Rozdział 10. Richy

Comenzar desde el principio
                                    

- Pojedziemy tam razem. Nie mogę prowadzić, więc będziesz kierowcą.

- Chyba oszalałeś! - Zdenerwowałem się. Kolejny raz odsuwał mnie od sprawy i chciał załatwić wszystko sam.

- Uspokój się, może pójdziemy razem. Musimy się zastanowić co z Ellą.

- Pójdzie z Nami. Wyobrażasz sobie, że zostanie pilnować mieszkania? A może samochodu?

Byłem tak wkurzony, że trudno było mi powstrzymać się przed uszczypliwościami, chociaż zupełnie nie pasowało to do mojego charakteru.

- Jake, idź do Niej i w takim razie jej to wytłumacz. Czekam na Ciebie w salonie. I proszę pospiesz się, życie Lilly może być w niebezpieczeństwie!

Mężczyzna wstał i podpierając się na moim ramieniu poszedł do swojej dziewczyny. Usiadłem na kanapie i cierpliwie czekałem. Dwie minuty, pięć, osiem. To trwało zbyt długo. Właśnie wstałem, żeby samemu jechać na miejsce, ale drzwi się otworzyły, moi przyjaciele wyszli i zgodnie stwierdzili:

- Jedziemy razem.

Czułem zbliżającą się awanturę.

...

Prowadziłem jak szalony. Mijałem sklepowe witryny i latarnie. Na liczniku już dawno przekroczyłem dozwoloną prędkość, ale było mi w tym momencie wszystko jedno. Widziałem, że Ella próbowała skontaktować się z Lilly, ale bez jakiegokolwiek efektu. Kiedy moje auto znalazło się na miejscu, postanowiłem zaparkować kilka metrów dalej, żeby nie narażać siebie na niebezpieczeństwo. Całą drogę namawiałem Jake'a do zmiany zdania, ale był nieugięty.

- Jesteśmy na miejscu. Jake, wysiadaj wreszcie! Nie możemy dopuścić, żeby spotkało ją coś złego! Błagam!

- Chodź za mną.

Skierowaliśmy się w stronę starej stodoły, kiedy Ella Obu Nas zawołała.

- Richy, Jake!

Miałem naprawdę złe przeczucia.

- SZYBKO! Lilly... Ona...

Pobiegłem do Elli najszybciej jak potrafiłem, ale to co ujrzałem... Nie byłem na to przygotowany. Jej samochód stał dosłownie 20 metrów od Nas, a jej ciało... było niedaleko. Czułem się, jakbym oglądał zwłoki. Spuchnięta twarz, zaschnięta krew i najgorsze... Lilly miała zdjętą koszulkę, podarte spodnie. Rzuciłem się w Jej stronę sprawdzając, czy ma jeszcze puls. Był wyczuwalny, ale bardzo słabo. Kazałem moi przyjaciołom wezwać karetkę, jednocześnie próbując cucić dziewczynę.

- Nie poddawaj się, skarbie! Wszystko będzie dobrze!

Moim oczom ukazał się Jake, wkładający naładowaną broń za pasek.

- Ty i Ella macie zaczekać tutaj na karetkę, a ja idę poszukać tego śmiecia. Jeśli znów którekolwiek z Was się nie posłucha, policzę się z Wami.

Nie wyglądał, jakby żartował. Bez słowa opuściłem głowę w dół i upadłem na kolana głośno płacząc. Delikatnie wsunąłem rękę pod głowę Lilly, zacząłem ją głaskać i błagać, żeby przy mnie została. Ella była obok i rozglądała się za ratownikami. W ciągu dosłownie kilku chwil, wrócił Jake.

- Nikogo, ani niczego nie znalazłem. Ten tchórz uciekł! - Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści, a w Jego oczach zebrały się łzy.

Położyłem głowę Lilly na trawie i wstałem do Jake'a. Widziałem, jaki był wściekły, jak sprzeczne emocje Nim targają. Chciał być zły na siostrę, bowiem chciała tylko (a może aż) uratować życie Hannah. To było niezwykle szlachetnie i nieodpowiedzialne jednocześnie. Dotarło do mnie, że kiedy zjawią się tutaj odpowiednie służby, zainteresują się również Naszym hakerem. Ani ja, ani Ella, nie mogliśmy na to pozwolić.

- Uciekaj stąd! Karetka zaraz tutaj będzie!

- Ella, zabierz Go i wracajcie do mieszkania. - sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem klucze.

Jake nie protestował. Odniosłem wrażenie, że zrozumiał powagę sytuacji, w jakiej wszyscy się znajdowaliśmy. Albo tak bardzo sparaliżował go widok siostry. Moja biedna Lilly... Jest stan był niemal krytyczny. Modliłem się, żeby pogotowie zdążyło przyjechać.

...

Do szpitala dotarliśmy na sygnale, zanim kierowca się zatrzymał, drzwi karetki już się otworzyły. Wyprosili mnie niemal natychmiast, położyli Lilly na noszach i momentalnie zabrali na intensywną terapię. Zalałem się łzami. Bałem się, że ją stracę, że już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu czy wesołych oczu. Bałem się, że nigdy więcej nie poczuję tych iskierek, kiedy dotykałem jej twarzy. Przede mną było jeszcze wiele trudnych momentów, jak chociażby rozmowa z policją. Zdążyłem chwilę wcześniej ustalić z Jakiem i Ellą, że był to zwykły napad, schowaliśmy jej portfel z dokumentami, udając rabunek. Alan Bloomgate pojawił się w szpitalu w niespełna 45 minut, po czym od razu mnie przesłuchał.

...

Każdy dzień spędzałem przy Niej. Pilnowałem kroplówek, sprawdzałem czy oddycha. Najgorszym momentem było poinformowanie jej bliskich, a przede wszystkich Hannah i resztę rodziny o wypadku. Lekarz chwilę po zbadaniu Lilly stwierdził, że doszło do ciężkich obrażeń, w związku z czym muszą przeszczepić fragment wątroby. Organ przestawał pracować. Jako pierwszy poprosiłem o wykonanie testów, chciałem Ją ratować. Lekarze się zgodzili, ale niestety nie mogłem tego zrobić, nie miałem odpowiednich wyników. Czułem się zupełnie bezsilny. Na całe szczęście Hannah była zgodna i jeszcze tego samego dnia odbyła się operacja ratująca życie Jej siostry. Wprowadzili Lilly w śpiączkę farmakologiczną. Ona spała, a ja cierpiałem.

...

Dzisiaj

Odzyskała przytomność. Wróciły do Niej wspomnienia z tamtego dnia. Kiedy Dan się dowiedział, obwiniał mnie oczywiście, mimo, że mówiliśmy, że to był czysty przypadek. Kiedy było to możliwe, schodziłem mu z drogi. Wolałem ignorować tego furiata, niż codziennie obserwować Jego mordercze zamiary i płonące żywym ogniem oczy. Bardzo chciałem być obok i powiedzieć Jej, że wszystko będzie dobrze. Dan wyjrzał właśnie z sali i zaczął machać na mnie ręką, przerywając moje przemyślenia. Podniosłem się z zimnej podłogi, poprawiłem koszulkę i podszedłem do przyjaciela.

- Co się stało? - Czekałem tylko na kolejne wyrzuty z Jego strony.

- Ona o niczym innym nie mówi, jak o Tobie. Powinieneś do Niej zajrzeć.

O mnie... Wahałem się. Moje uczucia nadal się nie zmieniły, a jednak w każdej minucie życia, kobieta wypełniała moją głowę całą sobą. Ruszyłem jak cień za Danem do Jej pokoju. Lilly leżała na łóżku nieruchomo, kurczowo trzymając się ręką za poręcz łóżka. Miała zamknięte oczy.

- Lilly... Jestem tutaj. Ciii... Będzie dobrze.

- Richy... gdzie... jesteś...

- Tutaj, potrzebujesz czegoś?

- Richy... ja... muszę coś... wyznać... zanim odejdę...

- Porozmawiamy, kiedy poczujesz się lepiej, no już... - Szlochałem jak mały chłopiec, twarz paliła mnie od słonych łez.

- Mus... musisz wiedzieć... ko... kocham... Cię...

Lilly zemdlała. Moja ręka odruchowo dotknęła jej policzka i poczułem, że jest rozpalona. Ella wybiegła z pokoju w poszukiwaniu lekarza. A ja błagałem, żeby przeżyła.

Tajemnice DuskwoodDonde viven las historias. Descúbrelo ahora