Rozdział 7. Czwarty turnus

14 4 6
                                    

W grudniu dowiedziałam się, że Wojtek zerwał z Lilianną

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

W grudniu dowiedziałam się, że Wojtek zerwał z Lilianną. Uznał, że woli wrócić do swojej byłej niedoszłej. Nie zdziwiło mnie to specjalnie, żal mi było jedynie Lilki, bo bardzo po tym rozstaniu płakała.

Zerwałam kontakt zarówno z nią jak i z nim. Nie zależało mi na tym, ani mnie ci ludzie grzali, ani ziębili. Tak się po prostu stało, a ja nie zamierzałam się nad tym rozwodzić.

Pod koniec stycznia przyjechałam na oddział po raz czwarty. Przed wyjazdem tata dał mi swój malutki krzyżyk, żebym mogła go sobie powiesić gdzieś nad łóżkiem.

Trafiłam na salę numer pięć, gdzie na osiem nastoletnich dziewczyn przypadała jedna łazienka. Chodziłam się kąpać o nieludzko wczesnych godzinach, żebyśmy wszystkie mogły wyrobić się przed ciszą nocną.

Obok mnie leżała taka dziewczyna, nazywała się Emilia. Miała siedemnaście lat i przez większość doby odczuwała ból w całym ciele. Piotr myślał, że to młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów, ale nie chciał stawiać żadnej diagnozy, bo zwyczajnie nie posiadał do tego uprawnień. Nikt nie wiedział, co biedaczce dolega. Leczyli ją, ale nie wiedzieli na co.

Dużo rozmawiałyśmy. O niej, o jej przygodach harcerskich, o boksie tajskim, o życiu i nawet trochę o Bogu. Któregoś dnia wchodząc do łazienki zauważyła mój krzyż, który zawiesiłam przy łóżku.

— Co to za krzyżyk? — prychnęła. — On się przy mnie do góry nogami przewróci, wiesz o tym?

— Bardzo nie lubię takich żartów...

Zmarszczyła nos i zniknęła za drzwiami.

Chciała kiedyś zrobić sobie tatuaż. Koniecznie musiało to być serce owinięte drutem kolczastym. Odszukała w telefonie wzór i pokazała mi go. Nie spodobał mi się, ale rzecz jasna nie powiedziałam jej o tym.

W niedzielę poszłam do szpitalnej kaplicy na Eucharystię. Zapytałam Emilię, czy chciałaby pójść ze mną.

— Nie lubię takich miejsc — odparła ostro. — Ostatni raz w kościele byłam trzy lata temu, na pogrzebie babci i jakby... ta, no wiesz...

Nie wiedziałam, ale czego się domyśliłam, to moje.

***

W drugim tygodniu turnusu napisał do mnie ojciec Jerzy, zaskakując mnie wieścią o bierzmowaniu na początku marca. Zaaferowana i owładnięta paniką zadzwoniłam do Rity.

— Stara, czy do ciebie Jerzy też napisał, że bierzmowanie jest czwartego marca?

— Nie? A nie, czekaj. Tak, pisał. — wyrzucała z siebie dziewczyna.

— Robimy coś z tym?

— Przecież ciebie i tak nie ma w Katowicach — zauważyła przytomniejsza już Rita. — Co ty byś chciała zrobić?

Krzywa rzeczywistość [15+]Where stories live. Discover now