XVI

413 26 5
                                    

Jamie. To na pewno on. Jeśli chce się ze mną spotkać... Po co ktokolwiek inny miałby to robić?
Nie jadę od razu. Muszę chwilę odpocząć, poza tym niech sobie poczeka. Nie zasługuje na to, żebym leciała od razu na jego zawołanie. Psychol jeden. Jake musiał dać mu do myślenia, skoro sam poszedł na policje.

Cleo prosi mnie, żebym nie czuła się dotknięta zachowaniem Lilly. Generalnie mam to gdzieś, ale jestem w stanie zrozumieć. Martwi się o życie siostry. Rozmowa nie trwa długo, bo musi jechać do matki, która chce jej coś powiedzieć. Czasem zazdroszczę ludziom, którzy mają wciąż rodziców. Bez względu na to jak ciocia się starała, nie mogła mi zastąpić mamy. Były po prostu zbyt różne. Moja miała serce na dłoni. Kochała ludzi, zawsze dla wszystkich miała otwarty dom. Z powodu macierzyństwa zrezygnowała z pracy zawodowej i mój tata był głównym żywicielem rodziny. Niczego nigdy nam nie brakowało, w tym miłości, wsparcia i szacunku. Ona była takim domowym ogniskiem. Kochała gotować i dbać o nas. Eric ją uwielbiał, a ona jego. Często po szkole szliśmy w piątkę do mnie, wspólnie się uczyliśmy i potrafiliśmy siedzieć do wieczora. W zasadzie to też dzięki mojej mamie, która wyraziła troskę o to, że za mało przebywam wśród rówieśników, bo jestem za bardzo skupiona na grze. Nie chciała, żeby u mnie poszło to w stronę jak u dziadka, który od małego miał presję na sukces. Moi pradziadkowie jak tylko zauważyli u niego talent cisnęli go z nauką. Myślę, że dziadek tak na prawdę nienawidził grać i nie chciał tego. Też już nie chce. Pianino jest przyczyną moich cierpień. To przez nie tak dużo się wydarzyło, a kiedy go zabrakło, okazało się, że nie potrafię żyć. Ten talent w naszej rodzinie jest skażony.

Najedzony i wybiegany Chucky śpi w najlepsze. Nawet nie podnosi głowy, gdy biorę klucze od domu. Trzeba się zbierać. Wypiłam kawę i zjadłam dwie kanapki. Nie mam kiedy gotować, więc to musi mi narazie wystarczyć. Jadę wolno starając się jak najbardziej oczyścić swoje myśli i być spokojną. Nie wiem jaki plan ma Jamie, ale muszę być przygotowana na wszystko.

Parkuję samochód tuż pod komisariatem. Zanim wchodzę do środka mija dobrych pięć minut. Oficerowi dyżurnemu mówię po co przyszłam i karze mi czekać. Jeszcze nie tak dawno byłam przesłuchiwana jako podejrzana. Trudno mi uwierzyć, że od śmierci Andy'ego minął ledwo tydzień, a idzie drugi od momentu, gdy Thomas się do mnie odezwał. Niby wszystko toczy się tak szybko, a jednocześnie strasznie wleczę. Kiedy to wszystko się skończy, wezmę Chucky'iego i pojadę na jakieś wakacje.

Widzę policjantkę idącą w moją stronę.

- Trochę ci zeszło- mówi z wyrzutem.

- Miałam pędzić jak na skrzydłach?- odpowiadam z sarkazmem idąc za nią obskurnyn korytarzem. W myślach liczę powoli, żeby wyciszyć emocję.

- Macie góra dziesięć minut- informuję mnie z ręką na klamce.- Jakby co jest tam strażnik.

Otwiera drzwi, a ja wchodzę do pomieszczenia bez okien, oświetlonego jedną jarzeniówką. Siedzi ze spuszczoną głową tak nisko, że prawie dotyka czołem metlowego blatu. Skute ręce trzyma na stole. Kiedy podnosi powoli głowę, a nasze spojrzenia się spotykają, nie mogę uwierzyć.

- To ty?!

Patrzy na mnie zaczerwienionymi oczami, z twarzą bladą jak u trupa, nie mogę nic z niej wyczytać. Świdruje mnie spojrzeniem. Nie mogę ruszyć się z miejsca.

- Usiądź.- Prosi. Ma znękany, zrezygnowany głos. Szok jeszcze mnie nie opuścił, więc wypiera wszelkie inne uczucia.

Podchodzę powoli i siadam. Jest teraz tak blisko, że mogę zobaczyć każdą zmarszczkę na jego zniszczonej alkoholem twarzy.

- Dlaczego?- pytam. - Po co?

- Chciałem ci pomóc- odpowiada patrząc mi prosto w oczy. Doszukuje się w jego spojrzeniu oznak szaleństwa, ale widzę jedynie smutek.- Kiedy go zobaczyłem takiego... A ty jeszcze zabrałaś go do domu... Gdy słyszałem, że chce z tobą wyjechać, że cię kocha... Nie mogłem na to pozwolić. Nie uwolniłabyś się od niego.

Tajemnica DuskwoodWhere stories live. Discover now