18

624 19 26
                                    

Mijały kolejne miesiące, a do Julie powoli docierało, że za niedługo będzie miała dziecko. Napewno w akceptacji tego faktu pomógł jej brzuszek, który z dnia na dzień się powiększał coraz bardziej, i już teraz odznaczał się dosyć mocno w sukience, mimo, że był to dopiero czwarty miesiąc. Mary chodziła przez to podejrzliwa, bo jak to ona sama stwierdziła, ona miała taki brzuch dopiero w szóstym miesiącu. Było to trochę przerażające, niewątpliwie. Na szczęście dzisiaj miała kontrolę u lekarza, a Gilbert praktyki więc mogli spokojnie się go zapytać, czy to normalne.

Jakie było ich zdziwienie, gdy usłyszeli odpowiedź.
- Tak... ale niekoniecznie w ciąży z jednym dzieckiem. Nie wpadliście na pomysł, że mogą to być bliźniaki?

Gilbert wyglądał, jakby miał zemdleć. Julie jakby odruchowo położyła dłoń na swoim brzuchu, na co doktor spojrzał na nich zaniepokojony.
- Nie mamy jeszcze stuprocentowej pewności, ale jednak dużo na to wskazuje, czyż nie? Wolę was ostrzec, ale postarajcie się nie denerwować. Szczególnie ty, Julie. To niezdrowe dla dzieci.

Blondynka opadła ciężko na krzesło, zszokowana. Ona ledwo pogodziła się z faktem o jednym dziecku, a teraz mają być dwa? Gilbert, który słysząc ostatnie dwa zdania lekarza się przestraszył, klęknął koło niej i złapał ją za dłoń. Czuł się odpowiedzialny za to, żeby się uspokoiła.

- Kochanie, spójrz na mnie. Będzie dobrze. W końcu podwójne dzieci to podwójne szczęście, no nie? Nie bój się. Będę przy tobie cały czas. Obiecuję.

Jego słowa, chociaż dosyć chaotyczne, faktycznie ją uspokoiły. Nie powiedziałaby tego na głos, ale najbardziej bała się, że zostanie z tym wszystkim sama. Dlatego, kiedy chłopak zapewniał ją, że będzie inaczej, cały ten stres trochę z niej uchodził i pojawiała się ekscytacja. Żeby jednak w pełni mogła się cieszyć swoim stanem błogosławionym, musiała zrobić jeszcze jedną rzecz.

- Napewno chcesz to zrobić już dzisiaj?
- Już teraz było mi ciężko ukryć mój brzuch. Za miesiąc będzie jeszcze gorzej. A oni im później się dowiedzą, tym bardziej źli będą.
- Rozumiem. Pamiętaj, że jak coś cały czas jestem obok.
- Pamiętam, i dlatego tak się stresuję.

Blythe nie potrafił powstrzymać uśmiechu który cisnął mu się na usta. Jeszcze dwa lata temu w życiu nie pomyślałby, że kiedykolwiek będzie potrafił normalnie porozmawiać z tą dziewczyną. A teraz, nie licząc tych drobnych złośliwości z jej strony, robią to. I mógłby rozmyślać dalej o tym, jak relacja między nimi wskoczyła na nowy poziom przez tą ciążę, ale właśnie stanęli przed drzwiami jej domu rodzinnego.

Julie chciała zapukać, ale nie zdążyła, kiedy jej matka gwałtownie otwarła drzwi.
- Julie Bennet Blythe! Gdzieś ty się do diabła szwendała przez ostatnie dwa miesiące?! Żeby tak własnej matki nie odwiedzić, przez tak długi okres czasu!
- Julie! - Wywód kobiety przerwał krzyk Gabrielle, która wyskoczyła zza jej pleców i przytuliła siostrę, a następnie Gilberta. Stęskniła się za nimi, ale jakoś nie było jej po drodze do ich domu.
- Przepraszamy. Mamy dużo nauki, egzaminy już za dwa miesiące.
- Oh, wy i te wasze egzaminy! Gabrielle jak zdawała je rok temu, to też mówiła tylko o tym. No, na co czekacie? Chodźcie do środka - zaprosiła ich, otwierając szerzej drzwi. Julie spojrzała na swojego męża z irytacją w oczach, przekazując jak bardzo zła jest, że jej rodzina nie dopuszcza ich do głosu. Jak w takich warunkach ma powiedzieć o ciąży?

Nie będzie łatwo, o czym się przekonała wchodząc do salonu. Ojciec jak zwykle siedział na kanapie z gazetą w ręce, a Louis patrzył przez okno. Kiedy ją zauważył, podskoczył i podbiegł ją przytulić, podnosząc ją delikatnie do góry. Dziewczyna pisnęła, kiedy obrócił się dookoła własnej osi. Kiedy on stał się taki silny?

- Stęskniłem się, siostrzyczko.
- Ja też braciuszku, a teraz mnie postaw, zanim cię kopnę.

Chłopak od razu wykonał jej rozkaz, a ojciec w końcu wstał z kanapy, żeby się z nimi przywitać. Blythe złapał Julie za dłoń, chcąc ją w ten sposób podeprzeć na duchu i przekazać, że to odpowiedni czas. Blondynka jednak nie zdążyła się odezwać, kiedy od nowa powstał chaos. Gabrielle krzyknęła coś o herbacie, jej mama ruszyła do kredensu po zastawę, ojciec z powrotem usiadł na swoje miejsce, a Louis zasypywał ich tysiącem pytań.

I w tym momencie, Gilbert przekonał się, że lepiej nie denerwować Julie kiedy jest w ciąży. A przynajmniej to pomyślał, kiedy wkurzona do granic możliwości dziewczyna wrzasnęła "STOP!" a wszyscy zatrzymali się i zamilkli jak zaczarowani.

- Najpierw musimy wam o czymś powiedzieć.

Cała jej rodzina posłała sobie zaniepokojone spojrzenia, ale grzecznie usiadła na kanapę i czekała aż blondynka kontynuuje. Ta, widząc, że w końcu jest spokój wzięła głęboki wdech, nim wyrzuciła z siebie to, co ciążyło jej na duszy.

- Jestem w ciąży.

Przez pierwsze parę długich sekund nikt się nie odezwał. Wszyscy byli zbyt zaskoczeni. Gilbert objął dziewczynę w talli, widząc jak zestresowana jest. On nie musiał bać się reakcji swojej rodziny. A ci byli nieprzewidywalni. Chyba jedynie Bóg wiedział, czy się ucieszą czy wręcz przeciwnie.

- Wiedziałam. Wiedziałam. Wiedziałam! - Nagle zaczęła cieszyć się Gabrielle, wstając z kanapy i ze zdecydowanie zbyt dużą radością zaczęła przytulać zszokowane małżeństwo.
- A Louis mówił, że jesteście toksycznym związkiem! Louis to idiota, nie potrafi nawet policzyć do dziesięciu! Jak ja mogłam mu wierzyć? Będę ciocią, idioto! - Krzyknęła na końcu do brata, który siedział z miną przegranego w kącie kanapy.
- Ale... jak? - Wydusiła z siebie w końcu Emily, powodując tym wybuch śmiechu u reszty.
- Nie chcesz znać szczegółów, mamo.
- A ja bardzo - odezwał się w końcu brat blondynki, wstając.

- Widzisz? Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. - Wyszeptał jej Gilbert na ucho, powodując wybuch motylków w jej brzuchu. O ile to jeszcze były motylki, a nie dwa małe wiercące się bobasy.

I hate you, loveOù les histoires vivent. Découvrez maintenant