nazwę tak syna to ona ucieknie z domu. Wiedziałam, że była by do tego zdolna,  chociaż, żeby to powiedziała namówili ją chłopcy to zgodziłam się na imię Lloyd.

- Może jednak to nie jest taka zła kandydatka na żonę Lloyd - zaczął Cole

- No zgadzam się z nim. Już od najmłodszych lat ratuje ci skórę

Na słowa chłopaków wszyscy się zaśmiali. Jedynie Lloyd zapatrzył się w brunetkę. Śmiała się z innymi, ale kiedy złapała kontakt wzrokowy z blondynem oboje coś poczuli, coś miłego.

Dawna uczennica WuWhere stories live. Discover now