25

1.2K 49 3
                                    

Wyszłam ze szkoły, kierując się do wyjścia. Zobaczyłam, że przy ogrodzeniu stoi Matczak i depcze papierosa, którego widocznie wcześniej spalił. Będąc pewna, że to on przyspieszyłam, po chwili znajdując się obok niego.

- Jestem.- rzuciłam, normując oddech i przymykając oczy żeby pozbyć się czarnych mroczków, które z nikąd się pojawiły zasłaniając mi pole widzenia. Brunet skinął głową i położył swoją dłoń na moje plecy prowadząc mnie w stronę ubera, który stał przy chodniku.

Wsiedliśmy do niego, uprzednio witając się z kierowcą. Byłam lekko podekscytowana tym, że Matczak zaprosił mnie do siebie z jakiegoś powodu, jednak nie chciałam tego okazywać żeby nie wyjść na głupią, gdy się okaże że to nic ważnego.

- Ciekawe czemu tak wcześnie zaczęli próby do poloneza..- zastanawiał się Matczak, bawiąc się moimi pierścionkami na dłoniach.

- Pytałam się tych prowadzących nauczycielek i powiedziały, że pierwszy raz przygotowują młodzież do poloneza i ma być idealnie.- wytłumaczyłam, wyglądając przez okno. Samochód się zatrzymał i po zapłaceniu, wyszliśmy z pojazdu, kierując się do domu Matczaka.- Nie ma twoich rodziców?

- Moja mama się umówiła z twoją, a tata w pracy.- wyjaśnił, prowadząc mnie do salonu, gdzie kazał mi usiąść, a on sam poszedł do kuchni gdzie zaczął coś robić. Mówił, że sobie poradzi, jednak gdy usłyszałam jak spadają sztućce, wstałam z sofy i skierowałam się w stronę pomieszczenia gdzie był chłopak.

- Wszystko w porządku?- zapytałam, opierając się o blat wyspy kuchennej. Brunet trzymał jedną dłoń na głowie i ją rozmasowywał.- Co ci się stało Michał?

- Garnek mi spadł na głowę.- powiedział z grymasem, a ja ledwo się powstrzymywałam przed wybuchnięciem śmiechem. Wyjęłam z lodówki zimny słoik majonezu i podeszłam do chłopaka, przykładając mu go do głowy.- Dzięki.

- Nie ma sprawy. Pomóc ci w czymś?- rozejrzałam się po pomieszczeniu i zobaczyłam dwa talerze i włączoną mikrofalę, w której odgrzewały się zapiekanki.- Po co ci był garnek do zapiekanek? W dodatku gotowych..

- Myślałem, że tam gdzie są garnki były talerze co mama zawsze daje na ważne kolacje. Ale były w zupełnie innym miejscu.- odłożył słoik i podszedł do mikrofalówki wyjmując z niej zapiekanki.

- Będziemy jeść zapiekanki na specjalnej zastawie twojej mamy?- zaśmiałam się, unosząc brwi, w geście niezrozumienia.

- To nie byle jakie zapiekanki. Poprosiłem mamę żeby wpadła do budki na bulwarach zanim pojedzie do twojej mamy.- wręczył mi talerz, a drugi wziął sobie. Udaliśmy się z powrotem do salonu, gdzie zajęliśmy się jedzeniem jednego z naszych ulubionych dań.

- Smaczne.- wydukałam, przełykając duży kęs bagietki. Brunet kiwnął z uznaniem i odstawił pusty talerz na stolik kawowy przed nami, ja po chwili zrobiłam to samo.- Dziękuję.

- Nie ma za co. A właściwie.. Podziękowania przyjmuję dziś w inny sposób.- uśmiechnął się chytrze, przysuwając się bliżej mnie. Pokręciłam głową i przysunęłam usta do jego policzka, na który wskazywał palcem. Jednak on był szybszy i przekręcił głowę w taki sposób, że pocałowałam jego usta.

Brunet położył swoją dłoń na moim policzku i pogłębiał pocałunek, muskając moje wargi swoimi. Mogłabym tak trwać wiecznie, jednak brakowało nam powietrza.

- Michał? Bo miałam się dziś o czymś dowiedzieć po szkole.- wydusiłam, muskając opuszkami swoich palców jego twarz.

- Wiem.- rzucił, przybierając niepewny wyraz twarzy. Zmarszczyłam brwi, widząc zanik jego pewności.

- Co jest?

- Trochę się stresuję. Boję się, że ci się nie spodoba.- wytłumaczył, chwytając laptop, który położył sobie na kolanach.

- To twoje piosenki?- zapytałam, podnosząc się ze swojego miejsca. Brunet widząc moje podekscytowanie, zaśmiał się i pociągnął mnie z powrotem na kanapę obok siebie.

- Nie moje bity, ale pasują mi. No dobra..- wziął głęboki oddech i puścił pierwszy podkład. Uważnie mu się przyglądałam i starałam się jak najbardziej skupić, aby zapamiętać każde słowo jakie zaśpiewa.- Ma na imię Kamil a czuje się jak Albert Camus. Wieczorami gdy Camele odpalone zapałkami popija winami..

Słysząc nawiązanie do naszego wieczoru niekontrolowanie się uśmiechnęłam.

Chłopak śpiewał piosenka po piosence, wprawiając mnie w coraz większe zachwycenie jego osobą. Może niektóre teksty wydawały się głupie, ale większość z nich miała pewien dość istotny przekaz.

- Umrzemy wolni a teraz będę już kończył
No bo muszę zapalić..- zaśpiewał, kończąc przedstawienie. Ta piosenka nazywała się „Lucky" i chyba była jedną z moich lubianych na tej epce. Jednak miałam nieco mieszane uczucia, bo zastanawiałam się o kim ona jest. Przypominała mi niektóre momenty naszego życia, ale w tekście występowały czynności, a właściwie jedna szczególna, której z Michałem jeszcze nie robiłam. Boże. Po prostu nie robiłam. I wprawiało mnie to w zastanowienie, gdyż na myśl że może to być o innej dziewczynie również czułam się dziwnie.- I jak? Podoba ci się? Nie pokazywałem ci wcześniej, bo było jeszcze niedopracowane, a chciałem żebyś usłyszała to jak już będzie dopięte na ostatni guzik.

- Wszystkie piosenki są świetne Michał. Nigdy bym nie pomyślała, że aż tak mnie zaskoczą. Musisz jak najszybciej je nagrać i gdzieś opublikować.- uśmiechnęłam się, zamykając chłopaka w szczelnym uścisku.

- Coś się stało?- zapytał, gdy zauważył że mój wyraz twarzy się nagle zmienił.

- Nie, aby się zastanawiam nad jedną rzeczą, ale to głupie.- wyjaśniłam, próbując wymyśleć temat, którym mogłabym odciągnąć chłopaka, od tego wydarzenia.

- Powiedz.- poprosił, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Spuściłam wzrok, nerwowo bawiąc się swoimi palcami.

- O kim napisałeś Lucky?

- A jak myślisz?- uśmiechnął się, posyłając mi intensywne spojrzenie.- O tobie wariatko.

- Ale my nie..

- Ale prawie. W dodatku się rymowało. A z resztą.. Kto wie czy ta piosenka nie będzie kiedyś prawdą?- zaśmiałam się na jego słowa, uderzając go żartobliwie w ramię. Brunet odstawił laptopa na stolik i wrócił do mnie, wypijając się kolejny raz w moje usta. I nie wiem ile czasu spędziliśmy na czułościach, ale pamiętam, że obydwoje byliśmy wykończeni i ja zasnęłam na Michale, zapominając, że następnego dnia czeka nas szkoła.

 PRESJA WYŻSZOŚCI || mataWhere stories live. Discover now