🌙rozdział piętnasty🌙

Start from the beginning
                                    

Chcąc odwrócić swoją uwagę od tego makabrycznego widoku przyjrzałam się porzuconym przez chłopka ubraniom. Konrad miał rację. Wyglądaliśmy jakbyśmy właśnie kogoś zamordowali. Na czarnej kurtce Alka ślady krwi były widoczne jedynie pod światło, ale za to jego koszulka praktycznie zmieniła kolor. Również jego ręce i spodnie uwalone były szkarłatną cieczą. Spojrzałam na siebie. Tutaj nie było wiele lepiej. Mój płaszcz i spodnie były pobrudzone. Kilka plam znalazło się nawet na jasnym swetrze. Nie miałam pojęcia jak wytłumaczę to mamie ani jak się tego pozbędę.

Upiłam łyk whisky chcąc ukoić skołatane nerwy. Bursztynowy płyn palił mi gardło i przełyk, ale na niewiele się to zdało. Ręce nadal mi się trzęsły, w głowie mi szumiało, a nogi były jak z waty. Niezdarnie wyplątałam się z płaszcza.

Alek opadł obok mnie na kanapę wzdychając ciężko. Zobaczyłam jak rozkłada na stoliku gazy, butelkę z jakimś płynem do odkażania ran, igły i coś w czym rozpoznałam szwy. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, kiedy przemył ranę gazą zamoczoną w płynie, a następnie sprawnym ruchem przeciąga szwy przez igłę. Wyglądał jakby robił to już wiele razy.

-     Zaraz! - krzyknęłam, kiedy poprawił się na sofie i przybliżył igłę do skóry. Spojrzał na mnie skonsternowany.

-     Co jest? - uniósł brew.

-     Chyba nie zamierasz tego zrobić w ten sposób? Przecież potrzebne jest znieczulenie? Skąd wiesz ile szwów założyć? W szpitalu robią to szczypcami! A co z rękawiczkami jednorazowymi!

Alek patrzył na mnie przez kilka sekund po czym uśmiechnął się jednym z tych popisowych uśmiechów. Sięgnął po stojącą obok apteczki butelkę Jamesona i skinął nią w moją stronę w geście toastu nim pociągnął kilka dużych łyków.

- Znieczulenie - wyszczerzył zęby, po czym zanim zdążyłam ponownie zaprotestować, przybliżył igłę do skóry i pewnie wbił ją w ciało.

Jak zahipnotyzowana patrzyłam, jak igła raz za razem zatapia się w jego skórze. Zrobiło mi się niedobrze, ale Alek nie wyglądał na przejętego. Ani razu nie jęknął, a na jego twarzy nie pojawiło się nic poza skupieniem. Chcąc odciąć się od tej upiornej sceny zaczęłam śledzić wzrokiem skomplikowane wzory wyatutowane na jego ciele. Tusz ozdabiał skórę na jego boku, obydwu rękach, częściowo na brzuchu i plecach. Kiedy wpatrywałam się dłużej dostrzegłam coś jeszcze. Na jego skórze oprócz tatuaży widniało mnóstwo blizn. Niektóre były prostymi kreskami, inne miały poszarpane brzegi i bardziej okrągły kształt, a jedna miała nawet kształt gwiazdy.

-     Przypominam Ci Fido, że wiem kiedy się gapisz - rzucił rozbawiony odkładając igłę na stolik i przecierając wszystko gazą.

-     Trudno się nie gapić, kiedy ktoś zszywa się na żywca we własnym mieszkaniu. Obiecałeś mi wszystko wyjaśnić - przypomniałam mu.

Spoważniał.

-     Jest już późno, twoja mama zacznie się niepokoić.

Bez słowa wciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer.

-     Cześć mamo. Mam wielką prośbę.

-     Co się stało? Jesteś jeszcze z Alkiem? Wracacie już? - w głosie mamy usłyszałam niepokój.

-     Właściwie to nie. Zadzwoniła do mnie Kamila. Strasznie pokłóciła się z Lilką i teraz płacze. Alek mnie do niej przywiózł. Mogłabym u niej nocować? U niej w domu nie ma nikogo, a nie chcę, żeby zostawała sama. Jest w naprawdę kiepskim stanie. Rano razem pojedziemy do szkoły - kłamałam jak z nut patrząc Alkowi prosto w oczy.

Magnis NoscutWhere stories live. Discover now