- Tsumu. - przerwał mu brat.
- Stwierdzam tylko fakt. - podniósł dłonie w obronnym geście.
- Nikt nie prosił o komentarz. - Rintarou zmrużył oczy.
Po tych słowach nastała cisza. Chłopcy wyjęli książki i zeszyty i zajęli się nauką. Piętnaście minut później młodszy bliźniak wypalił:
- Myślicie, że długo jeszcze będziemy musieli się tak starać?
Nie dostał odpowiedzi, chociaż czekał na odpowiedź prawie minutę!
Pozostała dwójka udawała w tym momencie wielce zainteresowanych matematyką i biologią.
- Ja mam nadzieję, że nie. Czemu, zapytacie... - brązowooki oparł się na łokciach na podłodze, w pół leżąc. - Nie chce mi się uczyć, to po pierwsze. A po drugie, czy my spowodowaliśmy koniec świata? To tylko mała petarda. Rozwaliła tylko... kibel...? - powiedział niepewnie na sam koniec i zmieniał co chwila osobę, na którą patrzył. Raz na brata, a raz na przyjaciela.
- Bardzo interesująca rozmowa... Nawet nie wiem którego z was powinienem najpierw wysłuchać... Może Pan Miya Osamu chciałby zabrać głos pierwszy? - piętnastolatek przyłożył niewidzialny mikrofon do twarzy bliźniaka. - Mhm, tak... Ciekawe... A czy Rin-chan podzieli się z nami jego opinią na ten temat? - Suna posłał złowrogie spojrzenie starszemu na to, jak go nazwał.
- Idę do łazienki. - rzucił Atsumu w końcu, gdy cisza go przytłaczała coraz bardziej.
Wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając tych dwoje samych.
Sunie dłużył się ten czas, kiedy jednego z bliźniaków nie było.
Bez tamtej paplaniny czas mijał wolniej. Oczy chłopaka mimowolnie wędrowały w kierunku zegarka, który stał na stoliku, zaraz za Osamu.
- Jak twoja mama? - zapytał szarooki, ponieważ nie wytrzymywał tej ciszy, a potrzebował też odwrócić jego myśli od wszystkich myśli związanych z Rintarou. Oczywiście tych krępujących.
- Dobrze. - odparł lakonicznie.
Starszy pokiwał głową.
- A ty jak się trzymasz?
Sunę zamurowało na moment. Nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś zapytał go, jak się czuje. To pytanie z jednej strony brzmiało naturalnie, a z drugiej strony sprawiło, że nastolatek poczuł się trochę lepiej z myślą, że ktoś przejmuje się jego samopoczuciem.
Pozostawał teraz problem prawdy lub kłamstwa.
W czasie tej wewnętrznej walki młodszego, Miya rósł w niepokoju, ponieważ on nie potrafił pocieszać ludzi, a widział, że jego przyjaciel nie miewa się najlepiej. I tu nie chodziło nawet o ostatnie czasy, ale już od momentu ich poznania. Rintarou już od wtedy zmagał się z pewnymi demonami, o których nigdy nie mówił, chociaż go dusiły i paliły od środka.
- Nie jest najgorzej.
To była prawda.
Nie było ani okropnie, ale dobrze też nie.
Nastąpiła między ciążąca na ich umysłach cisza. Wlepili oczy w książki i zeszyty z niedokończonymi zadaniami.
- Wiesz, jak to zrobić? - spytał po chwili starszy.
Przysunął podręcznik od matematyki w stronę ciemnowłosego i obserwował go, gdy ten czytał zadanie. To był chyba pierwszy raz, jak Osamu miał okazję przypatrzeć się oliwkowym oczom na tak długo. Może i młodszy miał worki pod oczami, a kolor nie był nadzwyczaj piękny, ale to nie przeszkadzało piętnastolatkowi w gapieniu się w nie.
Były urzekające na swój własny sposób.
To nie były oczy, które wszyscy chcieli mieć.
To nie były błyszczące, ani unikatowe oczy.
Najzwyczajniejsze, oliwkowe, ale również wymęczone i wyblakłe oczy.
Za to przepiękne w nich było to, jak patrzyły na świat po wszystkim, co widziały.
Dla szarookiego właśnie to było najbardziej fascynujące.
- To chyba trzeba przenieść na drugą stronę, a wtedy podzielić całe wyrażenie przez dwa... - mruknął młodszy, nawiązując kontakt wzrokowy z chłopakiem.
Osamu mrugnął oczami kilka razy.
- Co?
Rintarou wydał z siebie zirytowany jęk.
- Teraz to spierdalaj.
Nagle do pokoju wparował Atsumu z rozświetloną twarzą.
- Słuchajcie! Mam pomysł!
Jego pomysły kończą się źle. Dla każdego z nich.
- Nie wiem, czy chcę wiedzieć jaki.
YOU ARE READING
Acceptance // OSASUNA
FanfictionNieprzyjemny incydent sprawił, że Suna pozna kogoś, kto obudzi w nim uczucia, których wolałby nigdy nie poznawać. Czy będzie w stanie je zaakceptować?
"Teraz to spierdalaj"
Start from the beginning