🌙rozdział dwudziesty siódmy🌙

93 1 0
                                    

Alek objął mnie ramieniem i pociągnął w kierunku samochodu. Czułam, że nogi mam jak z waty. Chłopak wepchnął mnie na siedzenie pasażera, po czym niemal sekundę później pojawił się za kierownicą odpalając silnik. Z piskiem opon ruszył w kierunku rynku. Siedziałam całkowicie otępiała. Mój mózg próbował przetworzyć zdarzenia z ostatnich chwil, ale nic nie trzymało się kupy. Potrzebowałam dopiero kilkunastu minut, żeby w ogóle zdać sobie sprawę, że Alek nie pojechał do mojego domu, ale zjechał ze starówki i teraz mknęliśmy obwodnicą dojeżdżając już do sąsiedniej wsi.

-     Gdzie Ty jedziesz? - byłam zaskoczona, że jakieś słowa w ogóle opuściły moje usta, bo gardło miałam zaciśnięte i wyschnięte na wiór. Alek nie kwapił się jednak, aby mi odpowiedzieć. W milczeniu wbił nogę w pedał gazu wyprzedzając kolejne samochody i co jakiś czas zerkając we wsteczne lusterko. Jego twarz nie wyrażała absolutnie żadnych emocji, jedynie szczęka i dłonie na kierownicy były mocno zaciśnięte - Alek! Gdzie jedziesz? Muszę wrócić do domu! Mój płaszcz, torebka, telefon, wszystko zostało w szkole. Poza tym co to był za facet? Był videns? Dlaczego mierzył do nas z broni! Chyba powinniśmy to zgłosić na policję!

Z gardła chłopaka wyrwał się zimny śmiech. Popatrzyłam na niego przerażona. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Był jak obcy człowiek.

-     Alek! Zawróć natychmiast!

Przed nami nie wiadomo skąd pojawiła się rozklekotana Skoda. Alek przyhamował gwałtownie. Nie miałam zapiętych pasów. Krzyknęłam, ale coś przytrzymało mnie w miejscu nie pozwalając polecieć na przednią szybę. Szarpnęło mi głowę do przodu. Spojrzałam w dół na naznaczoną tatuażami dłoń chłopaka, którą mnie złapał. Przeniosłam na niego wzrok. Poruszył się tak szybko przecząc zasadom fizyki. Rzadko używał przy mnie mocy videns. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dzieje się coś, czym powinnam się martwić.

-     Pasy - rzucił puszczając mnie i ponownie zaciskając obie dłonie na kierownicy.

Wiedziałam, że nie ma sensu się z nim kłócić. Zapięłam pas i skupiłam się na śledzeniu drogi za oknem. Próbowałam odgadnąć, gdzie jedziemy, ale za słabo znałam tereny wokół Krosna żeby się domyślić, w którym kierunku mknie Mustang. Zegar na desce rozdzielczej wskazywał, że jedziemy już pół godziny. Poza tym jednym słowem, kiedy Alek kazał mi zapiąć pasy nie odezwał się do mnie ani razu. Nagle gwałtownie skręcił wjeżdżając na stację benzynową i podjechał do dystrybutora.

-     Zostań w samochodzie - polecił, ale nie miałam takiego zamiaru. Musiałam skorzystać z toalety i niesamowicie chciało mi się pić. Wyszłam z samochodu trzaskając ze złością drzwiami. Alek zmierzył mnie zimny spojrzeniem. Nie poznawałam go. Od spotkania z tajemniczym Ethanem zachowywał się jak chory psychicznie.

-     Muszę skorzystać z toalety - powiedziałam zanim zdążył otworzyć usta.

-     Wsiądź do samochodu, zatankuję i pójdę z Tobą.

Nie chciałam się z nim kłócić, więc wsiadłam z powrotem. Po chwili chłopak odjechał od dystrybutora i zatrzymał się pod drzwiami stacji. Wysiadł i szybko otworzył mi drzwi. Położył mi dłoń na plecach i szybko wprowadził do części sklepowej.

-     Chcesz coś do jedzenia lub picia?

Skinęłam głową i szybko zgarnęłam wodę i jakiś ciastka. Alek dołożył dwa energetyki. Ani na sekundę nie ściągał dłoni z mojego ciała. Pokierował mnie do części z artykułami higienicznymi.

-     Weź sobie coś do zmycia makijażu.

Ponownie pokiwałam głową łapiąc płyn micelarny, żel do twarzy i waciki. Już jakiś czas temu zorientowałam się, że z pewnością nie wrócę do domu na noc, ale z przesłuchaniem postanowiłam zaczekać, aż dojedziemy na miejsce, gdziekolwiek by ono nie było. Wiedziałam, że tym razem mu nie odpuszczę. Będzie musiał odpowiedzieć na wszystkie pytania. Te, które jeszcze nie padły i te, które zadałam mu dawno temu.

Magnis NoscutOù les histoires vivent. Découvrez maintenant