Rozdział szesnasty

58 5 0
                                    

~ Adaline Lock ~

– Aua... – syknął William, kiedy opatrywałam mu ranę przy brwi. Po wizycie mojego brata, twarz bruneta była w opłakanym stanie. Pod okiem pojawiał mu się już fioletowy siniak, przy którym trzymał mrożone truskawki. Resztą zajmowałam się ja. Było mi wstyd za brata, za to jak potraktował Willa. Z drugiej strony, nie wiem co niebieskooki nawyrabiał kilka lat temu. Może serio nie powinnam mu ufać?

– Co się wczoraj stało? – zapytał z chrypką w głosie. Zupełnie zapomniałam o wczorajszym wieczorze, przez to, co stało się tu pół godziny temu.

– Charles coś ci zrobił? – podpytał, poprawiając worek z truskawkami pod prawym okiem. Nie byłam w stanie się odezwać. Słowa ugrzęzły mi w gardle.

– Addy, proszę, powiedz co się stało – domagał się. Chwycił moją dłoń, którą chciałam nakleić mu plasterek na ranę. Spojrzałam w jego niebieskie oczy. Miał piękne oczy. Od zewnątrz tęczówki były granatowe, a im bardziej w środek były błękitne. Gdy tak się im przyglądałam, zauważyłam, że w lewym oku ma małą zieloną plamkę, którą ledwo dało się dostrzec. Wyglądało to trochę jak mała wysepka na oceanie.

– Ziemia do Adaline. – Pomachał mi przed twarzą, sprowadzając mnie na ziemię. Westchnęłam ciężko. Nie chciałam o tym rozmawiać. Nie wiedziałam nawet jak mam to ubrać w słowa. Wstydziłam się tego. Najchętniej wymazałabym to z pamięci. Wstałam z krzesła i podeszłam do okna. Otuliłam się swoimi ramionami, czując chłód na ciele. Nadal byłam tylko w koszulce, którą pożyczył mi mój sąsiad i nic poza tym. Majtki przecież rozerwali mi...

– Hej... Wiem, że może nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale możesz mi zaufać. Obiecuję, że nikomu nie powiem, chyba, że będę musiał. – William stanął za mną. Nie dotykał mnie, ale czułam jego emanujące ciepło. Znowu chciałam się w niego wtulić i rozpłakać. Tak dobrze spało mi się u jego boku. Nie wiercił się, nie chrapał, a co najważniejsze... Czułam się przy nim bezpieczna. Kilka razy zmienialiśmy pozycję w ciągu spania, ale za każdym razem między nami był obecny dotyk. Czy to jego ramiona wokół mojej talii, czy to moja ręka na jego torsie. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. To było coś, co chciałabym czuć każdej nocy. Szkoda, że nic do niego nie czuję... Jest dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela. Czy przyjaciele śpią ze sobą w jednym łóżku? Zdarza się. No więc to pewnie to.

– Chciałabym ci o tym powiedzieć, ale... Nie potrafię...

– Czy on... Cię zgwałcił? – zapytał, jakby bał się to wypowiedzieć.

– Nawet nie zdążyłam się z nim zobaczyć...

– Teraz jestem już kłębkiem nerwów. Adaline, powiedz co się stało, że wróciłaś tak wcześnie do domu i to w takim stanie? – Rozpłakałam się. Znowu zaznałam jego ciepłego dotyku. Will przytulił mnie do siebie. Usiadł na kanapie i posadził mnie sobie na kolanach. Zobaczył, że zaczęłam drżeć, więc okrył nas kocem. Ponowny raz się w niego wtuliłam. Był taki kochany. Nie sądziłam, że jest takim mężczyzną. Takim troskliwym i martwiącym się.

– To było okropne... – wyszeptałam w końcu, opanowując swoje emocje. Odsunęłam się od niego, patrząc w oczy. Czekał, aż powiem coś więcej. Odgarnął mi kosmyk włosów za ucho i pogładził po policzku, ścierając łzy, które nadal płynęły.

– Było ich trzech... Trzymali mnie... Chciałam się im wyrwać... – Urywałam co chwilę. Przymknęłam powieki, czując się bezsilna. Brzydziłam się tym i sobą. Will skupiony na tym co mówię, głaskał mnie po plecach. Jego wyraz twarzy zmieniał się z każdym moim wypowiedzianym słowem.

– Dotykał mnie... Boże... To było obrzydliwe... – Zakryłam twarz dłońmi, chcąc się ukryć.

– Czy...

Fake DestinyWhere stories live. Discover now