25. Chaos

1.1K 52 80
                                    



Czułam ciepło. Lecz nie w całym ciele, a w jednym punkcie. Nie byłam w stanie określić jaki był to punkt. Przyjemne ciepło koiło ból.

Nagle ciepło przyćmił ogromny ból głowy. W uszach mi piszczało, a kiedy chciałam otworzyć powieki było to niezwykle ciężkie.

Oślepiło mnie światło co sprawiło, że zmrużyłam oczy. Minęła dłuższa chwila zanim otworzyłam oczy. Wokół mnie było wszędzie biało, a lekkie pikanie rozsadzało mi głowę.

Kiedy zorientowałam się, że jestem w szpitalu przeskanowałam całe pomieszczenie wzrokiem.

Teraz już wiedziałam gdzie czuje te przyjemne ciepło. Mój wzrok zleciał na moją dłoń, która była przykryta większą od mojej. Kciuk delikatnie gładził moje palce. Tęczówki przeniosłam dalej i zobaczyłam bruneta siedzącego przy łóżku. Czoło opierał na łóżku tuż przy moim boku. Kiedy ruszyłam się z zamiarem podniesienia się wstał gwałtownie. Skrzywiłam się mocno na promieniujący ból w dolnej części brzucha.

Pomógł mi się podnieść i zrobił to tak delikatnie, że ból był maksymalnie zminimalizowany.

-Moment, pójdę po lekarza - powiedział, po czym nachylił się całując mnie w głowę.

Wzrok podążył za jego osobą. Kiedy brunet zniknął za szklaną ściana zobaczyłam cała dziewiątkę, która siedziała na krzesłach na przeciwko sali. Zapewne mnie nie widzieli przez szkło weneckie, a Liam nie pofatygował się żeby im powiedzieć, że się obudziłam.

Chwilę później przez drzwi wszedł mężczyzna w kitlu. Skupiłam jednak wzrok na Liamie, który teraz powiedział im, że jestem już przytomna. Olivier od razu wstał tak samo jak blondynka. Przytulili siebie w radości, a Matt zawiesił głowę kręcąc nią lekko. Jednak nie mogłam zobaczyć nic więcej, ponieważ Liam wszedł do środka, a lekarz chrząknął niezbyt cicho.

-Jak się pani czuje? -zdusiłam chęć przewrócenia oczami.

-Jakby coś mnie przyjechało pięć razy - sarknęłam. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał w swoją teczkę.

-Straciła pani bardzo dużo krwi, więc konieczna była transfuzja. Pocisk niestety uszkodził pani macice. Dopiero po całkowitym wyleczeniu zrobimy badania na płodność - skinęłam głowa obojętnie - kiedy pani dojdzie do siebie zrobimy kolejne badania. Narazie proszę wypoczywać - zmusiłam się do słabego uśmiechu. Położył teczkę na łóżku przy moich nogach i wyszedł.

Mój wzrok automatycznie spoczął na brunecie, który stał zamyślony z rękoma założonymi na piersi. Teraz miał na sobie szare dresy i czarna bluzę bez kaptura.

-Musimy porozmawiać i naprostować ci co nieco w głowie, bo jesteś większa idiotką niż myślałem - odezwał się patrząc na mnie chłodnym wzrokiem.

-Ja uważam, że dobrze zrobiłam - wzruszyłam ramionami - i mojego zdania nie zmienisz - pokręcił z politowaniem głową również tak na mnie patrząc.

-Dlaczego ty to zrobiłaś? - przechylił głowę w bok, a mi mocniej zabiło serce w piersi.

-Ponieważ za...- nie dokończyłam, bo wszyscy wparowali do środka. No i zaczęło się. Współczując wzrok i kojące słowa, które niby nie były złe, ale wolałam abyśmy udawali, że to nie jest nic wielkiego. To naturalne w naszym świecie.

-Matko święta, Charlotty, ty żyjesz - Matt przyłożył sobie dłoń do buzi, a chwile później objął mnie delikatnie.

-Co ty pierdolisz, Sherlock - złożył buziaka na moim czole i usiadł na krawędzi łóżka przy nogach.

My Fallen AngelWhere stories live. Discover now