XXXII

273 18 0
                                    

W kolejce stało trzech uczniów. James grzecznie stanął za nimi, by odczekać swoje. Rudowłosa cierpliwie wyjaśniała każdemu, gdzie znajdzie szukane pozycję w bibliotece. Przyjmowała zwracane książki, szukała kartotek dla osób wypożyczających. Zwykły, leniwy dyżur za panią Prince.

- A co dla ciebie?

- Chciałbym oddać.

- Imię, nazwisko, dom i klasa.

Jakiś chłopak z mysimi włosami poddał jej wszystkie informacje. Był wyraźnie szczęśliwy, że to Lily, a nie prawdziwa bibliotekarka, go obsługiwała. W końcu przetrzymał lektury o dwa miesiące za długo...

- Okej, wypożyczasz coś?

- Nie, dzięki.

- Dobra. To wszystko.

Przejęła książki, ułożyła je na stolik obok, aby później wziąć je wszystkie na właściwe półki.

- Co dla cieb... - urwała, gdyż uniosła głowę, a jej oczom ukazał się uśmiech Jamesa Pottera.

- Hej.

- Hej.

Spoglądali na siebie wesoło, choć Lily była zaskoczona. Może jakiś raz i to przelotnie wspomniała, że w tych godzinach będzie zastępować Panią Prince, a on to zapamiętał i jeszcze przyszedł!

- Chciałbyś coś wypożyczyć?

- Cokolwiek mi polecisz. - odparł.

- Oh, nie lada wyzwanie! - zaśmiała się. - Książka dla ciebie... Hm, nie pójdę na łatwiznę i nie wybiorę nic z quidditcha. Musi to być jednak coś krótkiego, żebyś dał radę dotrwać do końca. Może coś z klasyki? Ale czy cię to nie zanudzi...? - rozmyślała głośno.

Chłopak swobodnie oparł się o ladę. Jak dobrze było ją widzieć. Tym razem byli trzeźwi. Nie było więc mowy o przywarciu do jej warg, ale chociaż rozmowa...

- Słyszałeś o ,,The Great Gatsby"? American Dream i te sprawy.

- Może być, jak najbardziej. - zgodził się.

Dlaczego wcześniej nie wpadł, by przeczytać jakąś książkę z polecenia Lily, by potem móc z nią o niej podyskutować? Ah, jaki był ślepy tyle lat. Brał się za wszystko ze złej strony.

- Może odłożymy zwrócone książki na miejsca?

Przyjęła jego pomoc z wielką chęcią. Jakoś lżej zrobiło jej się na sercu, kiedy go zobaczyła. Zazwyczaj bywało na opak. Często aż ją ściskało albo panikowała lub od razu wpadała w czystą złość, kiedy na niego wpadała. Ale teraz... Jego widok i obecność była całkiem miła. Zanurzyli się w labirynt niekończących się półek z niezliczoną ilością pozycji przeróżnych autorów.

- Czy w tej książce będzie magia?

- Nie, to mugolska powieść.

- Naprawdę? - zdziwił się. - Czy takie książki nie są...nudniejsze? - zaryzykował.

Rudowłosa uśmiechnęła się pod nosem i podkręciła głową.

- Wręcz przeciwnie. Cóż, przynajmniej dla mnie. Wychowałam się w świecie bez magii, teraz kiedy codziennie mam z nią doczynienia uwielbiam zanurzać się w ten pozornie zwyczajny świat. - wyjaśniła. - Sam zobaczysz, może w ,,The Great Gatsby" nie ma czarodziejów, ale mimo tego historia jest całkowicie czarująca.

Lubił jej słuchać, szczególnie gdy mówiła o czymś z pasją. Przyjął książkę, pomógł odnieść inne, a potem Lily musiała obsługiwać całą kolejkę uczniów. Kiedy jeszcze na niego spojrzała, stał już w drzwiach. Pomachał jej entuzjastycznie, a ona uśmiechnęła się szeroko.

Hogwart w erze Huncwotów [JILY]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt