11

673 30 6
                                    

- O mój Boże, Julie!

Ruby zerwała się ze swojego miejsca, kiedy zobaczyła swoją koleżankę, która właśnie weszła do szkoły razem z Blythe'm. Ruby nie widziała blondynki od miesiąca, kiedy to słuch o niej i Gilbercie całkowicie zaginął. Było to zaraz po pikniku, na którym chłopak się oświadczył. I może nie świadczyło to zbyt dobrze o niej jako o koleżance, ale po tamtym wydarzeniu jakoś nie kłopotała się, żeby dowiedzieć się co dokładnie stało się z dziewczyną. Była wtedy zbyt wściekła. W końcu to ona zawsze była zakochana w chłopaku. Julie go nienawidziła. A więc co się stało, że z dnia na dzień on jej się oświadczył, a ona się zgodziła?

Nie wiedziała. Wiedziała natomiast, że złość już jej całkiem przeszła, i teraz przytulała koleżankę z całej siły.

- Gdzie byłaś? Tak dużo cię ominęło! Mamy nową nauczycielkę, panią Stacy. Polubisz ją.

Julie nie wiedziała o czym dziewczyna mówi, dopóki nie zaczęła się lekcja a z kantorka nie wyszła młoda kobieta. Podeszła ona do tablicy, i przywitała się z klasą, oglądając wszystkich. Jej wzrok zatrzymał się na chwilę na Gilbercie i Julie.

- Widzę, że mamy nowych uczniów. Przedstawicie się?

"Nowi uczniowie" wstali, i popatrzyli na siebie sugestywnie. Gilbert widząc, że jego żona nie ma zamiaru się odezwać, zrobił to za nią.

- Nazywam się Gilbert Blythe, proszę pani. Nie jesteśmy nowymi uczniami, tylko mieliśmy przez miesiąc przerwę od szkoły przez sprawy rodzinne.
- Rozumiem, a ty?
- Julie Blythe.
- Jesteście rodzeństwem? - Zapytała, starając się znaleźć podobieństwo między tą dwójką. Julie uśmiechnęła się pobłażliwie, nim odpowiedziała.
- Małżeństwem, proszę pani.

Panna Stacy uniosła zaskoczona brwi. Ta dwójka wydawała jej się być zdecydowanie za młoda na małżeństwo. Nie zadawała już jednak więcej pytań, tylko zaczęła prowadzić lekcję.

Chwilę później na stoliku Julie wylądowała mała karteczka, podpisana imieniem Gilbert. Dziewczyna westchnęła, nim przeczytała jej zawartość.

Wyglądasz na wkurzoną.

Ruby zerkneła jej przez ramię, kiedy ta zaczęła wyzywać na chłopaka pod nosem.
- Idiota, imbecyl, burak, dureń, osioł, gamoń...
- Ale jak się uśmiechnie, to jest nawet słodki - wtrąciła szeptem Ruby, a dziewczyna posłała jej mordercze spojrzenie. Po chwili jednak skinęła głową na zgodę. I nawet się nie obejrzała, kiedy zadzwonił dzwonek, oznajmiając przerwę.

Niestety wcale się z tego nie cieszyła, bo wiedziała, że będzie musiała zmierzyć się ze swoją koleżanką, która miała tysiąc pytań. I tak jak się spodziewała, tak było.

- A więc... Gilbert jest teraz twoim mężem?
- ychy.
- Myślisz, że cię kiedyś zdradzi? - Zapytała, powodując, że Julie zaczęła się krztusić jabłkiem które akurat ugryzła.
- Żartujesz? - Wydusiła w końcu. - Chłopak jeszcze nie ma myśli samobójczych.
- Czyli.... Kochasz go?
- Żartujesz? Ja przysięgam, że nie znam większego debila niż on, a znam Louisa.
- Czyli nie kochasz go?

Julie zamilkła, patrząc na Ruby jak na kosmitę. To wystarczyło, żeby dziewczyna się całkowicie pogubiła.

- Czyli co w końcu zaszło między wami? Ja już nie rozumiem. Ani go nie kochasz, ani nie nienawidzisz, ani skłonna do przyjaźni z nim nie jesteś...
- Ruby. Z Gilbertem mamy bardziej niż skomplikowaną relację, której sama nie ogarniam. I nie jestem w stanie wytłumaczyć ci co nas łączy. Jeśli już musisz wiedzieć, to to małżeństwo nie było z naszej woli. Ale to tajemnica! - Dodała szybko, widząc minę dziewczyny. - Więc proszę cię, nie zadawaj pytań. Nie chcesz znać odpowiedzi.

- Ale...

Ruby zaczęła, ale zawiesiła się, kiedy tylko zobaczyła Gilberta za plecami Julie. Chłopak nachylił się i dał dziewczynie buziaka w policzek, na co podniosła brwi. Czyżby teatrzyk nadal trwał?

Zrozumiała jednak wyszystko, kiedy złapała kontakt wzrokowy z Billym. Chłopak wstał ze swojego krzesła, i ruszył w ich stronę, na co przygryzła wargę.

Idą kłopoty.

- Wiedziałem, że tak to się skończy. Co ty w nim widzisz, Julie? - Zapytał, na wpół serio, a na wpół kpiąc. Oparł się nonszalancko o ławkę koło nich, posyłając kolegom rozbawione spojrzenia. Blondynka musiała wybrać stronę w ciągu sekundy, i bez wahania obrała tą Gilberta.

- Nie jest dupkiem. Nie tak jak ty.
- Och, napewno. Jak rozumiem wasza noc poślubna miała wpływ na tą opinię?
- Odwal się, Billy. Już ci mówiłem. Nie jesteś moim kolegą, więc spadaj, dopóki nie chcę mi się ruszyć dupy. Po ostatnim nadal ci mało?

Julie uśmiechnęła się pod nosem, w przeciwieństwie do blondyna któremu już nie było tak wesoło. Na szczęście panna Stacy miała idealne wyczucie czasu, i weszła do klasy, zwracając ich uwagę.

- Potrzebujesz czegoś jeszcze? Jakieś smoki na horyzoncie do odgonienia? - Wyszeptał Gilbert do ucha swojej żony, a ona się skrzywiła.
- A przejmujesz się?
- Nie zaczynaj.
- Bo co?
- Bo wyobraź sobie najgorszą rzecz na świecie, pomnóż razy dziesięć i podnieś do potęgi czwartej.

Julie posłała mu mordercze spojrzenie. Chłopak dobrze wiedział, że była słaba z matematyki. Dlatego jedynie uśmiechnął się złośliwie, i wrócił do swojej ławki zadowolony z siebie.

- Nienawidzę cię - wyszeptała blondynka, mając nadzieję, że zrozumiał po jej ruchu warg. I chyba tak było, bo po chwili odpowiedział jej w ten sam sposób.
- Wcale nie.

I hate you, loveWhere stories live. Discover now