ROZDZIAŁ CZTERNASTY

490 92 15
                                    

Javion Roth

Mój ojciec to krępy mężczyzna z przenikliwym spojrzeniem. Niejednokrotnie zastanawiałem się, czy przypadkiem nie posiada niespotykanej umiejętności, jaką jest dar czytania w myślach. Za każdym razem, gdy przygląda się mojej twarzy z taką przenikliwością, boję się, co za chwilę mogą wypowiedzieć jego usta. Przy nim najlepiej zachować neutralny wyraz twarzy i dla bezpieczeństwa wyczyścić swój umysł od wszelkich myśli, nawet błahych.

- Gdzie byłeś wczoraj w nocy? – pyta z ciekawością, a to oznaka tego, że doskonale wie, gdzie byłem i z kim spędzałem czas. Życie u boku takiego ojca bywa wyczerpujące ze względu na brak jakiejkolwiek prywatności. Moje działania są kontrolowane i nie jestem pewien czy płynie to z troski, czy nieufności. Jestem jego jedynym dzieckiem, dziedzicem jego imperium, więc za wszelką cenę chce mnie chronić, lecz czasem odnoszę wrażenie, że podejrzewa mnie o knucie za jego plecami, co jest oczywistą bzdurą.

- Nie ma sensu kłamać. – wzdycham. – Z Jalynn Sandoval.

- Po co? – unosi brew, a w jego ton głosu wkrada się nutka wesołości, co nie zdarza się zbyt często. Zwłaszcza, kiedy jego interesom zagraża ktoś z zewnątrz.

- Myślałem, że mam jej pilnować.

- Nie pisnąłem o niej nawet słówka.

- Wiem. – wzruszam ramionami. – Ale zawsze pełniłem funkcję ochroniarza dla osoby, z którą robisz interesy.

- I to jest jedyny powód, dla którego umawiasz się nocami z córką Donovana?

- Tak. – odpowiadam hardo, choć mam ochotę krzyknąć: „Nie!".

- Ładna jest. – sugeruje.

- To prawda, ale to jest bez różnicy.

Jalynn jest piękną kobietą o intensywnym spojrzeniu. Jej zielone oczy można porównać do odcienia zroszonej trawy. Jej pełne usta proszą się o to, aby ich posmakować, a policzki z dwoma dołeczkami wołają o uwagę. Ponadto jej sposób bycia jest intrygujący. Od razu zauważalny jest jej wysoko postawiony mur wokół siebie, głównie wokół swoich uczuć. Stroni od ludzi, kreując się na introwertyczkę, choć nie ma problemu z komunikacją międzyludzką. Sądzę, że nie chce się przywiązywać do miejsc i otoczenia ze względu na własnego ojca, który zmusza ją do ciągłych podróży.

- Jej ojciec jest poważanym człowiekiem.

- Tak, wiem. Do czego zmierzasz?

- Jalynn jest idealną kandydatką na moją synową. – oświadcza pewnie, a jego ciało napręża się jak struna. Wybałuszam oczy i zachłystuję się własną śliną. Kaszlę, kiedy w głowie krąży mi jedno pytanie. O czym on mówi do licha?

- Chyba sobie żartujesz. – odpowiadam, kiedy atak kaszlu ustępuje.

- Nie. Jestem zupełnie poważny. Ta dziewczyna jest dla ciebie stworzona.

- Nie zniszczę jej życia, swoim życiem.

- Nie bądź samarytaninem. – wzdycha przeciągle. – Zasługujesz na założenie rodziny.

- Mam siedemnaście lat...

- Mentalnie co najmniej dwadzieścia pięć. Poza tym w naszej rodzinie od pokoleń mężczyźni żenią się w wieku dwudziestu jeden lat.

- No ta... - zerkam na niego z niezadowoleniem. – Ale nie zmienia to mojego nastawienia. Nie ożenię się. Nie będę miał dzieci. Nie stworzę z nikim rodziny.

- Dlaczego?

- Bo ten świat ją zniszczy. Nie jestem egoistą.

- Synu. – wypowiada z powagą. – Jeszcze jesteś młody i nie pojmujesz pewnych spraw, ale wierzę, że kiedy się przez przypadek zakochasz zrozumiesz, jak głupie są twoje słowa. Nie skazuj siebie samego na samotność, nawet jeśli żyjesz w ten sposób. Odpowiednia kobieta pokaże ci, że jest na tyle silna by pokochać ciebie i ten świat. Daj sobie szansę.

- Mama pokochała ten świat?

- Nie...

- W takim razie nie widzę sensu dalszej rozmowy. – wstaję z kanapy. – Jalynn zostawię w spokoju, aby przez przypadek się nie zakochać.

- Skazujesz siebie samego na samotność.

- Ale ratuję przy tym niewinną kobietę.

- Nie każda kobieta jest tak słaba psychicznie jak twoja matka.

- Ale każda kobieta prędzej czy później zrozumie, w jakim gównie siedzi, a wtedy targnie się na swoje życie, jak moja matka.

~***~

Rozmowa z moim ojcem była niedorzeczna i niczego nowego nie wnosi do mojego życia. Nie zmienię swojego nastawienia nawet jeśli jakakolwiek kobieta zechce ze mną być, znając jak wygląda moja codzienność. Moja mama po piętnastu latach małżeństwa z moim ojcem popadła w ciężką depresją spowodowaną ciągłą troską o bezpieczeństwo swojej rodziny. Była wrażliwa i cierpiała za każdym razem, gdy ojciec wracał do domu we krwi swojej bądź innego człowieka. Była za dobra na ten świat, a biorąc sobie Tristana Rotha na męża nie wiedziała do jakiego świata wchodzi. Poznała prawdę, kiedy powiedziała TAK na ślubnym kobiercu. To ją zniszczyło, więc dwa lata temu próbowała popełnić samobójstwo poprzez zrzucenie się z balkonu. Została znaleziona przez ojca. Ledwie oddychała i była nieprzytomna, a kiedy dotarła do szpitala, dowiedzieliśmy się o złamaniu kręgosłupa i urazie mózgu. Przeżyła, ale do końca swoich dni jest skazana na wózek inwalidzki i codzienne rehabilitacje. Uraz mózgu nie był groźny, dlatego jej umysł w dalszym ciągu jest sprawny. Od tamtej pory czuję wdzięczność, że jej nie straciłem, ale też wiem, że nigdy nie unieszczęśliwię w taki sposób żadnej kobiety.

- Cześć, Roth. – obok mnie ni stąd ni z owąd pojawia się Jalynn. Szlag. Spław ją, głupku! Nie musisz jej niańczyć. – Wyglądasz jakbyś zjadł nieświeżą makrelę.

- Nie lubię ryb. – burczę. – Mam po prostu kiepski poranek. Coś ode mnie chcesz?

Brawo, Javion. Zaczynasz być dupkiem! Cholera, nie chcę nim być, ale tylko zniechęcenie Jalynn sprawi, że mój ojciec przestanie o niej mówić, a moje uczucia pozostaną bez zmian.

- Ach rozumiem. Dzisiejszą twoją taktyką jest odpychanie mnie od siebie, ponieważ zacząłeś mnie lubić.

Ja pierdolę. Jest przenikliwa jak jej ojciec. Mam przyjebane.

- Nie dopowiadaj sobie. Po prostu nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

- Tak się składa, że ja chcę z tobą rozmawiać.

- Co za zmiana. – parskam śmiechem. – Jeszcze nie tak dawno temu dawałaś mi jasne sygnały, że mam się od ciebie odwalić.

- Ale potem ryzykowałam własnym życiem, aby wejść na dach tego zamku. Czy to nie oznaka pojednania i akceptacji ciebie w moim życiu?

- Nie. – kłamię. – Założyłem się z kumplami, że uda mi się ciebie poderwać. Zgodziłaś się na randkę, więc wygrałem.

Roth, jesteś sukinsynem!

- Randkę? – parska śmiechem, a jej mina wyraża czystą kpinę. Natomiast w jej oczach nie dostrzegam ani złości, ani żalu czy smutku. – Żartujesz sobie?

- Nie. Jestem śmiertelnie poważny.

- Słuchaj, Javion. Jeśli myślisz, że rozmawiam z tobą z własnej przyjemności to jesteś w błędzie. Najchętniej nie marnowałabym własnej energii, aby za tobą latać, więc możesz cmoknąć mnie w tyłek. Może i uważasz, że mnie poderwałeś, ale w gruncie rzeczy nie możesz nawet na to liczyć, bo twoja osoba nic dla mnie nie znaczy. W tym oto momencie możesz zniknąć mi z oczu i nigdy więcej nie próbuj ze mną rozmawiać. – wypowiada te wszystkie słowa bez najmniejszego zająknięcia, jakby naprawdę wierzyła we wszystko, co powiedziała. Te słowa płynęły prosto z jej serca, dlatego czuję się jak palant.

Jalynn odwraca się i uderza mnie w twarz swoimi włosami. Przez moment obserwuję, jak jej biodra kołyszą się w rytm jej kroków i dopiero, gdy dziewczyna znika mi z zasięgu wzroku, ruszam w kierunku klasy matematycznej.

Osiągnąłeś co chciałeś – zniechęciłeś do siebie Jalynn. Gratulacje, palancie. 

_______
Dzień dobry !
Jakie są wasze dotychczasowe wrażenia, co do tej historii ?

Dama z podziemnego świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz