ROZDZIAŁ TRZYNASTY

488 92 3
                                    

Nasza podróż trwa już piętnaście minut, kiedy Javion niespodziewanie skręca w boczną, wąską dróżkę. Marszczę brwi. Dlaczego wjeżdżamy na jakieś odludzie? Nie zadaję tego pytania głośno ze względu na własną ciekawość. Nie czuję przerażenia, będąc z tym chłopakiem, choć zapewne powinnam. Javion jest synem potężnego bossa kartelu, a to oznacza, że wystarczy krzywo na kogoś spojrzeć, aby stracić życie. Jednakże mój ojciec współpracuje z Tristanem Rothem, dlatego nie chcę siać żadnej paniki. Poza tym jestem pewna, że udałoby mi się sprać Javiona na kwaśne jabłko.

Droga pod nami staje się piaszczysta. Dookoła jest ciemno, a księżyc wskazuje jedynie kontury rosnących obok drzew i krzewów. Wycieczka na łono natury zapewne byłaby świetnym pomysłem, gdybym znała tą okolicę, a na niebie zamiast księżyca, świeciłoby słońce.

- Boisz się? – pyta Javion. Na mojej oko jest z siebie zadowolony. Zapewne czeka, aż wykażę choć najmniejszą oznakę paniki. Niedoczekanie twoje, panie ładny.

- Do odważnych świat należy, prawda? – uśmiecham się cynicznie, choć zapewne chłopak tego nie dostrzega. Wszędzie panuje mrok.

- Otóż to. – odpowiada, po czym zatrzymuje samochód pośrodku drogi. – Wysiadamy.

- Tutaj? – pytam ze sceptycyzmem. – znajdujemy się pośrodku niczego.

- Tak ci się tylko wydaje. Chodź, pokażę ci coś obłędnego.

- Kto w tych czasach używa słowa: „obłędny"? -pytam z rozbawieniem, a następnie wyskakuję z pojazdu prosto w błotnistą kałużę. Szlag by to! Odliczam w myślach do pięciu, po czym ignoruję mokre obuwie wraz ze skarpetkami i ruszam za Javionem, który prowadzi mnie prosto w leśny zagajnik.

- Jak widać, ja. – parska śmiechem. – Boisz się ciemności?

- Nie. – kwituję zgodnie z prawdą. – Jest w niej coś wyzwalającego.

- Co masz na myśli? – pyta z zaciekawieniem. Wspólnie wchodzimy w ciemny las, a jednym dźwiękiem jaki słychać są zgniatane liście i drobne gałązki pod naszym ciężarem. Mam nadzieję, że nie ma tutaj wilków, ponieważ jeśli mowa o dzikich zwierzętach to mogłabym niepotrzebnie spanikować.

- Za dnia każdy widzi cię wyraźnie. Ocenia każdy twój krok. Zastanawia się, dlaczego poszedłeś w lewą, a dlaczego nie wybrałeś kierunku w prawą. Tak jakbyś był na świecznikach prasy i paparazzi. Nocą zaś masz wrażenie jakbyś był sam. Otula cię mrok, a światło księżyca daje delikatną poświatę, wskazującą ci drogę. Czujesz się wolny, jakbyś zrzucał z siebie ciężar całego dnia. W nocy nie ma nic strasznego.

- Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. – przyznaje po chwili zastanowienia. – Ale masz rację. To dość mądre słowa, jak na siedemnastolatkę...

- A to dość głupie stwierdzenie jak na siedemnastolatka. – odpowiadam sarkastycznie. – Generalizujesz ludzi.

- Och, ja tylko sobie zażartowałem. – dotyka mojego przedramienia. Jego dotyk jest kojący. Jest jak bezpieczna przystań, do której cumuje się łódź. – Chodź, tędy. – kieruje nas w stronę ruiny jakiegoś budynku.

- Co to jest?

- Ruiny zamku, ale proszę nie pytaj mnie o jego historię. – odpowiada z wesołością. – Nigdy nie byłem nią zaineresowany.

- Dobra. – parskam śmiechem. – Co my tu w zasadzie robimy?

- Chcę ci pokazać najpiękniejszy nocny widok.

- Ckliwa odpowiedź. – stwierdzam z przekąsem. – Przypominam, że nie jesteśmy na randce.

- Tak się składa, że o tym wiem, panno mądralińska. Chcę jedynie podzielić się z tobą czymś osobistym.

Dama z podziemnego świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz