Rodzinne przepychanki

586 29 25
                                    

Wysoki chłopak poprawił swój pomięty mundurek szkolny, stojąc przed gabinetem dyrektora. Jego twarz była blada, niemrawa i bez życia. Ostatni raz wygładził białą koszulę, po czym opuścił dłonie wzdłuż ciała. Z nerwów zaczął poruszać spoconymi palcami dłoni, raz po raz je zaciskając i rozluźniając. Gryzł swój policzek od środka, gdy czekał, aż jego rodzice wyjdą z pomieszczenia obok. Nieprzyjemny ucisk w żołądku tylko się nasilał z każdą sekundą. 

Choć najgorsze już minęło - on wciąż czuł niepokój. 

Miał przeczucie, że najgorsze tak naprawdę dopiero go czeka. Jego szkolne życie nie wyglądało kolorowo od kilku miesięcy, jednak dopiero dziś zszedł do samych bram piekieł. Takie miał wrażenie, ponieważ nie życzyłby tego najgorszemu wrogowi. To, co go spotkało... było czymś, o czym chciałby zapomnieć. I choć nie miał głowy do zapamiętywania - bał się, że nigdy nie wymaże tego z pamięci. 

I nagle sobie coś uświadomił. 

Mieszka w małej miejscowości, gdzie plotki szybko się roznoszą. Oczywiste jest, więc że jutro wszyscy będą o wszystkim wiedzieć. Dotarło do niego, że najgorsze faktycznie dopiero nadejdzie. On nie chce jutro wrócić do tej szkoły; nie chce już tutaj mieszkać. 

Czuł się, jakby rzucono na niego klątwę. 

Drzwi naprzeciw niego się otworzyły, a z pomieszczenia w zupełnej ciszy wyszło małżeństwo. 

Jego nogi zrobiły się słabe na tyle, że gdyby jeszcze moment czekał na wyjście rodziców z gabinetu to runąłby na podłogę. Zrobił krok w ich stronę z niepewnym wyrazem twarzy. Nie wiedział, co dokładnie powiedział im dyrektor Watanabe. Ta niewiedza i strach przed jutrem sprawiał, że mroziło go od środka. Dodatkowo miny jego rodziców były dla niego nieodgadnione. Co się kryło w ich umysłach w tej chwili? 

^^^^

- Rintarou! Czy ty wiesz jaki to jest wstyd dla ojca, usłyszeć, że jego własny syn jest gejem?! Czy ty wiesz?! - Ciemnobrązowy mężczyzna w średnim wieku wrzeszczał na chłopaka, który drżał ze strachu. 

- Nie... - głos Suny się załamał w trakcie mówienia z przerażenia. 

- Słucham! Co takiego masz mi do powiedzenia! - Suna Daisuke założył ręce z oczekującym i wyniosłym wyrazem twarzy. 

- Nie jestem gejem. - powiedział twardo czternastolatek, patrząc uparcie w oczy mężczyzny przed nim, które świdrowały go całego. 

- Ha! Nikt by nie rozpowiadał tych plotek, gdybyś nie był! 

Nieprzyjemnie było widzieć, jak ktoś ewidentnie obserwuje cię od stóp do głów. Zerknął więc na chwilę w stronę swojej matki, która siedziała przy stole i opierała swoją głowę na dłoni. Ostatnio często męczyły ją silne bóle głowy, więc nietrudno było odgadnąć, że i tym razem było tak samo. 

- Patrz na mnie, gdy z tobą rozmawiam! Skończyłem, że wolno ci się rozglądać gdzie ci się podoba?!

- Nie. 

Nagle kobieta wstała i pobiegła do łazienki, ponieważ ponownie złapały ją mdłości. Nie pierwszy raz w tym tygodniu. I choć była już w przychodni, lekarze nie wiedzieli, co było nie tak. Dostała skierowanie na inne badania, które ma mieć dopiero w przyszłym tygodniu. 

Mężczyzna okrążył salon. Po jego chodzie widać było, że nad czymś myśli. Rintarou wykorzystał, że ojciec już go nie nękał na ten moment i spojrzał na zegar wiszący za nim na ścianie. Zbliżał się czas, kiedy Asami kończyła lekcje, a więc za około dziesięć minut będzie w domu. Nie chciał, żeby ta kłótnia trwała jeszcze, gdy dziewczynka wróci do domu. 

Niedługo później matka powróciła do pomieszczenia i się odezwała:

- Rin już więcej nie pójdzie do tej szkoły. - oznajmiła twardo mężowi. 

- I gdzie niby pójdzie do szkoły?! - wykrzyknął Daisuke. - To jedyne gimnazjum w całym pieprzonym mieście! 

Kobieta mruknęła cicho pod nosem, zastanawiając się dlaczego ten mężczyzna jest tak głupi. W przeciwieństwie do swojego męża nie dbała o reputację rodziny. Poza tym bycie innej orientacji, niż hetero nie było dla niej powodem do wstydu. Prawo do kochania i bycia kochanym ma każde istnienie. 

- Mamy się ot tak wyprowadzić? - spytał kpiąco. 

- Żebyś wiedział! Nie zgodzę się, aby on tam wrócił! Nie rozumiesz?! 

Mężczyzna z wściekłości opuścił dom zaraz po słowach żony. 

Nastolatek i jego matka przez jakiś czas patrzyli w stronę, w którą odszedł Daisuke. Po chwili Eriko podeszła do syna i przytuliła go do siebie. Chłopak stał tam jedynie, wciąż bojąc ruszyć się z miejsca. 

- Nawet jeśli te plotki to prawda, Rin, to musisz wiedzieć, że... - kobieta nie mogła skończyć, ponieważ ciemnobrązowy odepchnął ją od siebie. 

Nie chciał, żeby ten temat był kiedykolwiek poruszany. 

- To tylko plotki. - powiedział ostro, ale jednak cicho. Wciąż miał w głowie fakt, że to jego matka i chce mu pomóc. 

Odszedł zły, przestraszony i bezradny. Nie spojrzał nawet jej w twarz. Bał się, że gdy tylko jego oczy spotkają się z tymi jego matki - rozpłacze się jak dziecko, którym już przecież nie był oczywiście; miał w końcu czternaście lat. 

^^^^

- Wiesz, że jak będziesz się tak zachowywał, to nikt cię nie polubi? 

- A co ci do tego? 

- Jak sobie chcesz, debilu. - westchnął Osamu. 

Szatyn spojrzał zirytowany na brata. 

- Jak żeś mnie nazwał, ha?! 

- Debil. 

Atsumu niemalże natychmiast rzucił się na bliźniaka i zaczął się z nim szarpać. Oboje jednocześnie wykrzykiwali najróżniejsze przezwiska, które w końcu dotarły do uszu nauczycieli kilka metrów dalej. Rozdzielili chłopców i kazali im się pogodzić, jednak żaden z nich nie był skory do ustąpienia. Oboje byli przekonani o swojej wyższości i racji, więc wyciągnięcie dłoni jako pierwszym oznaczało jawną przegraną. Żaden się nie przyzna do błędu. Ugodziłoby to ich dumę i wybujałe ego. 

Wrócili do domu bez wymieniania ze sobą żadnego słowa od tamtej bójki. Ich matka nie była zdziwiona ich kłótnią, ponieważ one były na porządku dziennym. Nie interweniowała też, ponieważ doskonale wiedziała, że najszybciej się godzą sami, niż gdy ktoś próbuje ich do tego zmusić. Podczas obiadu straciła cierpliwość, gdy oboje rzucali na swoje talerze warzywa, których nie lubili i szturchali się łokciami. 

- Jak zobaczę jeszcze jedno warzywo, które rzucacie, to przysięgam, że nie dostaniecie jutro obiadu! 

Bliźniaki spojrzeli na siebie urażeni i zajęli się jedzeniem. Oczywiście nie jedli w spokoju - musieli jeszcze przepychać się nogami pod stołem i kłócić się niewerbalnie, kto zabiera więcej miejsca. 

- Dość tego! - krzyknęła ich rodzicielka, która czuła jak jej nogi są co jakiś czas kopane przez jednego z jej synów. 

- To on zaczął. - powiedział Atsumu, wskazując palcem na brata. 

- To ty pierwszy się na mnie rzuciłeś! 

- Ale to ty pierwszy zacząłeś mnie zaczepiać!

- Nie zaczepiałem cię, tylko dawałem ci dobrą radę jako starszy brat!

- Starszy brat, ble, ble. - przedrzeźnił go młodszy, wystawiając język w jego stronę. 

Osamu nie wytrzymał i w złości trzepnął go w głowę. Atsumu nie mógł pozostać mu dłużnym i gdy chciał wymierzyć cios w jego stronę, wyczuł przytłaczającą obecność nad sobą. Bliźniaki spojrzeli w górę i zauważyli nad sobą matkę z niezadowoloną miną. 

Żaden z nich nie dostał obiadu kolejnego dnia. Co było kolejnym powodem do kłótni między nimi. 


Acceptance // OSASUNAWhere stories live. Discover now