Rozdział 5. Lilly

Zacznij od początku
                                    

30 minut później...

Wrócili. Wszyscy spowrotem zebrali się na sali, zajęli swoje miejsca i w jednej chwili zapanowała kompletna cisza. Wprowadzili Go. Po raz pierwszy ujrzałam, jak szedł z głową do góry, jakby był zupełnie pewny tego, co zaraz się wydarzy. Zajął miejsce obok prawnika, sędzia nakazał wszystkim wstać i odczytał wyrok. 

- ... uznaje Pana Richy'ego Rogera niewinnym zarzucanych mu czynów i nakazuje zwolnienie podejrzanego z aresztu w trybie natychmiastowym.

Ktoś z tyłu sali zaczął krzyczeć. Byłam więcej niż pewna, że to Jego mama. Nagle zapanował harmider, ochroniarz podbiegł i razem z Thomasem wynieśli kobietę. To była Pani Roger, nie wytrzymała emocji. Spojrzałam w stronę sądu... Oczy moje i Richy'ego spotkały się i dłuższą chwilę przyglądaliśmy się sobie nawzajem. Chwilę później, jakbym była tylko powietrzem, Jego głowa obróciła się w poszukiwaniu kogoś zupełnie innego. Widziałam, jak na Jego twarzy pojawił się uśmiech, kiedy w zasięgu wzroku pojawiła się rudowłosa dziewczyna. Dan widząc moje cierpienie pomógł mi wstać, zabrał moje rzeczy i wyprowadził z sali. Nie potrzebował wyjaśnień, dobrze wiedział, jak się w tamtym momencie poczułam... Nie potrafiłam się cieszyć, że Richy pozostaje na wolności. Bałam się, że będę skazana na oglądanie mojego ukochanego z zupełnie inną osobą. 

Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Na ekranie zobaczyłam dobrze znany numer, więc bez chwili zawahania odebrałam.

- Uniewinnili go. - Głos mi się łamał i nie byłam pewna, czy osoba po drugiej stronie cokolwiek usłyszała.

- Cieszę się, że mogłem pomóc.

- Będę w mieszkaniu za 30 minut. Wszystko opowiem.

- Nie spiesz się, wiem, że jesteś teraz z innymi. Daj sobie czas.

- Dziękuję za wyrozumiałość. Do zobaczenia.

Robiłam co mogłam, żeby chronić najbliższych. Nie mogłam przecież nikomu powiedzieć, że dzwonił do mnie brat, którego ukrywałam we własnym mieszkaniu. Nawet mój najdroższy Dan nie powinien był o niczym wiedzieć. Naraziłabym go na okropne niebezpieczeństwo, więc pozostało mi tylko milczeć, chociaż kosztowało mnie to sporo wyrzutów. Poprosiłam przyjaciela, żeby odwiózł mnie jak najszybciej do domu.

- Nie chcesz z Nim porozmawiać? Czekałaś na to tak długo.

- Nie tym razem. Teraz potrzebuje rodziny i najbliższych... - Spojrzałam kątem oka na Jessy, która aż promieniała ze szczęścia rozmawiając z Hannah. Na szczęście mama Richy'ego się ocknęła i przytulała właśnie syna.

- W takim razie kareta czeka, mała. Nie ma co tracić czasu i nerwów.

Wychodząc z sądu myślałam tylko o stracie, jakiej właśnie doznałam. Przede mną też była kolejna, trudna i wyczerpująca rozmowa. Musiałam wyciągnąć od brata informacje, skąd miał ten film i dlaczego to zrobił. Dan tradycyjnie zachował się jak gentelman: otworzył mi drzwi, podał pas, dopilnował mojego bezpieczeństwa zanim sam wsiadł do auta i ruszył. Jechał dziś powoli, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że jest tutaj i mogę się wypłakać na Jego ramieniu. A ja za wszelką cenę chciałam tego uniknąć. Na całe szczęście droga minęła spokojnie i szybko. Byliśmy już pod blokiem, Dan zaczął wysiadać, ale go powstrzymałam. Uwierzył mi, że sobie z tym wszystkim poradzę i potrzebuję pobyć sama. Odprowadził mnie tylko wzrokiem do drzwi i odjechał, a kiedy zniknął za rogiem, skierowałam się do windy.

Stałam pod drzwiami z trzęsącymi się rękami. Ostrożnie wyjęłam klucze z torebki, chociaż na nic się to zdało, bo wypadły na podłogę i narobiły hałasu. Jasne, w końcu każdy musiał wiedzieć, że niezdara, Panna Donfort, wróciła do domu. Podniosłam je i najdelikatniej jak potrafiłam, otworzyłam drzwi. Czułam się jak złodziej, wkradający się do obcego mieszkania. Drzwi zamknęłam jeszcze szybciej, żeby dać upust swoim emocjom. Zaczęłam krzyczeć i szlochać, zapominając, że nie jestem w mieszkaniu sama. Kiedy upadłam na kolana zalewając się kolejną falą łez, ktoś złapał mnie za rękę i oparł moją głowę na swoim ramieniu. Ella była taka dobra, taka wyrozumiała. Mimo upływu czasu, nadal nie mogłam sobie wybaczyć, że tak źle ją potraktowałam. Siedziałyśmy w milczeniu przez dłuższy czas.

...

- Zrobiłam zupę, nałożę Ci porcję, bo z pewnością nic dzisiaj nie jadłaś, prawda?

- Ja... nic nie przełknę. Dziękuję, ale może później.

- NIE. Zjesz teraz, bo musisz wziąć leki.

Podniosłam głowę i zobaczyłam stanowczą twarz brata. Wpatrywał się we mnie upartym, ale ciepłym wzrokiem, wyciągnął dłoń i pomógł mi wstać. Razem z Ellą zaprowadzili mnie do kuchni, podali jedzenie i obserwowali każdy mój ruch. Gdyby tego nie zrobili, zupa wylądowałaby w zlewie.

- Dasz radę opowiedzieć, jak to było? - Ella była ciekawa, bo jako jedna z niewielu naprawdę przejmowała się losem Richy'ego. Miała wątpliwości, czy był sprawcą, ale wierzyła, że nawet jeśli to on zakładał maskę, był tylko czyjąś marionetką.

- Po prostu... Ktoś dostarczył Alanowi nagranie, na którym widać, że Richy leży nieprzytomny, a prawdziwy sprawca kręci się po kopalni. To chyba ostatecznie wpłynęło na decyzję ławy przysięgłych.

Bardzo dobrze wiedziałam, że to Jake za tym stał. Musiałam jednak jakoś wydobyć z Niego prawdę, za wszelką cenę. Odsunęłam gwałtownie krzesło, wstałam i z bólem wykrzyczałam bratu prosto w twarz:

- Co Ty zrobiłeś?!

- Lilly... uspokój się. Proszę. Porozmawiamy o tym innym razem.

- Porozmawiamy tu i teraz! Nie jestem już małym dzieckiem, które można ignorować i odsyłać z kąta w kąt! Powiedz mi prawdę!

- Ja chciałem tylko pomóc.

- Kto jest na filmie?!

Jake westchnął, przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ścianę i nic nie mówił. Wziął jednak głęboki wdech i spokojnie odpowiedział:

- To ja.

Jego twarz była... pogodna. Zrobił coś, co naraziło Jego życie, żeby ratować przyjaciela. Zrobił to dla mnie, dla siostry, która go zdradziła. Spojrzałam na Ellę. Patrzyła przez okno nieobecnym wzrokiem. Podeszłam do Niej i ją przytuliłam. Każdy z Nas potrzebował teraz czasu, żeby  zaakceptować prawdę i smutną rzeczywistość. Poczułam chłód, więc podeszłam do okna, aby je zamknąć. Na dole jednak stał ON i spojrzał na mnie. Pokazał ręką na swój telefon i odszedł. A ja poczułam wibrację i sygnał przychodzącej wiadomości.


₁ - frag. utworu Claire Wyndham "My love will never die"

Tajemnice DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz