Niesłuszne, wielkie manto

181 19 8
                                    

Nastolatkowie przemierzali las już około dziesięć minut, a wcale nie wyglądało na to, by zaraz mieli dotrzeć do celu. Suna martwił się nawet, czy się nie zgubili. Tymczasem Osamu usiłował przypomnieć sobie drogę do pewnego miejsca. Wybrał akurat te, ponieważ nikt tam nie zachodzi, plus widok na fajerwerki będzie równie dobry, co na plaży. Specjalnie się tu wybrał kilka dni wcześniej, żeby znaleźć idealne miejsce dla nich dwojga. 

- Zgubiliśmy się. - powiedział po raz setny tego dnia młodszy. 

- Bądź cicho, co? 

Nagle starszy przyspieszył, przedzierał się przez krzaki i gałęzie drzew dość sprawnie. Ze strony Rintarou wyglądało na to, że w końcu trafią na miejsce. A już się zastanawiał, czy zdążyliby przed rozpoczęciem pokazu. 

W końcu trafili na jakąś polanę, gdzie nie rosły żadne drzewa, a tylko małe krzaki jagód. 

- Wow... Lepiej, żebyśmy nie zgubili się wracając... 

- Przestań się tak wszystkiego czepiać. Jesteśmy na miejscu już i za... - szarooki wyciągnął telefon, żeby sprawdzić kiedy będą mogli oglądać sztuczne ognie. - ...pięć minut będą fajerwerki. 

- Przynajmniej trafiliśmy tu przed czasem. - zaśmiał się ciemnowłosy. 

- Jak ci się podoba? - zapytał po chwili Miya. 

- Żeby było mniej owadów, to byłoby pięknie... - rzucił z niesmakiem, machając ręką dookoła, próbując odgonić muszki. 

- To chodź tutaj. - zaśmiał się cicho starszy. 

Suna podszedł bardzo blisko chłopaka, objął go rękoma i oparł swoje czoło o głowę szarowłosego. 

- Zmalałeś. - wyszeptał młodszy. 

Osamu złapał dłonią za oba policzki nastolatka zirytowany. Następnie przyciągnął go bliżej siebie i pocałował delikatnie. Oboje wzdrygnęli się, gdy usłyszeli głośne wybuchy. 

Pokaz się zaczął. 

Unieśli głowy, nie przestając się przytulać. 

Nim skończyła się pierwsza seria, usłyszeli przytłumione krzyki. 

- Trzymajcie go...!

Nastolatkowie spojrzeli po sobie. 

Do ich uszu dotarł dźwięk jęków z bólu. 

Miya ruszył w tamtą stronę ostrożnym krokiem, żeby agresorzy nie usłyszeli, jak się zbliża. Rintarou nie chciał tam iść. Wolał opuścić ten las i udawać, że nic nie słyszał. Jednocześnie nie pamiętał drogi powrotnej, dlatego ruszył za niższym z szybko bijącym sercem i płytkim oddechem. 

W czasie drogi Suna wpadał w pajęczyny i potykał się o gałęzie na ziemi, ze względu na to, jak szybko przemieszczał się Osamu. Tak więc wysiłki starszego zostały zniwelowane przez jego towarzysza. Gdzieś pomiędzy drzewami dostrzegli około czterech osób. Teraz głosy stały się wyraźniejsze. 

- Myślisz, że pozwolę ci odejść bez błagania o przebaczenie?! - Mężczyzna jęknął z bólu. - Przeproś, a to wszystko się skończy! Wybór powinien być prosty, eh! - Kolejne, tym razem dłuższe, stękniecie bólu. 

Gnębiciel przerwał swoje poczynania wraz z uświadomieniem sobie o jego liczniejszej widowni. 

- A wy co tu robicie?! Też mam wam zajebać? - wykrzyknął w stronę nastolatków, a młodszemu przeszło przez myśl, że zaraz popuści ze strachu. 

Para zatrzymała się pięć metrów od zbiorowiska, jednak ze względu na kółko uformowane z przydupasów oprawcy oliwkowooki nie widział zbyt dobrze pokrzywdzonego. 

Sztuczne ognie dalej strzelały na niebie, rozświetlając trochę otoczenie. 

- To Atsumu. - wyszeptał wściekły szarowłosy. - A ty co, kurwa, robisz?! - krzyknął w stronę agresora, który jedynie się zaśmiał. 

Starszy bliźniak podszedł bliżej mężczyzny i spojrzał mu wprost w oczy, które nie wyglądały ludzko. Kryło się w nich coś dzikiego. Niebezpiecznie dzikiego. 

- Jak teraz widzę tą twoją buźkę, to aż sunie mi się na język pytanie... - mężczyzna położył dłoń na czubku głowy Osamu. - ...jesteście braćmi, prawda? Jeszcze zanim dostał po mordzie, to wyglądał tak samo, jak ty, ha! Muszę przyznać, że zazdroszczę takim gówniarzom, dlatego lubię "psuć" takich jak wy. 

Nim szarooki rozeznał, co się dzieje, był już okładany pięściami przez starszego, wyższego i bardziej umięśnionego osobnika. Rintarou również nie uniknął bicia. Został sprany przez pachołków gnębiciela. 

Po długiej serii ciosów, agresor rzucił na odchodne do chłopców:

- Trochę mi was szkoda, ale sami to na siebie sprowadziliście. I nauczcie blondyneczkę jakichś zasad, bo chyba szczury ją wychowały. - zarechotał głośno. 

Licealiści nie mieli żadnych szans przeciwko dorosłemu yakuzie. Co więcej - z pewnością był częstym bywalcem siłowni lub dla rozrywki rozprawiał się z ludźmi w taki sposób, jak dziś. Tak więc wynik dzisiejszego spotkania był przesądzony od pierwszej chwili. 

Z całej trójki najgorzej wyglądał Atsumu. Z nosa i z brwi leciała strużka krwi, miał rozciętą wargę i czuł ogromny ból nosa, jak również kości policzkowej. Na tym jego bóle niestety się nie kończyły. 

Jego brat i przyjaciel w porównaniu do niego wyglądali niemalże jak bogowie z jeszcze niewidocznymi siniakami. 

- Tsumu, co się stało? - spytał szarooki. 

Blondyn jednak nie miał ochoty opowiadać co doprowadziło do takiej sytuacji. Uznał, że lepiej będzie jeśli zachowa to dla siebie. Najlepiej by było, gdyby ta tajemnica poszła z nim do grobu. Nie czuł wstydu za to, co zrobił. Nie chce powiedzieć o tym bratu, ponieważ uważał, że zostanie dodatkowo zrugany. Miał już tego dość, jak na dziś. Serdecznie dość. 

- Daj spokój. Chcę iść do domu. - wystękał obolały. 

- Co się stało?! 

- Nic, do cholery! - Z gardła młodszego Miyi wydobył się zachrypnięty głos. 

Brązowooki odkaszlnął. 

- Nic, kurwa. Jasne. - szarowłosy trzepnął brata otwartą dłonią po głowie. 

- Weź się kurwa opanuj. Nie bij rannego. 

- Zasługujesz. 

- Niby dlaczego, huh?! 

Osamu podał dłoń bratu, która została niemalże od razu przyjęta. Młodszemu bliźniakowi było dość ciężko wstać, jednak z dużą pomocą szarookiego dał radę. 

- Co tu w ogóle robiłeś? 

- Usłyszałem jakieś krzyki i wiesz... - Osamu sprawnie ominął prawdę. 

Nastolatek w tym momencie przypomniał sobie o jego zrujnowanej randce z piętnastolatkiem. Nie wiedział do końca co powinien teraz zrobić z tym wszystkim. Nie wiedział, czy Suna chciałby go w ogóle wysłuchać, ani czy mu wybaczy. 

Przecież nie każda znajomość z kimś przychodzi w pakiecie z mantem. 

Czuł się okropnie winny temu wszystkiemu. 

- Wiesz, Samu... - zaczął nagle brązowooki. - ...dobrze, że cię mam. 

Starszy nic nie odpowiedział bratu. Czuł jedynie wzruszenie z powodu tych słów. 

Ciemnowłosy był dość oszołomiony całym zdarzeniem. 

Owszem, był zły. Mimo tego nie był w stanie obwiniać o to starszego Miyę. 

Gniew chłopaka był skierowany w stronę Atsumu, jednakże widząc jak bracia się zachowali po wszystkim - pozostał cicho i tego nie skomentował, w duchu wyklinając brązowookiego. 

Blondyn nigdy nie wyjawił prawdy, co doprowadziło do takiej sytuacji. I choć widział, że to frustruje Sunę i jego brata, to nigdy nie był w stanie opowiedzieć komukolwiek o próbie gwałtu. 

Ten temat nie chciał mu przejść przez gardło. 


Acceptance // OSASUNAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz