- No idiota! – Nathaniel odrzuca ręce w górę. – Ma przed sobą chętną laskę i nawet nie korzysta!

- No ja wiedziałem, że to debil. – dopowiada Scott.

- Wiesz, ile obchodzi mnie wasze zdanie? – pytam z uniesioną brwią. – Nic.

- A powinno. Najlepsze rady zawsze dają kumple.

- Możliwe, że ci mądrzy tak, ale zidiociali to inna kwestia. – wypowiadam arogancko.

- On nas chyba obraził. – Nathaniel kieruje swoje słowa do Scotta.

- Też tak sądzę.

- Będziecie teraz o tym debatować?

- A co mam lepszego do roboty?

- Możecie mi opowiedzieć o tej nowej lasce, co zaatakowała waszą Carly.

- Po pierwsze, Carly nie jest nasza. – odpowiada Scott.

- Ale zawsze może być. – wtrąca Nathaniel.

- Fakt. Mądrze mówisz bracie.

- Sądzę, że nawet nie zauważy, kiedy pieprzysz ją ty, a kiedy ja. – Nathaniel i Scott to bliźniaki jednojajowe. Są podobni do siebie ja dwie połówki rozkrojonego jabłka. Na pierwszy rzut oka nikt nie dostrzega różnicy w ich wyglądzie, lecz jeśli ktoś spędza z nimi dużą ilość czasu w pewnym momencie orientuje się, że rozróżnia ich bez problemu. Wymieniają się dziewczynami, co trochę wygląda jak handel wymienny żywym towarem z tą różnicą, że nie towarzyszą im przy tym korzyści materialne.

- Do diabła, panowie! Czy nadejdzie kiedyś taki dzień, w którym zaczniecie mówić o czymś i w międzyczasie nie wpleciecie wątków pobocznych do wypowiedzi?

- Patrz jaka drażliwa księżniczka nam się trafiła. – prycha Nathaniel.

- Ewidentnie jest sfrustrowany seksualnie.

- Dlaczego wy wszystko sprowadzacie do jednego?

- Bo my zachowujemy się tak kiedy chce nam się dupczyć, a nie mamy z kim. – odpowiada Scott.

- Jak dobrze, że jeszcze macie siebie. – szczerzę zęby w uśmiechu, a panowie marszczą czoła z niezadowolenia.

- Patrz jaki zabawny. – kwituje Scott.

- Ale się uśmiałem.

- Ja też. Aż mnie policzki bolą.

- Dobra, jebać! – wstaję z miejsca. – Spadam na chatę. – wcale nie chcę tego robić ze względu na gościa mojego ojca, który podobno ma nam pomóc rozwiązać jeden z problemów. Mam się w to nie wtrącać, a jako że szanuję decyzje mojego staruszka, pozostawiam tą sprawę w jego dłoniach. To oznacza, że nie powinienem wracać do domu, dopóki jego spotkanie nie dobiegnie końca, więc pozostaje mi włóczęga po mieście w godzinach szczytu.

- Javion Roth to drażliwa dupa a ta laska, jak jej tam? – mamrocze Nathaniel.

- Jalynn jakoś tam...

- Coś na S!

- Mniejsza z tym. – stwierdzam. – Wcale mnie ona nie interesuje.

- Sandoval! – wykrzykuje Scott. – Jalynn Sandoval!

Co, do licha? Kto?

- Sandoval? – dopytuję z niedowierzaniem. Nie to nie może być prawda. W jak duże bagno wpakuje mnie ojciec? Jeśli Donovan Sandoval ma córkę mam przesrane. Nie wierzę w zbieg okoliczności. Nowa uczennica w szkole, która nosi nazwisko jakie nosi to nie może być przypadek. Ja pierdolę! Jest po mnie. Dostanę zadanie, którego wcale nie chcę. Szlag by to!

- No tak! – odpowiada Nathaniel. – To ta laska, która zaatakowała naszą Carly.

- Trzeba przyznać, że nieźle nią rąbnęła o ziemię. – parska śmiechem Scott.

- No w sumie to tak. Ale teraz biedaczka kuśtyka jak koza ze zwichniętą racicą.

- Dlaczego zaatakowała Carly? – pytam spokojnie, choć gotuje się we mnie krew. Nie ma sensu się łudzić, że Jalynn nie ma żadnego powiązania z sukinsynem jakim jest Donovan Sandoval.

- Carly droczyła się z tą na wózku inwalidzkim. – odpowiada Scott.

- Znowu? To się zrobiło nudne.

- Ty tak uważasz. – mówi Nathaniel.

- I ta nowa też. – dopowiada Scott. – Zareagowała dość agresywnie, kiedy zobaczyła Carly udającą Brooklyn driftującą na wózku.

- To było całkiem zabawne.

Raczej w to wątpię, ale każdego śmieszą inne rzeczy. Poza tym moją głowę zaprząta teraz ktoś zupełnie inny – nowy wrzód na mojej dupie. 

_____
Hej kochani,
Miłego wtorku wam życzę 😍

Dama z podziemnego świataWhere stories live. Discover now