ROZDZIAŁ XXIX - VINCENT

1.6K 42 1
                                    

„Kelner podszedł do niej z pytaniem, czy ma ochotę na coś jeszcze. Spojrzała na pustą szklankę po kawie. Co miała mu powiedzieć? Chciała miłości, ale nie mogła jej zamówić. Nigdzie.”

Monika A. Oleksa, Miłość w kasztanie zaklęta

Od kilkunastu dni żyłem schematami. Całą noc i połowę dnia spędzałem na czuwaniu przy łóżku Grace, a resztę dnia wykorzystywałem na regeneracyjny sen. Nie docierało do mnie nic z otaczającej rzeczywistości. Żyłem programowo, wykonując codziennie te same czynności.
Spojrzałem na tarczę zegara, zauważając, że dochodzi trzynasta. 
Miałem niespełna godzinę, by jak co dzień znaleźć się w sali szpitalnej panny Davies. Jej stan był stabilny, ale nie zmieniło się nic, co mogłoby przybliżyć ją do wybudzenia.
Jej ciało nie zdążyło się zregenerować na tyle, by podjąć walkę z rzeczywistością. Byłem trochę smutny i nawet bardzo zły, że nie potrafiłem ochronić jej przed głupstwem, które popełniła. Gdybym wtedy, tego dnia. Nie pozwolił jej opuścić swojej posiadłości. Gdybym nie pozwolił odejść jej z bronią... Podejrzewałem, że chciała zabić Marcosa. Ona jednak nie pomyślała, że mężczyzna przejrzy jej poczynania znacznie szybciej niż przypuszczała.

— Davies, Davies... — Mruknąłem pod nosem, chwytając w dłoń piankę do golenia. Zarost, który nosiłem na twarzy, dodawał mi parę lat. Nie potrafiłem wytłumaczyć co powodowało u mnie chęć zmiany wyglądu. Być może moja podświadomość pragnęła, by wybudzająca się ze śpiączki Grace, zobaczyła we mnie ideał. W głowie układałem tysiąc scenariuszy odnośnie tego co jej powiem, kiedy nasze spojrzenia się zejdą. Jak zareaguję, kiedy zobaczę jej tęczówki na swojej osobie.
Śmiem twierdzić, że to właśnie ta myśl napędzała mnie do życia. I to ta wizja, pragnęła bym o siebie zadbał.

— Vincent, mam dla ciebie dobre informację. Posłuchaj, Marcos ukrył się w domu należącym do jego, nie żyjących już prapradziadków.

— Gdzie.

Byłem tak skupiony na myśli o Grace, że nie zauważyłem, kiedy w przejściu mojej toalety pojawił się Antonio. Bez zbędnych zaproszeń usiadł na rogu wanny i zadowolony przekazał mi swoje ustalenia dotyczące mojego najgorszego wroga. Byłem zły, że Marcos zachowywał się jak tchórz i że bawił się ze mną w kotka i myszkę. Uciekał przede mną i moimi ludźmi, zaoszczędzając czas, który był najcenniejszy. Tym sposobem miał przed nami przewagę, dość istotną. Warknąłem zażenowany, uderzając dłonią w marmurową umywalkę.

— We Francji.

Wypuściłem powietrze z ust, widząc w odbiciu lustra jak moje oczy ciemnieją ze złości.

— Sukinsyn. — syknąłem pod nosem, nachylając się nad umywalką. Odkręciłem kurek z zimą wodą, by po paru sekundach opłukać nią sobie twarz. Czynność ta na moment ostudziła moje rozżarzone emocje, jednak tylko na moment.

— Niczym się nie martw Vincent, opiekuj się Grace, załatwię Marcosa i jego ludzi. Obiecuję, że na własnej skórze przekona się czym jest zemsta Calvierta.

— Sęk w tym, że sam chciałbym mu to udowodnić, Bracie. — wyminąłem Antonia, kierując się w stronę sypialni. Usiadłem na skraju łóżka, zaciskając dłonie w pięści. Z każdą mijającą chwilą czułem, że wystarczy złe spojrzenie mojego brata, bym wyładował na nim złość.

— Kurwaa! — krzyknąłem, zupełnie niekontrolowanym głosem. Zerwałem się z dotąd zajmowanego miejsca i nie zważając na obecność Antonia, uderzyłem pięścią w pobliską ścianę. Wpadłem w furię, strącając z stojącej nieopodal szafki wazon z kwiatami. Stały tu niespełna jeden dzień i Lydia raczej będzie niezadowolona z faktu, że właśnie je zniszczyłem. Kątem oka spojrzałem na brata, który stał w drzwiach pomiędzy łazienką a moją sypialnią.
W przeciwieństwie do mojej złości on emanował spokojem.
Wkurwiło mnie to jeszcze bardziej.
Rzuciłem w jego kierunku ołowianą figurką i na swoje szczęście uniknął bliskiego kontaktu z nią. Słyszałem odgłos upadającego przedmiotu na cholernie drogą armaturę w toalecie. Nim zdążyłem przeklnąć pod nosem, naprzeciwko mnie znalazł się Antonio, który nie omieszkał uderzyć mnie w twarz. Na ułamek sekundy mnie to otrzeźwiło, jednak już po chwili rzuciłem się na niego.

You'll be mine [18+]Where stories live. Discover now