'Cause we were just kids when we fell in love
Not knowing what it was
I will not give you up this time
But darling, just kiss me slow
Your heart is all I own
And in your eyes, you're holding mine

Szatyn odchrząknął, obejmując niższego chłopaka w talii, w rezultacie zbliżając ich do siebie.
"Kurwa już bardziej normickiej piosenki nie mógł dać. Czuję się jak na weselu millenialsów." prychnął, próbując nieco rozluźnić atmosferę i tym samym zwrócić na siebie uwagę partnera.
"Nie znam osoby w naszym wieku, która by nieironicznie słuchała Eda Sheerana. Totalnie." Will cicho się zaśmiał, kątem oka zerkając na swojego chłopaka.
Zauważając to, Mike zaśpiewał półgłosem linijkę piosenki, w której autor śpiewał 'You look perfect tonight', robiąc przy tym nagłupsze miny, które tylko potrafił.
"Zamknij się." Will zaśmiał się, zakrywając mu dłonią usta. Podchodząc trochę za blisko, nadepnął przez przypadek na stopę wyższego chłopaka, który skrzywił się i wymamrotał coś niezrozumiałego.
"Karma." odpowiedział speszony, spuszczając wzrok i delikatnie się rumieniąc.
"Mogę chociaż dostać buziaka?" zaśmiał się wyższy chłopak, po czym przytulił do siebie bruneta, nadal kołysząc się w rytm muzyki.
Will kontrolnie rozejrzał się po sali, po czym spojrzał na szatyna z pytającym wzrokiem. Uśmiechając się, pochylił się w stronę niższego chłopaka, który szybko cmoknął go w usta. Zanim zdążył się oddalić, Mike wykorzystał sytuację i odważnie go pocałował, co było dla bruneta dość dużym zaskoczeniem. Po chwili jednak zamknął oczy i oddał pocałunek, kompletnie zapominając o wszystkich barierach. Muzyka i pary tańczące obok nich stały się jedynie tłem, na które i tak żaden z nich nie zwracał uwagi. Kiedy się od siebie oderwali, Will wtulił się w chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu. Szatyn uśmiechnął się do siebie, gładząc go po plecach. Chwilę po tym DJ puścił kolejną piosenkę Eda Sheerana, na co obaj spojrzeli na siebie, momentalnie się krzywiąc.
"Spierdalajmy stąd." rzucił Mike, wzruszając ramionami.
"Nie przeżyjesz kolejnego tańca ze mną? Obiecuję, że teraz będę patrzył pod nogi." zaśmiał się, przypuszczając, że jak zwykle była to ironia.
"Nie, mówię poważnie." odpowiedział szatyn, patrząc na swojego chłopaka, który spojrzał na niego z zakłopotaniem.
"Nie musimy tu przecież być, prawda?" dodał, po czym nie czekając na odpowiedź, spontanicznie pociągnął za sobą chłopaka w stronę wyjścia.
"Mike, zaczekaj!" krzyknął Will, próbując omijać tańczące pary i przepraszając każdą, na którą przez przypadek wpadł.
"Czemu biegniemy?" zaśmiał się, kurczowo trzymając go za rękę.
"Nie wiem, żeby było bardziej dramatycznie." wyższy chłopak odpowiedział mu śmiechem. Po chwili obaj znaleźli się na parkingu przed budynkiem.
"Jesteś najbardziej randomową osobą jaką znam, przysięgam." brunet pokręcił głową, próbując złapać oddech.
"Ale wciąż mnie kochasz." odpowiedział, siadając za kierownicą.
"Gdzie jedziemy?" Will spytał ciekawsko.
"Właśnie nad tym myślę...po drodze się coś znajdzie." wzruszył ramionami, po czym wyjechał na głową drogę.

Przemierzając praktycznie już całkiem wyludnione ulice miasta, Mike rozmyślał nad miejscem, w które mogliby pojechać. Dużą wadą Hawkins był kompletny brak nocnego życia, dlatego większość knajp i restauracji nie była czynna do późna. Po godzinie 22 otwarte było tylko kino, nocne sklepy i stacja paliw. Bezcelowe poszukiwania zawiodły ich prawie na sam koniec miasta, w okolice lasu. Kiedy obaj w zasadzie zdecydowali już, że najlepiej byłoby po prostu wrócić do domu, szatyn wpadł na lepszy pomysł niż zawrócenie się po zmarnowanej prawie pół godzinie jazdy.
"Kiedyś uczyliśmy się tu puszczać kaczki, pamiętasz?" uśmiechnął się, zatrzymując samochód w pobliżu jeziora nazywanego przez mieszkańców Lovers Lake. Było tak, ponieważ kształtem przypominało ono serce. Światło księżyca w pełni odbijało się w idealnie gładkiej tafli wody, tworząc tym samym nastrój jak z filmu. Mike podniósł kamyk, który wydawał mu się całkiem dobry do wykonania wspomnianej czynności. Z pełnym skupieniem podszedł bliżej jeziora, przymierzając się do rzutu.
"Tak myślałem, wciąż jestem profesjonalistą." powiedział dumnie, obserwując jak jego kamyk dwa razy odbił się od powierzchni wody zanim wylądował na dnie.
"Spróbujesz mnie pobić?" spytał, podając nowy kamyk chłopakowi stojącemu parę kroków za nim. Will w odpowiedzi uśmiechnął się, po czym stanął obok.
"Zabrałeś mnie tu tylko po to, aby udowodnić, że wciąż jesteś w tym lepszy ode mnie, prawda?" spytał sarkastycznie, gdy jego kamyk od razu po rzucie zatonął.
"To też, ale nie tylko po to." zaśmiał się szatyn, po czym puścił kolejną kaczkę.
"Przyjechaliśmy tu żebym miał wymówkę, że nie zmarnowałem paliwa na krążeniu po tej dziurze." dodał, a kiedy zauważył morderczy wzrok swojego chłopaka, natychmiastowo do niego podszedł, rzucając przy tym krótkie 'no przecież żartuję'.
"Wiesz jak wygląda duży wóz? Jest tam, na prawo." powiedział brunet, pokazując palcem na niebo pełne gwiazd. Mike uśmiechnął się do niego, po czym skrzyżował ręce i również oparł się o maskę samochodu. Samochód stał na tyle blisko, że z tej odległości byli w stanie widzieć całe jezioro.
"Zimno ci?" spytał, kiedy usłyszał ciche pociągnięcie nosem ze strony drugiego chłopaka. Mimo tego, że był luty i wciąż chodziło się w ciepłych ubraniach, brunet pokręcił przecząco głową, po czym skrzyżował ręce na piersiach.
"Nie kłam." powiedział wyższy chłopak, obejmując go ramieniem. Will posłał mu ciepły uśmiech, po czym bez słowa wtulił się w niego. Przymykając delikatnie oczy, położył głowę na ramieniu szatyna, który po chwili oparł o nią swoją własną.
"Wiesz co najbardziej lubię w naszej relacji?" spytał po chwili ciszy, wciąż głaszcząc ramię niższego chłopaka.
"To, że wiem o tobie takie szczegółowe rzeczy jak, na przykład, jakie płatki lubisz najbardziej do mleka, albo że wciąż lubisz zasypiać przy świetle lampki lawowej, którą trzymasz w pokoju od 13 urodzin, a mimo to nadal odkrywam nowe. Niesamowite." powiedział, uśmiechając się do siebie.
"Może ta piosenka, do której tańczyliśmy wcale nie była taka głupia..." odpowiedział brunet, wpatrując się w niezmienioną, spokojną powierzchnię wody.
"Nie pomyśl tylko, że jestem jakiś psychiczny, ale może od dawna zaplanowane było, że mieliśmy być razem. Wszystko co chcę ci przekazać to...mam nadzieję, że naprawdę czujesz się kochany i wiesz, że zawsze będę przy tobie." dodał, po czym spojrzał mu oczy, które zdawały się lśnić tym samym światłem, które oświetlało scenerię przed nimi.
"Kocham cię, Mike. Jesteś najwspanialszą osobą, którą poznałem w swoim życiu i nic tego nie zmieni. Nawet jeżeli kiedyś nasze drogi się rozejdą, nadal będę tak uważał."
Szatyn uśmiechnął się do niego, gdyż w tym momencie nie mógł znaleźć odpowiednich słów, które miałyby tą samą wagę. Przesuwając dłoń na policzek chłopaka przed sobą, zakreślił na nim kciukiem małe kółko, po czym przysunął się bliżej, składając na jego ustach szczery pocałunek.
"Dziękuję i mam nadzieję, że w zamian dostajesz ode mnie to samo." powiedział, delikatnie szturchając go nosem. Will skinął głową, odwzajemniając ten sam gest.
"Możesz mi obiecać jedną rzecz?" spytał, odsuwając się od twarzy bruneta, tylko po to, aby stanowczo spojrzeć mu w oczy.
"Nawet jeżeli któremuś z nas nie uda dostać się na studia...i tak wyjedziemy stąd razem." dodał, niepewnie przysuwając w jego stronę mały palec.
"Obiecuję.'" odpowiedział niższy chłopak, złączając ze sobą ich palce, w celu zawarcia obietnicy. Mike przytulił go do siebie, a kiedy poczuł jak Will delikatnie wzdrygnął się z zimna, cicho się zaśmiał.
"Wracamy, bo się przeziębisz." powiedział, delikatnie klepiąc go po plecach.
"Zdajesz sobie sprawę, że zostawiliśmy kurtki w szatni, prawda?" spytał brunet, wsiadając do samochodu.
"Jedziemy po kurtki, a potem odwiozę cię do domu." Mike wyszczerzył zęby, pokazując oba kciuki w górę. Drugi chłopak zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.

Always by your side//byler Where stories live. Discover now