38

809 38 3
                                    

Jestem pewna ze idąc po klatce apartamentowca, w którym mieszkam, zostawiłam za sobą mokry ślad, prowadzący do naszego mieszkania. Mam nadzieje, że sąsiedzi, których mijałam nie wzięli mnie za furiatkę i pomyśleli, że to deszcz rozmazał mi makijaż, a nie łzy.

Nacisnęłam na klamkę, wchodząc do mieszkania. Na korytarz od razu wybiegła mama z telefonem w dłoni.

- Boże dziecko! Dzwoniłam do ciebie, a tata po ciebie pojechał. Po co ci telefon, skoro z niego nie korzystasz? Pola? Pola, co się stało?- zaczęła panikować, jednak zaprzestała, przyglądając się mojej twarzy. Gdy mnie zapytała co się stało, sprawiła, że wstrząsnął mną jeszcze głośniejszy szloch.- Pola, powiedz coś..

- Mateusz on znów..- nie dokończyłam zdania, gdyż nie potrafiłam. Łzy spływały z taka częstotliwością, że można by powiedzieć, iż się nimi dusiłam.

Czułam się okropnie. Beznadziejnie i brudno.

- Boże dziecko..- mojej mamie również załamał się głos, a w jej oczach zgromadziły łzy, które wstrzymywała, chcąc okazać mi wsparcie. Kobieta wiedziała o tym co się w przeszłości między nami działo. To ona mi fundowała regularne wizyty u psychologa i codziennie poświęcała mi czas żebym poczuła się w końcu dobrze. A teraz to się znów powtórzyło.- Zabiję go.- warknęła, biorąc mnie w swoje objęcia. Oparłam głowę na jej ramieniu, i w tym momencie przed moimi oczami pojawiła się ciemność, a jedyne co słyszałam to głucha cisza.


***

- To poważne?

- Podejrzewamy anemię, na szczęście nie, aż tak zaawansowaną żeby zagrażała życiu. No i przede wszystkim powodem jest zbyt duże przemęczenie organizmu. Pani córka musi zmienić tryb swojego życia i więcej odpoczywać.- otworzyłam powoli oczy, jednak szybko je potem zamknęłam, żałując że spróbowałam to zrobić. Z prawdopodobnie okien, przebijało się jasne światło, które było wręcz oślepiające.

Podjęłam kolejną próbę otworzenia oczu, jednak tym razem lekko przysłoniłam je dłonią. Podniosłam się do siadu i zaczęłam rozglądać po pomieszczeniu.

- O! Obudziłaś się.- moja mama podeszła prędko do łóżka, składając pocałunek na moim czole. Dłonią gładziła mnie po włosach.- Zemdlałaś przedwczoraj. Masz anemię, ale damy radę ją wyleczyć. Poza tym musisz trochę odpocząć.

Wypuściłam głośno powietrze, zdając sobie sprawę ze tego, że po tym jak przez najbliższy czas żyłam to raczej niedziwne. Kiwnęłam głową, odgarniając z czoła kosmyk swoich włosów.

Byłam w swoich ubraniach, ale innych niż przedwczoraj. Chyba nadal bym była mokra, gdybym w nich została.

Zobaczyłam, że w zgięciu moje ręki znajduje się wenflon. Posłałam pytające spojrzenie mojej mamie, która cmoknęła i po chwili się odezwała, mówiąc że podano mi kroplówkę.

- Wyjdziemy stąd dziś?- zapytałam, opierając brodę o swoje kolana. Blondynka kiwnęła głową i wkazała ręką w stronę drzwi.

- Właśnie cię wypisują. Zaraz ci wyjmą wenflon i wrócimy do domu.- uśmiechnęła się, kładąc swoją dłoń na mojej.- Podjedziemy aby do apteki, żeby wykupić leki z recepty.

***

- Wiem Pola, że to dla ciebie trudny temat, ale myślę że Michał to zrozumie. Powinnaś z nim porozmawiać i mu to powiedzieć.- odparła moja mama, stawiając przede mną talerz z jedzeniem.- Zjedz.

- Boję się, że będzie na mnie patrzył jakbym była słabsza. Będzie mu mnie żal albo będzie obrzydzony, i już nigdy nie spojrzy na mnie tak samo.- westchnęłam, biorąc kęs jedzenia.

- Pola, a komu by nie było cię żal?- zapytała moja mama, na co wzruszyłam ramionami.- Przemyśl to, ale ja nadal sądzę, że zgodzi się porozmawiać i zrozumie, co tak na prawdę miało miejsce. Przecież nie robiłaś nic z Antkiem i Michał powinen cię wysłuchać i to zrozumieć. Jak będziesz czegoś potrzebowała to do mnie dzwoń.- blondynka złożyła na moim czole pocałunek i wyszła do korytarza zakładając płaszcz, po czym wyszła, zostawiajac mnie samą. Minął dzień odkąd wyszłam ze szpitala i narazie nikt z moich znajomych o tym nie wie i w sumie to trochę mi głupio, że im nie powiedziałam, ale nie chcę być jak jakaś atencjuszka.

Hania Nowak do grypy Gombao33
matczak i mierkiewicz, przyjdziecie w końcu do szkoły?
w sensie matczak był
ale już poszedł

Wygi
no właśnie
się zmył już po pierwszej lekcji
razem gdzieś jesteście i nic nam nie mówiliście co?
niefajnie tak knuć za naszymi plecami
chyba że to te wasze miłosne sprawy

Zmarszczyłam brwi, odczytując wiadomość na temat tego, że Matczaka też nie ma w szkole. Weszłam na snapa żeby sprawdzić jego lokalizacje i wyglądało na to, że właśnie gdzieś jedzie. Otrząsnęłam się i odłożyłam telefon, kontynuując jedzenie, a potem połknęłam tabletki, które przepisał mi lekarz. Było ich chyba siedem. Połowa to witaminy, a reszta to jakieś bzdety.

Gdy skończyłam wrzuciłam talerz do zlewu, twierdząc że potem włożę go do zmywarki, jednak wiedziałam dobrze, że to się nigdy nie wydarzy.

Gdy zmierzałam do swojego pokoju i już byłam w połowie schodów, zadzwonił dzwonek do drzwi.

 PRESJA WYŻSZOŚCI || mataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz