Trochę przeszłości...

332 29 8
                                    

Czternastolatek nie był zadowolony z przeprowadzki, ale jednocześnie chciał opuścić to zapyziałe miasteczko już raz na zawsze. Był zbyt leniwy, żeby posprzątać swój pokój i spakować wszystkie swoje rzeczy. A gdyby miał zostać, musiałby słuchać wyzwisk i wycierpieć znęcanie się nad nim. Wyzwiska nie były dla niego tak złe, jak samo gnębienie. Od słów potrafił się odciąć (dodatkowo uodpornił się na nie dzięki ojcu), jednak głupie żarty i zachowania wychodziły ponad możliwość ignorowania nastolatka. Gdyby to miało potrwać dłużej, nie wytrzymałby psychicznie. 

W duchu cieszył się i dziękował matce, która się za nim wstawiła. Gdyby nie ona - nic by się nie zmieniło poza nastawieniem Daisuke do syna. I mimo, że ojciec chłopaka wciąż nie był w stanie nawet spojrzeć na chłopaka, to jednak poszedł na kompromis i począł szukać pracy w innym mieście. To już definitywnie oznaczało przeprowadzkę. 

Minął niecały miesiąc, a zdążyli się przenieść do prefektury Hyogo. Przeprowadzili się pod koniec marca, więc nie było potrzeby, aby Rintarou, czy jego siostra szli w tym czasie do szkoły. Zostali zapisani na kolejny rok szkolny. Od kwietnia Rintarou miał być w trzeciej klasie gimnazjum, a jego siostra w piątej klasie podstawówki. 

Asami nie stresowała się nową szkołą, nowymi ludźmi, ani nowym miastem - dla niej to było wszystko jedno. W poprzedniej szkole nie utrzymywała z nikim bliższych relacji, więc nie było jej przykro, że musiała się przeprowadzić. Tutaj również nie planowała się z nikim zaprzyjaźniać. 

Nieco inaczej było w przypadku czternastolatka. Bał się, że tutaj ponownie zdarzy się to samo, co w jego dawnej szkole. Nie martwił się o poznanie nowych ludzi, czy zmianą miasta i szkoły. Bał się tego, jak będą widzieć go inni. Przecież nie jest gejem, więc dlaczego ktoś rozpuścił takie plotki? 

Zacisnął szczękę i zmarszczył brwi, gdy patrzył przez okno w swoim nowym pokoju. Nie był zbyt skory do rozpakowywania się, dlatego obserwował dwójkę braci i prawdopodobnie ich ojca mieszkających w bliskim sąsiedztwie. Patrząc na nich poczuł się samotnie i żałośnie. On nie miał takiej relacji z ojcem, by móc z nim chociażby spokojnie porozmawiać, a tymczasem ta dwójka grała z nim w siatkówkę. 

Dobrze się bawili. 

Prychnął cicho pod nosem i zasłonił roletę w pokoju. Westchnął ciężko i niedbale rozpakował resztę rzeczy, jakie mu zostały w kartonach. 

- Hej! Rin! - usłyszał głos Akihiko za sobą. 

Odwrócił się i zobaczył, jak chłopak zbliżył się do niego z jakimś magazynem. Gdy był już w odległości metra, czy dwóch, dostrzegł, że to nie byle jaki magazyn. 

- Powiedz, która ci się najbardziej podoba! - powiedział podekscytowany, a Suna zmarszczył brwi, gdy oglądał wiele kobiet na pewnej stronie. Wszystkie były ukazane w dość erotycznych pozach i ubraniach, które prześwitywały lub niewiele zakrywały. 

Szczerze mówiąc - żadna mu się nie podobała. 

- Mmm... - mruknął, nie wiedząc co odpowiedzieć na to pytanie. Czuł się przytłoczony, ponieważ to był pierwszy raz, gdy widział taki magazyn na własne oczy. 

A chłopak z magazynem czekał na jego odpowiedź. 

- Nie mów, że żadna ci się nie podoba... - Akihiko prychnął. 

Rintarou nie odpowiedział. Wpatrywał się w te dwie pokazane mu strony i nie był pewien, gdzie uciec wzrokiem, ale żeby nie podnosić głowy. 

- Dziwny jesteś. - usłyszał, a magazyn został zamknięty i zabrany sprzed jego oczu. 

Żałosne... - pomyślał, gdy wspomniał słowa chłopaka z jego poprzedniej klasy. 

^^^^

Rintarou przechadzał się za szkołą na długiej przerwie, ponieważ tylko tam miał spokój w szkole. Tylko w tym miejscu mógł pobyć sam i nie martwić się gnębieniem. 

- Hej! Ty tam! - krzyk woźnego był chrapliwy, ale i donośny. 

Spojrzał na starego mężczyznę, który machał na niego dłonią w geście, aby do niego podszedł. 

Czternastolatek podszedł do niego wolno, ponieważ nie uśmiechało się mu pomagać woźnemu. Ale zrobi to, o co go poprosi z samego musu i powinności. 

- Jak dobrze, że tu jesteś. - odetchnął z ulgą staruszek. 

Nagle sceneria się zmieniła, a on znajdował się w męskiej toalecie. Była praktycznie nieużywana, ponieważ tutaj przychodzili jedynie delikwenci, którzy w czasie przerw palili papierosy. 

Spojrzał w stronę okna, które było otwarte; przez nie do pomieszczenia wpadło kilka liści z drzewa nieopodal. Było nieprzyjemnie cicho. Ten bezdźwięk pozostawiał gęsią skórkę i przyspieszał bicie serca. 

Tę ciszę przerwał odgłos ciężkich kroków. W uszach ciemnowłosego brzmiały jak dudnienie lub tykająca bomba. 

W momencie, gdy poczuł uścisk na ramieniu - dudnienie ustało. Jedyne, co zaszczycało teraz jego uszy było sapanie woźnego, którego dłonie robiły się śmielsze i wodziły po całym ciele nastolatka. 

- Doszły mnie pewne... - obrzydliwe sapanie nie ustawało, a dłonie powoli odpinały pasek spodni Suny. - ...słuchy, że to lubisz. 

Chłopak zadrżał ze strachu i obrzydzenia. Bał się poruszyć w tej panice. Skupił się na obserwowaniu drzewa tuż za oknem. Gałęzie nieznacznie się bujały pod wpływem wiatru. 

A gdy spodnie chłopaka opadły w dół, drzwi od łazienki zostały gwałtownie otwarte przez nauczyciela języka japońskiego. Ten nauczyciel zawsze sprawdzał każdy zakątek szkoły na dyżurze, żeby mieć pewność, iż każdy przestrzega zasad szkolnych. 

Woźny zaraz się odwrócił i odsunął od chłopaka jak poparzony, a Suna z łzami w oczach obrócił jedynie głowę, ponieważ nie miał siły poruszyć całym ciałem. Czuł się tak niestabilny, jak wieża z kart. Jedno dmuchnięcie i już po nim. 

Za nauczycielem stało kilkoro uczniów, którzy obserwowali całe zamieszanie. Wśród nich zobaczył twarze całej rodziny. Na ich twarzach widniał wstręt. Wstręt nie tylko do woźnego, ale i do Suny. 

W momencie, gdy czternastolatek zobaczył te twarze, wybudził się ze snu zlany potem. Spadł z łóżka i usiadł na podłodze oparty o bok mebla. Schował twarz między kolana, a palce splótł na potylicy. Zaczął żałośnie płakać, ponieważ w tej chwili absurdalnie się bał. To już nigdy się nie powtórzy; już nigdy nie spotka tamtych ludzi - a jednak się bał, że historia zatoczy koło. 

Zatracił się w tych myślach i strachu przed tym, co ma nastać tak bardzo, iż niemalże zapomniał jak się oddycha. Głośno łapał wielkie hausty powietrza, jakby zaraz miało go zabraknąć. 

Po kilkunastu minutach skupiania się na oddychaniu, uspokoił się nieco. 

Był pewien, że już nie zaśnie tej nocy, dlatego ubrał bluzę i wyszedł z domu, nie zastanawiając się gdzie pójść. Chodził po okolicy, aż nie zaczęło wschodzić słońce. Stanął na środku drogi i obserwował w ciszy wschód. A gdy całe znalazło się nad horyzontem - ruszył w stronę nowego domu. Po drodze minął dom, gdzie mieszkali tamci chłopcy, którym Rintarou zazdrościł relacji z ojcem. Spojrzał w okno na pierwszym piętrze i zastanowił się, czy jest to pokój jednego z nich. Jak na zawołanie zobaczył w oknie twarz jednego z braci. 

Odwrócił wzrok i przyspieszył tempo. Był zażenowany, że ktoś przyłapał go na gapieniu się. Dotarł do domu, gdzie jego matka przygotowywała drugie śniadanie do szkoły dla niego i jego siostry. 

Ciemnobrązowy westchnął. 

Dziś był pierwszy dzień w nowej szkole. 

Acceptance // OSASUNAWhere stories live. Discover now