Rozdział 3. Lilly

Beginne am Anfang
                                    

- Dzień dobry, cieszę się, że przyszliście.

Dan podał policjantowi rękę, ale zauważyłam kątem oka, że nie był zadowolony. Wiedziałam bardzo dobrze, że ma ogromny żal do Richy'ego, nie chciał go oglądać i robił to wszystko tylko ze względu na mnie. Sam nigdy by tutaj nie przyjechał, a z pewnością nie przez najbliższe dziesięć lat.

- Może Pan wyjaśnić, dlaczego się dziś spotkaliśmy?

- No cóż, Panno Donfort. Pani jako jedna z niewielu osób przejmuje się losem Pana Rogersa. Uważam, że ma Pani znaczące informacje dla sprawy. Muszę mieć pewność, że Pani zeznania jak do tej pory były zgodne z prawdą.

- Co Pan sugeruje?

- Czy do tej pory zeznała Pani wszystko?

Nie zeznałam... Ale nie mogłam tego zrobić. Zachowałam tylko jedną rzecz dla siebie i obiecałam zachować to w milczeniu. Unikałam wzroku detektywa, żeby nie drążył tematu, ale nieskutecznie.

- Większość światków złożyła zeznanie, że winnym porwania Pani siostry oraz wybuchu w kopalni był Pan Rogers. Za wyjątkiem Pani. A teraz pojawił się dowód, potwierdzający Pani zeznanie.

- Słucham?! - Zerwałam się z krzesła, z całej siły uderzając dłońmi w blat biurka. Dan też nerwowo zareagował. Nie zgadzał się z moimi przekonaniami, ale nigdy na siłę nie próbował ich zmienić.

- Powiem wam, ale pod warunkiem, że pozostanie to między nami. Miałbym niezłe kłopoty, gdyby się to wydało. - Alan spojrzał na Nas wymownym wzrokiem, czekając na minimalny znak od któregokolwiek z nas.

- Proszę mówić. - Dan bez zbędnych komentarzy czekał na informacje. Nie w jego stylu była niepewność i niezdecydowanie, wszystko musiało być jasne. Ja byłam zbyt zszokowana, żeby choćby drgnąć.

- Otrzymałem niedawno wideo, to film z jednej z kamer z kopalni, na którym Pan Rogers leży nieprzytomny, a zamaskowany sprawca spaceruje wokół niego. To wskazuje na jego niewinność.

To, co poczułam w tamtej chwili było nie do opisania. Chciałam skakać ze szczęścia, wybiec na korytarz, uściskać każdą napotkaną osobę. Nie mogłam jednak tego zrobić, to byłoby po prostu niestosowne, więc jedyne na co się pokusiłam to szczery uśmiech i jedno krótkie, proste słowo.

- Dziękuję.

Alan nie wydał się zaskoczony. Mina Dana jednak była zupełnie inna, brakowało tylko otwartych ust. Widziałam, że był zszokowany. Zanim zdążyłam coś więcej powiedzieć, to on skierował się w stronę policjanta i podniesionym głosem zapytał o widzenie z Richym.

- Nie chce się z wami widzieć. Odmówił, chociaż starałem się, aby zmienił zdanie.

To był cios w moje już zranione serce. Myślałam, że właśnie teraz, kiedy wszystko wydawało być się na dobrej drodze, będę mogła spojrzeć w jego oczy, a on po prostu powiedział nie. Nie nalegałam. Jedyne co było odpowiednie w tej sytuacji to uszanowanie decyzji. Poprosiłam jednak, aby Alan przekazał mu tylko, że zawsze będziemy go wspierać. Mężczyzna skinął głową i podziękował za wizytę. Dan wstał, podał mi rękę i pomógł wstać. Wyszliśmy z komisariatu w zupełnym milczeniu.

...

Wiadomość: 
Kiedy zamierzasz się ze mną spotkać?

Zaczęło już świtać, a ja nadal nie mogłam spać. Za każdym razem, kiedy zamykałam oczy, widziałam jego twarz, próbowałam dotknąć jego policzka, ale z każdą chwilą Richy oddalał się ode mnie coraz bardziej. Przewracałam się z boku na bok, próbując znaleźć sobie miejsce, jednak sen uparcie nie chciał nadejść. Spojrzałam na telefon i zauważyłam kolejną wiadomość z nieznanego numeru. W ostatnim czasie te SMSy stały się częstsze i bardziej natarczywe. Nie miałam pojęcia, kto za nimi stał, ale ta osoba na pewno miała coś wspólnego z porwaniem i aresztowaniem. Brak snu dawał o sobie znać, bo bez większych wątpliwości zaczęłam snuć plany spotkania się z prześladowcą. Wstałam do kuchni, aby napić się wody. Zegarek wskazywał, że dochodzi już piąta nad ranem. Trzymałam w dłoniach kubek, który dostałam kilka lat temu w prezencie od Hannah, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zmroziło mnie, a kubek wypadł na podłogę i rozbił się w drobny mak. Dobrze czułam, kto jest za drzwiami. Moje nogi zaczęły drżeć, oparłam się więc o krzesło, a pukanie się powtórzyło. Ominęłam rozbite kawałki, wzięłam telefon i wyszukałam szybko numer Dana. Podeszłam do drzwi i spojrzałam w wizjer. Ujrzałam jednak zmokniętą dziewczynę z kapturem na głowie, małą walizką i telefonem w dłoni. Otworzyłam drzwi, jednak moje przerażenie zamiast zniknąć, tylko się nasiliło. Nieznajoma uśmiechnęła się na mój widok, wystawiła w moją stronę ręce i wyszeptała tylko jedno słowo. Jake.

- Ella?

Skinęła głową, w jej oczach zauważyłam łzy. Nie byłam pewna, czy były to łzy wzruszenia czy smutku, ale nagle ogarnął mnie spokój. Stałyśmy chwilę przytulając się w drzwiach, całkowicie milcząc. Ella odsunęła się ode mnie, jakby bała się, że zaraz ją wyrzucę.

- Co Ty robisz w Duskwood? Sama? O tej porze, taka przemoczona?

- Nie mogłam Cię zostawić. Wystarczająco długo byłaś z tym wszystkim sama. Teraz masz nas.

Tak... Dan i Ella byli przy mnie. Czułam się silniejsza, żeby stawić się w sądzie i walczyć o sprawiedliwość.

- Naraziłaś się na niebezpieczeństwo jadąc tutaj sama! - Chciałam się na nią złościć, ale nie potrafiłam. Zrobiła dla mnie coś, o czym zapomniała nawet moja rodzona siostra. Była tutaj.

- Ona nie jest sama, jest bezpieczna. Od teraz obie będziecie.

Zza rogu wyszedł Jake. Spojrzałam na brata, ale tych emocji było dla mnie za dużo. Pamiętam tylko zamglony korytarz. A później zemdlałam.

Tajemnice DuskwoodWo Geschichten leben. Entdecke jetzt