Chapter 11 cz2

237 23 6
                                    

Notka po rozdzialem xx

Taissa POV

Chłopak po chwili wstał z chodnika i chcąc pomóc mi wykonać tę samą czynność podał mi ręke,którą niepewnie ujęłam.
-Chyba powinniśmy wracać-powiedział Luke patrząc przed siebie.Jedyne co dałam radę z siebie wydusić to ciche ,,mhm".Czy to nie zabawne?Jeszcze przed chwilą byłam tak "odważna",że prawie skoczyłam z mostu,a teraz nie mogę normalnie odpowiedzieć koledze.
Blondyn cały czas trzymał mnie za ręke,jakby bał się,że zaraz mu ucieknę.Szliśmy w zupełnej ciszy przez jakieś 10 minut.Nie była to niezręczna cisza,wręcz przeciwnie-oboje w pewnym sensie jej potrzebowaliśmy.Zaczynałam się zastanawiać o mojej relacji z niebieskookim.Jako jedyna osoba nie odtrąca mnie,rozmawia ze mną a nawet uratował mi życie kilkanaście minut wcześniej.

,,Idiotko on by każdego uratował w takiej sytuacji bo on nie ma tak skamieniałego serca jak ty"

No właśnie-każdego by uratował-przez jakiś czas myślałam,że może mnie lubić.Nawet nie wiem czemu o tym pomyślałam,mnie sie nie da lubić,a nawet gdyby to i tak mam to w głębokim poważaniu.Wyrwałam ręke z jego uścisku,czego później pożałowałam ponieważ nie czuję już tego dziwnego uczucia,które było w jakimś procencie przyjemne oraz którego nie umiem nazwać ani opisać.
-Coś się stało?-spytał Luke ze zdezorientowaniem w oczach.
-Nie-odpowiedziałam obojętnie i postanowiłam iść dalej nie zważając na to czy blondyn ma zamiar dalej mi towarzyszyć czy nie.
-Co się z tobą dzieje?-poczułam jak uścisnął swoją dłoń na moim przedramieniu.Złość była już ledwo słyszalna w jego głosie.Jednak mamy coś wspólnego-w ciągu kilku sekund jego zachowanie zmienia się nie do poznania.
-Co się ma dziać?-wyrwałam ręke z jego uścisku i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie wiem po prostu tak jako..
-Już odegrałeś swoją rolę bohatera,możesz mnie zostawić w spokoju umiem dojść do szpitala-przerwałam mu a od niego usłyszałam tylko prychnięcie.
-Nie mam pewności,że sobie czegoś nie zrobisz.
-Jakby cię to w najmniejszym stopniu obchodziło-przewróciłam oczami.
-A może mnie obchodzi?Nie masz pewności-mówiąc to postawił krok w moją stronę.
-Dobra nie ważne-machnęłam ręką na znak,że nie mam ochoty dalej prowadzić tej konwersacji.
Kontynuowaliśmy swoją wędrówkę w celu odprowadzenia mnie do szpitala.Po kolejnych minutach drogi doszliśmy w końcu przed drzwi wejściowe celu naszego ,,spaceru".Po tej godzinie większość pacjentów śpi,a pracownicy pewnie siedzą w pomieszczeniu dla personelu.Cholera wie co oni tam robią zamiast siedzieć w recepcji.Plusem tego było to,że miałam ułatwione przejście do swojego pokoju.

-Na razie-głos Luke'a wyrwał mnie z namysłu.
-Cześć-odpowiedziałam cicho z obojętnością wymalowaną na twarzy.
Po kilku minutach doszłam do drzwi pokoju i zaczęłam szukać kluczy w kieszeniach spodni,a następnie w bluzie.
Przed wyjściem zamknęłam drzwi od wewnątrz.
Cholera.
-Czyżby obrażalska królewna nie może wejść do pokoju?-na głos blondyna lekko się wzdrygnęłam.Spoglądając na niego spostrzegłam ten przeklęty szeroki uśmiech.
-Po jakiego grzyba tutaj przyszedłeś?-spytałam szeptem rozglądając się na boki czy nikogo oprócz nas nie ma na korytarzu.
-Nie po grzyba tylko do ciebie
-Czego chcesz-skrzyżowałam ręce na piersi czekając na jego odpowiedź.
Luke wyciągnął klucz z numerem mojego pokoju i nagle wyciągnęłam ręke by go od niego zabrać,ale blondyn okazał się szybszy i podniósł ręke do góry.
-Nie tak prędko królewno-powiedział z triumfalnym uśmieszkiem.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie królewną,a obiecuję,że to krzesło rozpierdolę na tej twojej buźce-wskazałam na krzesło stojące pod ścianą.Nie powiem,że Luke mnie już lekko irytuje swoim zachowaniem.
-Dobra dobra nie denerwuj się tak-uniósł ręce w geście obronnym i przekręcił klucz w zamku otwierając w końcu te cholerne drzwi.Weszłam do środka szybciej od niego.
-No wszystko fajnie możesz już iść-mówiąc ostatnie słowa próbowałam zamknąć drzwi jak najszybciej,ale noga Luke'a,którą nagle postawił w progu uniemożliwiła mi to i sam wszedł do środka.
-Czego znowu chcesz?
-Zostanę tu z tobą do rana-na jego wyznanie jedyne co zrobiłam to stanęłam jak wryta patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Że co proszę?-byłam zaskoczona nie powiem.
-Nadal nie mam pewności,że czegoś sobie nie zrobisz jak na przykład przez ,,przypadek" wypadniesz przez okno-na słowo przypadek zrobił cudzysłów palcami w powietrzu.Nie mam już najmniejszej ochoty się z nim kłócić.Kłótnie same w sobie mnie już wykańczają.
-Trzymaj-podeszłam do szafy i wyciągnęłam zwinięty zielony koc którym rzuciłam w zdezorientowanego Hemmingsa.
-Bez żadnego ,,ale"?
-Jak widzisz bez żadnego ,,ale"-położyłam się na łóżku mówiąc te słowa.Nie mam zamiaru się przebierać bo na to też nie mam siły.Obróciłam się twarzą do ściany nie interesując się już poczynaniami mojego towarzysza,który za pewne usiadł na krześle w kącie pokoju.Po kilku minutach zasnęłam.

_________________________________________
No hej :D
Mialam dosyc dluga przerwe w pisaniu za co przepraszam i mysle ze w wakacje rozdzialy beda sie pojawiac czesciej:)
DZIEKUJE ZA PONAD 1.1K WYSWIETLEN <3
Co sadzicie o dziwnej relacji miedzy Lukiem a Taissa?
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA I KLIKANIA VOTE PONIEWAZ TO BARDZO MOTYWUJE :))
TO CO 5 VOTE I 5 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAL?:D
Do nexta xx

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 01, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I'm not psycho•LHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz