🌙rozdział dwudziesty drugi🌙

128 4 0
                                    

Wbrew moim obawom szlaban minął mi nadzwyczajnie szybko. Dużo było w tym zasługi samego Alka, który co drugi dzień przychodził do mnie po szkole. Żeby nie denerwować mamy spędzaliśmy czas w salonie zazwyczaj ucząc się matematyki. Kara ta miała z pewnością bardzo dobry wpływ na moje oceny, bo już z drugiego sprawdzianu z rządu dostałam czwórkę z plusem. Zanim się obejrzałam mama przyszła do mojego pokoju informując, że odbyłam karę. Następnego dnia z lekkim sercem poszłam do szkoły.

Alek jak zwykle czekał na mnie pod kamienicą. Z racji coraz zimniejszych dni chłopak coraz częściej zastępował swoją skórzaną kurtkę dżinsową z cieplejszą podszewką i ocieplanym kołnierzem. Mimo tego, gdy go widziałam od razu wzdrygałam się z zimna i poprawiałam mój gruby szalik.

-     Hej Mała - pocałował mnie i podał kubek termiczny.

-     Hej! - upiłam łyk słodkiego płynu - Pyszna kawa! Co to?

-     Piernikowa latte. Niedługo będzie dostępna w Kawce.

-     Naprawdę dobre. Pachnie świętami - rozmarzyłam się przez chwilę. Przez głowę przeszła mi myśl o dorocznym zimowym balu w szkole, przyjęciu charytatywnym organizowanym przez rodziców, a także wigilii, do której zazwyczaj siadaliśmy we trójkę. Starałam się nie myśleć o tym, że będą to pierwsze święta, których nie spędzimy razem.

-     Wszystko w porządku? - Alek objął mnie ramieniem prowadząc główną ulicą w kierunku szkoły. Musiał wyczuć moją zmianę nastroju.

-     Jak najbardziej - uśmiechnęłam się do niego delikatnie i upiłam łyk kawy. Teraz wyraźnie czułam korzenne przyprawy z nutą syropu klonowego - Mój szlaban się skończył. Co dziś robimy skoro nie muszę już siedzieć w domu? - zapytałam chcąc zmienić temat.

-     Może wpadniesz do mnie? Dawno nie mieliśmy czasu tylko dla siebie - coś w jego głosie kazało mi przypuszczać, że nie ma na myśli tylko oglądania filmów i jedzenia pizzy.

-     Bardzo mi się podoba Twój plan - powiedziałam czując, jak delikatny rumieniec wypływa na moje policzki.

-     To jesteśmy umówieni - uśmiechnął się szeroko.

Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale poczułam jak jego ciało sztywnieje, a na czole pojawiła się pionowa zmarszczka.

-     Wszystko w porządku?

Skinął głową, ale wyraz jego twarzy się nie zmienił. Nie musiałam dalej drążyć, doskonale wiedziałam co wytrąciło go z równowagi. Z pewnością miało to związek z mijającym nas audi dziadka, które właśnie przejeżdżało przez wjazd pomiędzy kamienicami prowadzący na niewielki szkolny parking.

-     Widział nas? - zapytałam niepewnie. Poczułam jak dłoń Alka zaciska się nieco na moim biodrze.

-     Tak - rzucił niby od niechcenia, ale po napiętej szczęce wiedziałam, że zgrzyta zębami ze złości.

-     O czym...

-     Emil jest człowiekiem o twardych zasadach i ma co do mnie określone zdanie. Nie sądzę, żeby się do mnie przekonał nawet, gdybym wyciągnął z płonącego domu pięcioosobową rodzinę i kilkanaście kociąt.

Uniosłam brew na to porównanie.

-     A mógłbyś to zrobić?

W jego oczach znów zobaczyłam rozbawione ogniki.

-     Chyba we mnie nie wątpisz, Fido?

-     Już kiedyś mnie o to pytałeś.

-     I co powiedziałaś?

Magnis NoscutWhere stories live. Discover now