ROZDZIAŁ PIĄTY

574 116 3
                                    

Gatlinburg to małe miasto w stanie Tennessee, gdzie spędzę rok ze swojego życia. Odkąd skończyłam cztery lata, niespełna rok po śmierci mojej matki, rozpoczęła się moja podróż. W każdym nowym miejscu spędzam z ojcem trzysta sześćdziesiąt pięć dni. Potem pakujemy swoje manatki, sprzedajemy zakupiony wcześniej dom, by kupić nowy w innym mieście i najlepiej w innym stanie kraju. Praca, którą wykonuje mój ojciec wymaga częstej zmiany otoczenia, choć i tak jestem mu wdzięczna, że nie muszę co miesiąc zaczynać nauki w nowej szkole. To byłoby wyczerpujące. Ale im jestem starsza tym bardziej czuję się tym wszystkim zmęczona. Wieczna podróż nie sprzyja w tworzeniu relacji z kimkolwiek. Nie mam przyjaciół (na własne życzenie, ponieważ każdego odrzucam), chłopaka, a nawet crush'a, jak większość nastolatek. Mogę uchodzić za odludka, introwertyka, który stroni od ludzi, lecz tak naprawdę to tylko wrażenie, które sama wywołuję, by nikt nie próbował się ze mną zaprzyjaźnić. Ja i tak zniknę i słuch o mnie zaginie.

W każdym razie Gatlinburg to urokliwe miasto, które otaczają niewielkie wzniesienia górskie. Kiedy tylko liście zaczną zmieniać swoją zieloną barwę na jesienną paletę kolorów zrobi się tutaj jak w bajkach Andersena – idealnie, miło i przytulnie. Pokonywanie trasy z domu do szkoły, kiedy przed oczami ma się wzgórza jest czystą przyjemnością, lecz gdy tylko parkuję samochód przed szkołą dopada mnie przygnębienie. Pomimo że to mój drugi dzień w tym miejscu, już nie mam ochoty spędzać tu połowy dnia. Po wczorajszym incydencie na stołówce, późniejszej pogadance z dyrektorem i rozmowie z ojcem, który coś przede mną ukrywa, naprawdę nie czuję, że polubię ten budynek wraz z kadrą nauczycielską i uczniami. Ech, zapowiada się najgorszy rok szkolny w moim życiu.

Wysiadam z samochodu, zabieram swoją czarną torbę z książkami i przemykam niezauważalnie do klasy, w której odbywają się zajęcia z geografii. W klasie panuje już dość spore zamieszanie, lecz ignoruję je i zajmuję swoje miejsce w ostatniej ławce. Dopiero gdy siadam zerkam w kierunku tłoczących się uczniów wokół jednego ze stolików. Wywracam oczami, kiedy dostrzegam jednego z futbolistów dmuchającego na palec panny „dokuczam bezbronnym" Welch. Co za krucha dziewczynka. Trzech innych nastolatków oraz dwie pozostałe dziewczyny obserwują tą scenę z zainteresowaniem, jakby mieli przed sobą królową szkoły i jej księcia na złotym tronie. Ich świat, ich sprawa.

Wyjmuję komórkę, by przejrzeć portale społecznościowe. Po prawdzie wszystkie moje konta wyglądają jakby prowadził je duch. Nie posiadam żadnych zdjęć ani wpisów. Na Instagramie obserwuje mnie kilka randomowych osób, których nigdy na oczy nie widziałam, a ja polubiłam tylko te profile, które mnie interesują, takie jak: przepisy gastronomiczne, jazda figurowa na łyżwach, motywatory, czy różne uczelnie wyższe. Nie potrafię się zdecydować, którą wybrać, choć nie czuję się w ogóle na siłach, by iść na jakiekolwiek studia. Nie wykluczam, że w przyszłości sama zostanę łowczynią głów. Po prawdzie tata nie byłby zadowolony z mojego wyboru, lecz zaakceptowałby go. Gdy wczytuję się w przepis makaronu z krewetkami w białym winie, czyjś plecak uderza o blat stołu tuż obok mnie. Spoglądam na intruza, który chyba pomylił miejsca ze zmarszczonym czołem. Mam przed sobą krótko ściętego, wysokiego blondyna. Na pierwszy rzut oka wygląda na wysportowanego, lecz ta ogromna bluza może ukrywać sporawych rozmiarów brzuszek. Zresztą mniejsza z tym. Po co zajmuje miejsce obok mnie?

- Cześć. – burczy pod nosem. Na moje oko nie wygląda na kogoś kto jest zadowolony z faktu, że dosiada się do mnie. W takim razie, dlaczego to robi? Nikt mu przecież tego nie narzucił, a w klasie jest kilka innych wolnych miejsc. – Jestem Javion. A ty?

- Wcale cię to nie obchodzi. – odpowiadam nonszalancko. – Więc nie kłopocz się, aby zagajać rozmowę, jeśli chcesz tu siedzieć, choć wolałabym abyś posadził swój tyłek gdzieś zupełnie indziej.

Dama z podziemnego świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz