🌙rozdział drugi🌙

331 8 0
                                    

Nigdy wcześniej nie byłam w kamienicy, która miała się stać naszym nowym domem, więc kiedy mama wjeżdżała w starą część miasta rozglądałam się ciekawie. Kamieniczki, które mijałyśmy po drodze przypominały mi te widziane w Krakowie. Architektura była zupełnie inna niż w moim rodzinnym Gdańsku. Napawało mnie to zarówno smutkiem jak i radością. Z jednej strony cieszyłam się, bo im szybciej spróbuję zapomnieć o domu, tym lepiej dla mnie, ale było mi jednocześnie przykro, że nic nie będzie przypominało mi miasta, w którym spędziłam siedemnaście lat życia. W końcu mama przejechała przez Rynek i zaparkowała w jednej z bocznych uliczek przed kremową i bez wątpienia ślicznie odrestaurowaną kamienicą z dużymi oknami i wielkimi drewnianymi drzwiami.


- To tutaj będziemy mieszkać? - zapytałam wysiadając i rozglądając się dookoła. Zaledwie kilka kroków dalej znajdował się Rynek, gdzie z letnich ogródków docierały do nas wesołe rozmowy i śmiechy.

- Nie pamiętasz? Pokazywałam Ci to miejsce, gdy byłyśmy tu poprzednio - mama zaczęła wyciągać nasze walizki z bagażnika. Pospieszyłam jej z pomocą. Większość naszych rzeczy przewiozła firma przeprowadzkowa kilka dni wcześniej, więc teraz jechałyśmy tylko z dwoma walizkami ubrań i kilkoma najpotrzebniejszymi rzeczami.

- To było siedem lat temu, mamo - rozglądnęłam się. Kamienice były pięknie odnowione, a chodniki wyłożone chropowatym granitem - Poza tym, ostatnio to wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Twój dziadek mówił, że w ostatni latach odremontowali całą starówkę.

- Może wybierzemy się jutro na małe rozpoznanie? - widziałam, że stara się do mnie uśmiechnąć, ale wychodził z tego dziwny grymas.

W odpowiedzi jedynie zamruczałam coś pod nosem. Doskonale wiedziałam, że mama ma dokładnie taką samą ochotę na wycieczki krajoznawcze jak ja. Ostatnie trzy miesiące spędziła latając po sądach i prawnikach, starając się jakoś ogarnąć burdel, w który wpakował się ojciec. Próbowała się trzymać i na dowód ubierała swoje eleganckie kostiumy i wysokie szpilki, ale widziałam jak wieczorami płakała w poduszkę ubrana w stary dres. Nie mogłam mieć do niej żadnych pretensji. Powrót do Krosna, miasta z którego uciekła ponad dwadzieścia lat temu, musiał być dla niej bolesny, zwłaszcza że została zupełnie na lodzie z nastoletnią córką na utrzymaniu.

Weszłyśmy przez drewniane drzwi czując ten charakterystyczny zapach starych budynków - dziwną mieszkanką drewna, metalu i nagromadzonego przez dziesięciolecia kurzu. Klatka schodowa była o dziwo zadbana, a poręcz zrobiona z czarnego, kutego żelaza. Panował tam porządek, poza kilkoma bazgrołami wymalowanymi białą kredą obok wejścia. Rozglądnęłam się za windą, ale szybko zorientowałam się, że na pewno nie będzie jej w przedwojennej kamienicy. W ciszy zaczęłyśmy wciągać nasze walizki na trzecie piętro.

Drzwi do naszego nowego mieszkania były dwuskrzydłowe i pomalowane białą farbą. Mama wyciągnęła z kieszeni stary klucz i przekręciła go w zamku z niemiłym dla ucha zgrzytem. Przepuściła mnie przodem zachęcająco kiwając głowa. Wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to długi hol. Podłogę wyłożono ciemnym parkietem, który skrzypiał pod moimi stopami, kiedy wchodziłam w głąb mieszkania. Drzwi po prawej stronie od wejścia prowadziły do kuchni, w której na jasnych meblach z drewnianym blatem piętrzyły się kartony z naszymi rzeczami podpisanymi słowem „kuchnia". Dostrzegłam też nowiutki, włoski ekspres ciśnieniowy, do którego ktoś przykleił niewielką kokardkę. Mama podeszła do urządzenia i podniosła karteczkę leżącą obok.

- Witajcie w domu - przeczytała. Moje brwi podjechały ku górze, więc pospieszyła z wyjaśnieniami - To Twoi dziadkowie. Najwyraźniej postanowili nam zrobić prezent powitalny.

- To... miłe - kiwnęłam głową przechodząc przez kuchnię do kolejnego pomieszczenia, które okazało się być salonem. Ustawiono w nim całkiem zachęcającą kanapę pokrytą szarym materiałem, stolik kawowy i komodę. Najbardziej podobała mi się jednak ścienna biblioteczka pokrywająca niemal całą ścianę. Tutaj również stało kilkanaście pudeł przywiezionych z Gdańska.

Magnis NoscutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz