Rozdział dziewiąty

Start from the beginning
                                    

- Sporo mi o tobie opowiadała. A raczej mówiła w samych superlatywach. - Owszem, było mi bardzo miło, że starsza kobieta jest przekonana o moich zaletach, ale ja mam też wady. I raczej te wady przesądziłyby o tym, że nie jestem jednak taki super. Już chyba samo sypianie z kim popadnie, eliminuje mnie z wyścigu o jej rękę.

- To bardzo mi miło... - Poczułem jak jej ramię ociera się o moje. W tym momencie przestałem oddychać. Ta kobieta nie wiedziała co właśnie ze mną robi. Nie chcąc, złapałem z nią kontakt wzrokowy. Zjechałem na jej usta, które były lekko rozchylone. Tak bardzo chciałbym spróbować tych niebiańskich ust. Spod jej bluzki wystawało ramiączko czarnego stanika. Tego było już za wiele. Ledwo co się tutaj na nią nie rzuciłem. Wiem, że jej chodzi o coś więcej niż seks. A może nie wiem? Wiem, że jej babcia nie byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że uprawialiśmy seks i na tym się skończyło.

- Może...

- Wiesz, bardzo schlebia mi to, że myślisz o mnie w samych najlepszych kategoriach, ale ja... Nie jestem idealny. I lepiej, żeby to, co miało między nami zajść, nie zajdzie. - Przerwałem jej, bo jeśli jeszcze minutę spędzę w jej towarzystwie, to chyba wybuchnę. Chwyciłem kubek z kawą i ruszyłem do drzwi. Zagrodziła mi przejście, stojąc bardzo blisko mnie. Nasze ciała się ze sobą stykały, a moja wyobraźnia zrobiła fikołka.

- Chyba wiem o czym myślisz... - szepnęła, wodząc wzrokiem po mojej twarzy. Rozgrzała mnie tym do czerwoności. Mocniej ścisnąłem kubek z wrzącym napojem.

- Lepiej, żebym przestał. Mógłbym wtedy stracić kontrolę... - Położyła dłoń na moim torsie, patrząc mi głęboko w oczy. Przestań, Will! Nie możesz jej tak wykorzystać!

- Posłuchaj, nie sądzę, że chcesz być kolejną kobietą, która wyląduje w moim łóżku. - Brunetka lustrowała mnie wzrokiem. Nie mogłem odgadnąć jaki to był wzrok. Chociaż bardzo chciałem ją wyminąć, to nie mogłem. Byłem przyczepiony do podłogi. Moje stopy nie chciały się od niej oderwać. Żadna kobieta mnie tak jeszcze nie zahipnotyzowała. Nie mam pojęcia co to za sztuczki. Może ci Martiñezi to rodzina magików, czy coś?

- Może będę wyjątkiem? - zapytała.

- Żadna nie jest wyjątkiem. Nie jestem stworzony do związków. Przepraszam cię, Gloria. - Mówiąc te słowa, udało mi się od niej uciec. O mało co nie wylałem kawy przez te emocje.

Nie sądzę, że kiedyś, jakiejś kobiecie uda się mnie usidłać. Nie jestem typem, który lubi związki. Ba, ja nawet w takim nigdy nie byłem. Nie ciągnie mnie, więc po co? Życie singla wcale nie jest takie złe. Mogę robić co chcę, nie martwiąc się co pomyśli moja druga połówka. Nie wierzę w to. W te historię o drugich połówkach. To ja jestem całością i nie potrzebuję nikogo, żeby mnie wypełniał. Co za bzdury.

-•••-

Wszedłem do szpitala, w którym pracuje mój przyjaciel. Po skończonej pracy, postanowiłem go odwiedzić i pogadać o tym, co się wydarzyło w domu spokojnej starości. Dokładnie wiedziałem na którym piętrze zazwyczaj przesiaduje Jake, więc od razu się tam udałem. Mijając ciekawskie spojrzenia pielęgniarek, dostałem się na piętro ortopedii. Swoją drogą, może zabiorę dziś ze sobą do domu jedną z tych pielęgniarek. Niektóre z nich naprawdę są niezłe. Po ich minach wnioskuję, że też z chęcią zobaczyłyby mnie nago.

- Nawet o tym nie myśl, stary. - Jakob niespodziewanie pojawił się obok mnie. Przyłapał mnie na gorącym uczynku, po właśnie gapiłem się na tyłek jednej z kobiet tu pracujących. To niesamowite, że on i ja często wiemy o czym w danym momencie myślimy. Jakbyśmy czytali sobie w myślach. Jak bliźniaki czy coś w tym stylu. W sumie to prawie moglibyśmy nimi być, bo dzieli nas tylko jeden dzień. To oczywiście ja jestem ten starszy. Czy mądrzejszy? Zależy w jakiej kwestii. Na pewno nie w kwestii związków, ale to już wszyscy wiemy.

Fake DestinyWhere stories live. Discover now