ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

387 91 6
                                    

Javion

Donovan Sandoval prawdopodobnie jest najlepszym łowcą głów, jaki kiedykolwiek istniał, a jego zasługi są cenione w podziemnym świecie. Niejednokrotnie udowodnił, że nie ma dla niego spraw, które są niemożliwe do wykonania, dlatego budzi respekt i szacunek. Pomimo to nie odczuwam przed nim lęku. Jest jak autorytet do naśladowania, dlatego ważne dla mnie jest to, aby widział we mnie godnego dla siebie rozmówcę, pomimo faktu, że jestem w wieku jego córki.

Kiedy wchodzimy do jego gabinetu od razu uderza we mnie chłód, który został spowodowany klimatyzacją. W powietrzu unosi się zapach Burbona, a jednym światłem w pomieszczeniu jest mała lampa usytuowana na biurku.

- Siadaj. – wypowiada Donovan tonem, który nie znosi sprzeciwu. Posłusznie zajmuję miejsce naprzeciwko niego po drugiej stronie biurka. – Znasz go? – ciemnowłosy mężczyzna rzuca na blat zdjęcie, które przedstawia młodego chłopaka, który na moje oko może być starszy ode mnie o jakieś cztery lata. Ma delikatnie krzywy nos, a jego kości policzkowe są raczej zwyczajne. Marszczę brwi.

- Nie. Na pewno nie.– odpowiadam. – Mogę wiedzieć, kto to i co ma ze mną wspólnego?

- Ten chłopak to Elliott Larkin. Mówi ci to coś?

- To on próbował do mnie strzelać? – pytam, na co Donovan przytakuje, a wyraz jego twarzy staje się surowszy. Najwyraźniej plotki na jego temat są prawdziwe. Wiele razy słyszałem, że Sandoval jest jak skała. Surowy, nieokiełznany, bez jakiegokolwiek strachu przed śmiercią i przede wszystkim niebezpieczny. Choć tak naprawdę nikt nie wie, jaka jest jego historia. Jak sądzę jeszcze do niedawna nikt nie wiedział o tym, że Donovan ma córkę. Została ukryta przed światem, dzięki czemu była bezpieczna. W tym roku jednak, Jalynn wyszła z cienia i świeci jasno jak gwiazda, a to prawdopodobnie budzi jego obawy. Nawet jeśli boi się o nią, nie ukaże tego. Jest zbyt dumny, by pokazać przed kimś obcym jakiekolwiek emocje, dlatego sądzę ta dzisiejsza rozmowa niekoniecznie jest związana z Elliottem Larkinem.

- Posłuchaj mnie uważnie. Dziś uratowała cię moja córka, co napawa mnie ogromną dumą. – nie zaprzeczę. – Jednakże martwi mnie fakt, że poznała tego chłopaka jakieś trzy tygodnie temu na lodowisku. Czy to przypadek? Jestem pewny, że nie. Aczkolwiek nie sądzę, aby do dzisiejszego popołudnia zdawał sobie sprawę, że ty i Jalynn się znacie. W tym momencie jesteście zagrożeni oboje, dlatego twoim obowiązkiem jest jej ochrona. Chcę, abyś codziennie zdawał mi raport ze swoich obserwacji. W tym momencie Elliott Larkin stał się moim celem i nie spocznę dopóki nie dorwę drania, który zagraża mojej córce. Ponadto jestem pewny, że jest powiązany ze sprawą, którą prowadzę dla twojego ojca, dlatego jest naszym priorytetem. Nie pojawił się w waszym życiu przypadkiem, a to oznacza, że stanowi zagrożenie. Nie wiem jak duże, ale jeśli chciał zamordować ciebie, nie cofnie się przed niczym. Zrozumiałeś?

- Co mam dokładnie zawierać w raportach?

- Wszystko to, co jest istotne. Zobaczysz podejrzany samochód? Radzę ci spisać numery rejestracyjne. Uznasz, że śledzi cię wiewiórka to lepiej dla ciebie, abyś złapał tego futrzaka. Udowodnij mi, że mogę ci ufać. Powierzam ci bezpieczeństwo mojej córki, więc jeśli spadnie jej włos z głowy, gwarantuję ci, że zetnę ci łeb jednym ruchem noża.

~***~

Jalynn

Następnego dnia w szkole rozpoczyna się istne piekło. Znaczy się, dla mnie jest to coś w rodzaju tortur. Wszystkie kandydatki na królowe balu maturalnego ogłaszają swoją kampanię wyborczą. Sprzedają za słodkie wypieki, kręcą tyłkami w strojach cheerleaderek, wykrzykuję przez megafon mowy motywujące typu: „każda kobieta jest piękna, nie pozwól, aby inni myśleli inaczej", „świat cię kocha, więc ty pokochaj świat", „jesteś odważna, więc sięgniesz gwiazd". Są również takie, które uznały, że najlepszym sposobem na zdobycie tandetnej korony będzie flirtowanie z każdym chłopakiem w szkole z dodatkiem pewnej przyjemności, choć z góry wiadomo, że łatwa dupa to łatwa dupa i niekoniecznie przełoży się to na liczbę głosów. Jednakże znaczną część ostatniego rocznika liceum stanowią chłopcy, więc zachęcenie ich do głosowania daje spore szanse na wygraną. Nie sądzę jednak, że oferta: „zagłosuj na mnie, a dam ci się wydymać" była zachęcająca. Zwłaszcza dla tych chłopców, którzy mają dziewczyn pod dostatkiem.

Lecz to nie ta oferta budzi moją niechęć. Kampania wyborcza Carly Welch wręcz krzyczy: „Równość dla wszystkich. Nie dajmy się zaszufladkować". Ta dziewczyna jest hipokrytką, ponieważ sama znęca się nad niepełnosprawnymi, a dziś gra niewinną, dobrą osobę, która szanuje każdego i wspiera tych, którzy mają pewne problemy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to właśnie Carly ma spore szanse na wygraną, dlatego sądzę że środowisko szkolne jest zepsute jak zgniłe jaja. Przez ostatni miesiąc zaobserwowałam zbyt wiele, aby uznać, że kampania Carly jest w porządku. Dziewczyna znęca się psychicznie nad Brooklyn tylko dlatego, że ta jest osobą niepełnosprawną. Ponadto zdarza jej się atakować mądrzejszych uczniów, by otrzymać od nich zadanie domowe. Dla żartów wyrywa z rąk sprzątaczek zmiotki, wyzywając je od sługusek, a biedniejszą część osób traktuje jak śmieci, które są toksyczne, śmierdzące i nadające się jedynie do polerowania jej butów. Aczkolwiek w oczach innych uznawana jest za boginię. W dodatku w dalszym ciągu jest zainteresowana Javionem, pomimo tego, że chłopak wyznał, że nie chce tworzyć z nią żadnych relacji. Może właśnie dlatego spoglądam na niego z większą przychylnością. Pomimo tego, że Carly jest naprawdę piękna, nie dał się temu zwieść i pozostał wierny swoim ideałom, jakiekolwiek one są.

- Masz taką minę, jakbyś połknęła coś zgniłego, obrośniętego pleśnią. – stwierdza Javion, który pojawił się zbyt cicho, abym mogła to prędzej zauważyć. Nie odpowiadam, lecz wskazuję ruchem głowy na bilbord, który przedstawia Carly wraz z hasłem jej kampanii wyborczej. – Dobre słowa ale zupełnie nie pasujące do Carly, prawda?

- Ona szufladkuje ludzi. – stwierdzam. – Zadaje się tylko z tymi, którzy mają pieniądze, a cała reszta jest dla niej dobrą zabawą. Najgorsze jest to, że prawdopodobnie wygra, a to oznacza, że nie ma na tym świecie żadnej sprawiedliwości.

- Nie wygra, jeśli otworzysz wszystkim dookoła oczy. – sugeruje blondyn. Zerkam na niego, jakby urosła mu druga głowa.

- Nie zamierzam w to ingerować. – wypowiadam hardo. – To nie jest moja wojna.

- Ty tak twierdzisz, ale te osoby, dla których stanęłaś w obronie widzą w tobie anioła.

- Nie jestem aniołem. – prycham. – Daleko mi do tej funkcji. Zresztą prowadzimy chyba inną wojnę.

- Co masz na myśli?

- Elliotta Larkina. Znajdźmy sukinsyna. 

_______
Dzień dobry we wtorek!
Która postać jest Waszą ulubioną i dlaczego?

Dama z podziemnego świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz