XXII

365 36 5
                                    

Jadę wściekła wyżyć się na kimś, kto mnie nienawidzi ot tak po prostu. Nie ma Jake'a, który zadzwoniłby wściekły pytając, co robię. Nie ma Eric'a, który powiedziałby, że nie warto. Nie ma mamy, która przytuliłaby i powiedziała, że powinnam wybaczyć i sobie i Jasonowi. Jest tylko złość. Wściekłość napędzana czystą nienawiścią do samej siebie. Kiedyś w takich momentach właśnie grałam. Teraz mam ochotę zabijać.

Kiedy podjeżdżam na miejsce, wychodzę trzaskając drzwiami i nie dając sobie czasu do namysłu, wchodzę do bloku. Na czwarte piętro wbiegam, nie korzystając z windy. Odnajduję mieszkanie Jamie'go i walę w drzwi,a ból jedynie potęguję złość. Kiedy otwiera nie wydaję się być zaskoczony, wręcz jakby się mnie spodziewał. Widząc jego poobijaną twarz z kpiącym uśmieszkiem, najpierw wymierzam potężny, jak na mnie, cios. Siła jednak jest za mała, bo jedynie cofa się o krok. Uderzam drugi raz i przewraca się. Z nosa leci mu krew. Mam ochotę go zabić, ale jego cichy śmiech i pogardliwe spojrzenie, tak na prawdę sprawiają, że chce mi się wyć.

- Teraz chyba jesteśmy kwita, co? - mówi mierząc mnie spojrzeniem. Wiem, że nawiązuję do tego, co powiedział Laurze.-Ach nie, twoja przyjaciółka wciąż żyje- dodaje.

- Skąd wiedziałeś?- pytam.- Andy ci powiedział?

- Cassie, Cassie- cmoka z dezabrobatą i powoli się podnosi.- Mam swoje sposoby, a ty jesteś nieostrożna. Myślałaś, że nic o tobie się nie dowiem?

- Nie obchodzi mnie, co wiesz- warczę.- Pytam skąd wiedziałeś akurat to? Skąd miałeś numer Laury? Skąd w ogóle o niej wiesz?

Jego śmiech sprawia, że mam ciarki.

- Mówiłem ci już kiedyś: zamykaj drzwi jak pijesz.

- Jesteś nienormalny- wypluwam z siebie.

- Dopiero się przekonasz jak bardzo- mruczy cicho, a mi włoski na karku stają dęba.

- To- pokazuje na nos, który mu rozwaliłam- to za mało. Żeby faktycznie zrobić mi krzywdę, musisz tego na prawdę chcieć. Powiedz, nie miałaś ochoty mnie zabić?- W jego spojrzeniu jest coś, co karze mi się wycofać, ale mimo to wciąż stoję zaciskając pięści.

- Tak bardzo po śmierci tego chłopaka byłaś przerażona tym, do czego jesteś zdolna? Ale traktowałaś nas z góry, to mnie wkurwia Cassie. Czujesz się lepsza, bo masz wyrzuty sumienia?

- Nie, idioto!- wykrzykuje.- Nie o to chodzi! Myślisz, że coś mi odebrałeś? Że mnie zraniłeś?- Teraz ja się śmieje.- Nie masz, co mi odebrać.

- Serio?- Unosi brwi.- Ja myślę, że jest tego sporo.

- Po co to robisz?

- Bo ty odebrałaś mi bardzo dużo. A teraz wyjdź, zanim zadzwonię na policję.

Wiele razy czytałam o psychopatach, ale nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi stanąć z takim twarzą w twarz. Na odchodnym pokazuje mu środkowy palec. Kiedy wracam do samochodu mam pustkę w głowie. Tak na prawdę dałam się sprowokować. Oto mu chodziło. Żebym przyszła. Dopiero wsiadając do samochodu to rozumiem. Gdyby nie było żadnej reakcji, nic by nie osiągnął. Bo co jeszcze może zrobić? Zacząć wybijać ludzi na których mi zależy? Ale po co? Żebym ja go chciała zabić? Zastanawiam się czy byłabym do tego zdolna...

Kiedy podjeżdżam pod dom staram się uspokoić i wyciszyć myśli. Wyciągając kluczyk ze stacyjki widzę na swojej dłoni, rękę Jake'a. Spoglądam na miejsce, na którym siedział jeszcze wczoraj. Chowam twarz w dłoniach. Pomimo tego co czułam, jeszcze godzinę temu, jestem spokojniejsza. Przykro mi z powodu Laury. Ja zasłużyłam na to, co się stało, ale ona nie zasłużyła na to, żeby dowiedzieć się w taki sposób. Nie krzyczała i to było najgorsze. Zawód, który widziałam w jej oczach był gorszy niż gdyby powiedziała, że mnie nienawidzi i nigdy mi nie wybaczy. Wierząc, że nic nie dzieje się bez przyczyny, pozostaje mi zająć się sprawą Hannah doprowadzając ją do końca. A co później będzie zostawie ślepemu losowi. Nie wszystko musi mieć sens. Dla mnie jedyną szansą jest wyjazd stąd.

Tajemnica DuskwoodWo Geschichten leben. Entdecke jetzt