XI

388 21 6
                                    

                 Dorcas tak długo męczyła Mary, że tak w końcu dla świętego spokoju postanowiła się zgodzić na zaproszenie Remusa na wspólne odrabianie lekcji. Niby nic, lecz gdy podeszła do chłopaka wyglądającego na śpiącego mimo, iż było południe, to cała się trzęsła.

- H..hej. – bardziej westchnęła niż powiedziała.

- Cześć, Mary. – odpowiedział spoglądając na nią miło swymi zmęczonymi oczami.

- Bo...tak się zastanawiałam właśnie się...że się... - czuła, że brzmi jak idiotka.

Czy ja w ogóle potrafię składać zdania?!

- Zadanie! – krzyknęła.

- Hm? – zmarszczył brwi. – Chodź, usiądź. – zaproponował uprzejmie. – Dobrze się czujesz?

- Tak, tak...tylko to zadanie z...eee...eliksirów...

- Nie chodzisz na eliksiry.

Cholera.

- Nie! Znaczy tak! Tak, nie chodzę. Pomyliłam. Chodziło o... opiekę nad magicznymi stworzeniami! Tak! O to!

- Oh, czyszczenie i karmienie ognistego kraba?

- Tak! Dokładnie! – przygładziła idealnie uczesane włosy. – Pomyślałam, ż moglibyśmy poćwiczyć razem...znaczy nie razem...znaczy tak. Jeśli oczywiście chcesz? Dziś wieczorem?

- Dziś?

- No tak, jutro mamy sprawdzian z tego, racja?

- Oh. Nie, przykro mi, Mary, ale nie dam dziś rady. – spochmurniał.

Przekleństwo. Też chciałbym to poćwiczyć...ale... jestem obrzydliwym wilkołakiem.

Macdonald rozwarła delikatnie usta, cała była czerwona.

- W porządku. Jasne. Spoko. Okej. To...pa! – spanikowana uciekła. Czuła jak pieką ją oczy.

Nich no cię dorwę, Meadowes!

- I jak?

- JAK? JAK?

- Mary, wiemy, że zawsze wyolbrzymiasz, po prostu powiedz. – roześmiała się przyjaciółka.

Lily nie wiedziała o czym rozmawiały.

- ODMÓWIŁ! ZBŁAŹNIŁAM SIĘ PRZEZ CIEBIE! ZABIJĘ CIĘ! – blondynka rzadko używała przemocy, była schludną, zawsze idealnie wyglądającą dziewczyną. Wtedy jednak była wściekła, dlatego rzuciła się na Dorcas.

- Hej! – Evans wstąpiła do akcji. – Stop! – odciągnęła jedną od drugiej.

Następnie kazała sobie wyjaśnić zaszłą sytuację.

Dziś jest pełnia.

Tylko jak miała wytłumaczyć przyjaciółce, że Remus nie mógł się umówić nie ze względu odrazy do niej, lecz swojej przepadłości? Wszystko byłoby prostsze, gdyby dziewczyny wiedziały. Jednak Lily nie miała prawa przekonywać go, aby podzielił się swoim wstydliwym sekretem. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo boli go bycie Wilkołakiem, a przyznanie się Mary kosztowałoby go mnóstwo nerwów. Miał tak mało wiary w siebie!

- Nie płacz... - szepnęła. – Naprawię to, obiecuję.

- Nie! Ani się waż! – z furią się podniosła.

- Zaufaj mi. – rzuciła i opuściła dormitorium.

Musiała poważnie przemyśleć swój plan. Jak umówić tę dwójkę, by mieli okazję wyznać sobie uczucia? Jak nakłonić Lupina, by nie przejmował się odrzuceniem ze strony blondynki, gdy powie jej kim jest?

Hogwart w erze Huncwotów [JILY]Where stories live. Discover now