1

301 9 1
                                    

Była godzina 21:00 - niebo jakiś czas temu nabrało ciemnych odcieni a na skórze można było poczuć lekki wiatr.

Jimin stał właśnie od ponad pół godziny przed ogromnymi drzwiami willi zastanawiając się czy zapukać.

- ahh Czemu się tak stresuje, przecież to tylko mój brat. - pomyślał Jimin lekko wiercąc się na drogo wyglądającej wycieraczce, czując efekty długotrwałego podmuchu wiatru.

- jestem żałosny - wyszeptał różowo włosy chłopak.

Po 3 minutach gapienia się na swoje stare conversy, postanowił przyłożyć piąstkę do metalowej powierzchni. Gdy już chciał zapukać, ktoś gwałtownie otworzył ogromne drzwi, co spowodowało lekkie zachwianie się chłopca i szybsze bicie serca.

- Przepraszam, kim Pan jest ? I co Pan robi tu o takiej porze? Jestem pewna że Pan Jungkook nie wyczekuje już dziś żadnych gości - powiedziała kobieta ubrana w jakby roboczy strój. Na oko Jimina wyglądała na 55 lat, lecz mimo to bardzo dobrze się prezentowała.

-D - Dobry wieczór, nazywam się Jimin...Jeon Jimin..jestem...- nie dane było mu dokończyć przez silnie zbudowaną postać która jakby znikąd pojawiła się za dojrzałą kobietą.

-Jimin ? To naprawdę ty braciszku, jak ja dawno Cię nie widziałem...urosłeś chociaż nadal ledwo sięgasz mi do ramion krasnalu - powiedział roześmiany Jungkook, szybko podchodząc do młodszego brata by go przytulić.

Widząca to wszystko kobieta i akurat kończący prace ogrodnik, wpatrywali się w tą sytuacje z nie małym zdumieniem.

A Jimin właśnie próbował przetworzyć ten natłok informacji w jego głowie chociaż przeszkadzały mu w tym mocne perfumy Junkooka i jego silne dłonie ściskające jego drobne ciało.

-Kookie, też tęskniłem - wyszeptał niższy bardziej do siebie, mimo że brunet wszystko dokładnie usłyszał i odpowiedział mocniejszym uściskiem.

Kobieta jakby zachłysnęła się powietrzem, słysząc jakim przydomkiem Jimin nazwał jej szefa.

Jimin widząc to przez ramię bruneta, lekko się zdziwił, nie rozumiejąc o co chodzi lecz narazie go to nie obchodziło.

- Jimin dzieciaku, jesteś strasznie szczupły, mam nadzieję że się nie głodzisz mały - wydmuchał w szyję różowo włosego.

-Niee, haha - zaśmiał się nerwowo Jimin

-Chodźmy do środka, zjesz coś i opowiesz mi powód Twojej dzisiejszej wizyty - wyrwał brunet, kierując się z bratem do środka jego prestiżowego domu, nadal trzymając niższego na rękach.

- KOO - odstaw mnie, jestem ciężki - wyrywał się Chim

- nawet tak nie mów mały - odpowiedział Jk

Kobieta widząc to zamknęła powoli drzwi, mając wlepiony wzrok w przestrzeń.

- To nie skończy się dobrze... - szeptała do siebie, wbijając sobie w dłonie paznokcie. Za chwilę przerwała czynność mając na celu wykonać dane jej polecenie jakim było przyrządzenie wykwintnej kolacji dla nowo przybyłego gościa.

Jungkook odstawił powoli chłopca na zimną podłogę, odsuwając mu krzesło do ogromnego kamiennego stołu, zręcznie go wymijając przy tym zajmując miejsce centralnie naprzeciwko gościa.

Po chwili pojawiła się ta sama kobieta co wcześniej w ciszy ustawiając kryształowe kieliszki przy odpowiednich osobach oraz w pośpiechu upewniając się że wybrane przez nią wino z piwnicy Jungkooka będzie tym odpowiednim.

Brunet skinął głową, nakazując kobiecie odejść do kuchni, gdy sam wstał aby rozlać półsłodkie wino do tych pięknie mieniących się w świetle kryształów.

- To rocznik 1992, moje ulubione - powiedział zasiadając z powrotem wyższy.

Jimin wpatrywał się cały czas w jego czarne tęczówki, po chwili przenosząc wzrok na krwistą ciecz znajdującą się blisko jego dłoni.

- emm..nigdy nie piłem alkoholu - wydukał speszony

- to w takim razie dziś się to zmieni Jiminishi - uśmiechnął się pocieszająco starszy, zachęcając tym gościa do skosztowania trunku.

Jimin jakby nie odbierając właściwych słów lekko zarumienił się na określenie, którym nazwał go brat.

- dobrze.. - powiedział,biorąc łyka lekko się przy tym krzywiąc.

Jungkook uniósł kąciki ust na reakcje Chima, sam wypijając cały kieliszek.

-Zatem co Cię tu sprowadza braciszku ? - odezwał się Jk

Jimin westchnał.

- Moja matka nie żyje, hyung - powiedział na jednym wdechu.

-co?

- Matka nie żyje...miała raka i...- plątał się niższy

-Rozumiem. Ojciec nic mi o tym nie powiedział, przykro mi Chimmy

-wiem że nie jest Ci przykro Kook, dobrze wiesz, że mi również nie - wymusił się na sztuczny uśmiech

-wiem Chim, ale gdyby odeszła w pokoju nie siedział byś tu teraz przede mną, mam rację?

Jimin spojrzał na brata, przypominając sobie to jak kiedyś zawsze potrafił wszystko z niego wyczytać i rozgryźć.

- Masz racje Jk - odpowiedział spuszczając wzrok. - nie mam żądnych pieniędzy, komornik zabrał mieszkanie matki a ja spałem u Tae przez tydzień... - kończył Jimin - zostałeś mi tylko ty Kook, mimo że nie wiążą nas żadne więzy krwi to i tak jesteś moją jedyną rodziną.

Jungkook mimowolnie uśmiechnął się, słysząc miłe słowa wypowiadane z pulchnych usteczek jego brata. Szybko jednak opamiętując się w jakiej sytuacji się znajduje.

-Mały, czemu nie przyszedłeś do mnie odrazu? Dobrze wiesz, że moje drzwi są zawsze dla ciebie otwarte.

Jimin uśmiechnął się gramoląc w dłoni białą serwetkę z złotymi inicjałami J K.

- Teraz już jestem pewny hyung, przepraszam - odpowiedział upijając kolejnego łyka wina, które mu nie smakowało.

Chim był dość nieśmiałą osobą, a w związku z tym, że nie widział brata prawie 6 lat, nie czuł się przy nim jeszcze aż tak swobodnie, co brunet zauważył, spoglądając na gniecioną serwetkę i ciągle dopijane wino.

- nie przepraszaj skarbie, ważne że tu jesteś - powiedział ciepłym głosem, na co Jimin zarumienił się jeszcze bardziej.

Jungkook dobrze znał Jimina. Wiedział jakie słabe i mocne punkty posiada i w co najlepiej celować.

Ciszę przerwała gosposia, kładąc na stole tradycyjne koreańskie dania. Od kimchi po ramen i pyszne mochi o smaku truskawek i matchy. Na środku stołu stał gorący półmisek z nadal smażącą się wołowiną oraz dwie małe miseczki ryżu.

Jimin przełknął ślinę na ten widok, to nie tak że nic nie jadł przez tydzień ale na pewno jego dieta diametralnie różniła się od pyszności na stole. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz jadł mięso.

Jungkook uśmiechnął się widząc reakcje młodszego cicho szepcząc - bingo.

Kobieta odkładając ostatnią miseczkę z sosem, ustała na chwilę przed stołem zapatrując się na chudego chłopca.

Chim jakby zajęty nową atrakcją, nie zauważył tego. Niestety zrobiła to osoba na przeciwko niego.

Brunet odkaszlnął zwracając tym uwagę kobiety. Pokazał jej coś dłonią pod stołem na co ta szybko odwróciła się jak poparzona, chcąc w ekspresowym tempie opuścić ogromną jadalnię połączoną z kuchnią i salonem.

Wyraz twarzy Jeona był nijaki, odprowadzając kobietę wzrokiem.

Nałożywszy Chimowi i sobie, sprawnie skonsumowali podane dania.




The painWhere stories live. Discover now