Rozdział 36

71 10 16
                                    

-Tak właściwie to skoro już postanowiliście opuścić sektę to możecie mi pomóc szukać swojego brata.

-Wei Ying, nie wiemy gdzie on jest. Nie ma czasu żeby go szukać.

-A co innego masz niby do roboty?

-TO CZEGO TY KURWA NIEMASZ! MAM DWIE SEKTY W MOJEJ SEKCIE!

-Pytałem Lan Zhana...

-Paniczu Wei....Wangji ma rację. Nie znajdziemy go.

-Nawet niemamy pewności, że on żyje pozatym nie zapominaj kto jest Twoim prawdziwym bratem WEI WUXIAN!

-Dobra, nie tak agresywnie. Zaczynasz się zachowywać jak pies...

-TAK KURWA! ŻAŁUJĘ, ŻE STRACIŁEM JAŚMIN, MIŁOŚĆ I KSIĘŻNICZKĘ, BO BYM JE KURWA WYTRESOWAŁ NA PSY GOŃCZE! JUŻ BYĆ NIEŻYŁ!

-Wystarczy, że Wróżka żyje.... pozatym trzy psy chcące mnie zabić plus wkurwiony brat chcący mnie zabić to trochę zadużo jak na moje nerwy....

-Co przepraszam? TY mi o nerwach pierdolisz? JA KURWA CAŁĄ NOC LATAŁEM PO MIEŚCIE BO TY POSTANOWIŁES SOBIE UCIEC! I JESZCZE TEN PRZEŚMIESZNY ,ŻART' Z KRWIĄ. KURWA PRAŁEM TE SZATY DWIE GODZINY I DALEJ JEST PLAMA!

-A ty od tego niemasz służących?

-SŁUŻĄCE ZESTRAJKOWAŁY JAK ZOBACZYŁY CO NAROBIŁEŚ I MUSIAŁEM PRAĆ SAM!

-Zmieniasz się w kurę domową czy co?

-KURWAAAAAAAAAA!

-Dobra,dobra uspokój się.

-Tak Ci złoję dupę Wei Wuxian, że przez tydzień nie usiądziesz.

-Wei Ying, jesteś ranny?

-Co? A, nie oprócz tego, że mięśnie mnie bolą od tego, że Ty i Puszek chcieliście mnie rozerwać.

-Mn.

-(JC) ...

-(LZ) ...

-(LX) ...

-(WWX) Co?

-A ty bracie?

-Ze mną też wszystko w porządku.

-Aaaaaaa, ja miałem o to zapytać?

-Debil- Jiang Cheng walnął się ręką w twarz.

-Chodźcie, wracamy do Yunming- Lan Xichan westchnął- Ludzie sami się sobą nie zajmą.

Twarz Jiang Chenga rozświetlił chytry uśmiech.

-On chce mi coś zrobić. Czuję to w kościach.-Wei Wuxian był przerażony.

***

-Jeszcze ogarnij kolejki do sklepów z prasą. Trzeba coś z tym zrobić, bo są zabójcze.

Jiang Cheng leżał na leżaku z okularami przeciwsłonecznymi popijając drinka z papierową parasolką. Obok niego byli Lan Xichan i Lan Wangji przywiązani grubą liną do płotu. Przed nimi uwijał się Wei Wuxian nosząc, czytając i przybijając pieczątki na różnych dokumentach.

-Szybko Wuxian nie mamy całego dnia!

-Tak Jiang Cheng....ale możesz ich w końcu wypuścić?- Patriacha wskazał na dwójkę mężczyzn przywiązanych do ogrodzenia werandy.

-Nie. Gówniarze chcieli Cię ratować. Ale to Twoja kara. I lepiej się uwijaj. Pozatym Wangji jest zakładnikiem. Wiem, że chcesz uciec. Jesteś w tym pieprzonym mistrzem.

-A ty nic nie robisz.

(Nie) Zwykła historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz