Fatalne wyczucie czasu

Start from the beginning
                                    

– Dowiedziałem się dzisiaj, co jest moim największym pragnieniem – wyznał. – Zobaczyłem wszystko, czego pragnie moja dusza.

Serce Marinette straciło rytm. Gdy wcześniej rozmawiał o tym z Biedronką, oboje próbowali sobie wmówić, że ta wizja nic nie znaczyła. Że była spreparowana, by ich osłabić. Oczywiście dobrze wiedziała, że tak nie było, ale musiała sprawić, żeby Kot uwierzył w coś innego. I ona też musiała w to uwierzyć.

Bezskutecznie.

– Więc... czego pragniesz? – zapytała cicho. – Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz – zastrzegła zaraz. – To nie mój interes. Nie chcę być wścibska, ani...

– Rodziny – przerwał jej, ponownie wbijając wzrok w zachodzące powoli słońce. – To jest moje pragnienie. Prawdziwa rodzina. Miejsce, do którego mógłbym przynależeć.

– O-och – bąknęła, rumieniąc się. – Z kimś... z kimś konkretnym?

Kot uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.

– Zaraz po tym, jak wyrwałem się z tego snu, myślałem, że tak. Że chodzi tu o Biedronkę. Była częścią tej wizji, więc wydawało się to logiczne. Ale im dłużej o tym myślę... – Przeniósł wzrok na Marinette i posłał jej dość smutny uśmiech. – Nie chodziło o nią. Moim pragnieniem było to, co razem w tym śnie budowaliśmy, ale ona była tylko wizualizacją, niezbędną do tego, by ten sen uwiarygodnić. Ideą.

Nie chciała tego słyszeć. Pękało jej serce, gdy o tym mówił i nie rozumiała dlaczego.

– Przynajmniej jednak już wiem, czego pragnę – dodał. – Dobrze jest poznać siebie w ten sposób. Otworzyło mi to oczy. Tak naprawdę.

– To chyba dobrze – szepnęła, unikając patrzenia na niego.

– Tak – potwierdził, patrząc na nią z pewnym rozmarzeniem. – Bardzo dobrze.

***

Prawda spłynęła na nią dość niespodziewanie. Najpierw zorientowała się, że zaczyna postrzegać Kota w innym świetle. Jej serce szybciej biło za każdym razem, gdy podawał jej rękę, a w brzuchu tańczyły motyle, gdy tylko posyłał w jej stronę spojrzenie. Na początku myślała, że to pozostałości po Śnie, ale dni mijały, a uczucie nie znikało, tylko rosło w siłę.

I nagle, po skończonym patrolu, gdy Kot zbierał się do odejścia, dotarło do niej, że nie chce się z nim rozstawać. Że niemal fizycznie sprawia jej to ból. Że chce spędzać z nim tyle czasu, ile się da, bo... bo...

Bo się w nim zakochała.

Nie wiedziała kiedy, ani jak. Czuła wręcz, jakby ta miłość przyszła ukradkiem i nieproszona rozgościła się w jej sercu. Nie mogła jednak wypierać się faktu, że w niej była. Królowała w jej sercu i ani myślała odejść.

– Zaczekaj! – Biedronka chwyciła Kota za ogon nim ten zdążył przeskoczyć na sąsiedni dach. – Naprawdę musisz już iść? – spytała. – Jest jeszcze dość wcześnie. Moglibyśmy gdzieś razem pójść.

– W sumie... – Kot zerknął na zegarek w komunikatorze. – Myślę, że jeszcze przez pół godziny nikt nie zauważy, że mnie nie ma – uznał, uśmiechając się szeroko. – To gdzie byś chciała się wybrać?

Z tobą? Wszędzie.

– Możemy pójść po te nasze ulubione smoothie, a potem skoczyć na Pont des Arts – zasugerowała nieśmiało.

Miała nadzieję, że może nie zorientuje się, że próbowała odtworzyć jedną ze scen ich Snu. Kot jednak lekko zmarszczył brwi.

– Jesteś pewna? – spytał. – To brzmi dość romantyczne. Chyba nie chcesz, żeby znowu uznano nas za parę? – zakpił, wspominając katastrofę, jaką było ogłoszenie ich Parą Roku.

Miraculum: opowiadaniaWhere stories live. Discover now