- Przepraszam, pójdę do Rick'a - powiedziała tylko niespokojnie zostawiając go samego kiedy młodszego chłopca dopadł kolejny atak kaszlu.

Pół godziny później Jo siedziała już z dziesięciolatkiem przy śniadaniu kiedy ze swojego pokoju wyszedł Luke już gotowy do egzaminu podsumowującego jego naukę w liceum. O ile można było mówić o jakiejkolwiek nauce. Hemmings zaczął zaglądać do książek mniej więcej dwa miesiące przed egzaminem i nikt w takim tępie nie mógłby nadrobić materiału z trzech lat.

Blondynka podniosła na niego wzrok i zaniemówiła, a po chwili zrobił to również Rick.

- Co zrobiłeś z Lukey'em? - zażartował chłopiec.

Zaśmiał się krótko, ale przestał chwilę później gdy znów zaczął odczuwać silny ból w klatce piersiowej. Miny jego brata i Jo od razu zrzędły, ale nie mogli już nic z tym zrobić. Oboje spojrzeli na niego z niepokojem, ale blondyn odezwał się szybko nie chcąc wprowadzać tej nieprzyjemnej atmosfery.

- Nie chcesz obejrzeć jakiejś bajki czy czegoś, młody? - zapytał z uśmiechem.

- Minionki - odpowiedział z pewnością.

- To głupia bajka - powiedział Luke dopinając guzik od rękawa swojej marynarki.

- Nieprawda - oburzył się Rick - mam rację, Jo? - chłopiec szukał potwierdzenia u starszej dziewczyny.

- Hm... Nie wiem - odpowiedziała dziewczyna wyrwana z zamyślenia i przypatrywania się Luke'owi. - Nigdy nie widziałam tej bajki - dodała, a blondyn spojrzał na nią z tym cwaniackim uśmiechem, którego tak dawno już nie widziała.

Tęskniła na nim i za tym jak bardzo go nienawidziła, bo był on tą jego częścią, której nie mogła znieść, ale nie mogła też bez niej żyć.

- Więc obejrzysz ze mną - zarządził dziesięciolatek.

- Dobrze, za chwilę - zgodziła się blondynka, a chłopiec popędził przed telewizor.

Obserwowanie bladego, obolałego, łysego po chemiach chłopca cieszącego się nadchodzącą bajką rozrywało serce Luke'a na kawałki i Jo doskonale o tym wiedziała.

- To chyba nie tak - zauważyła, że blondyn nie mógł sobie poradzić z krawatem.

- Mniejsza z tym. Nie zakładam go - powiedział nerwowo ściągając go przez głowę.

- Jak wolisz - wzruszyła ramionami i zabrała się za mycia talerzy po sobie i Rick'u. - Złożyłam podanie o wcześniejsze przystąpienie do egzaminów - powiedziała w końcu po chwili milczenia nie patrząc na chłopaka, który zakrztusił się popijanym sokiem przez usłyszaną wiadomość.

- Dlaczego? - zdziwił się.

- Nie chcę spędzić tam kolejnego roku - powiedziała smutno. - Kayla już wyjdzie ze szkoły, nie będę miała nikogo, a wiem, że mogę się dobrze przygotować i je zdać. Pani Marrin pomaga mi się uczyć i chcę chociaż spróbować - wytłumaczyła. - Po prostu nie wytrzymam tam dłużej - dodała.

- Okej, rozumiem - odpowiedział Luke, co mocno zdziwiło dziewczynę, więc odwróciła się wreszcie w jego stronę. - Kiedy masz egzaminy? - zapytał.

- Na koniec czerwca - odpowiedziała uświadamiając sobie, że zostały jej już tylko dwa miesiące.

- To się nawet dobrze składa - powiedział z uśmiechem.

- Dlaczego? - Jo nie rozumiała.

- To tajemnica - powiedział cicho podchodząc do niej bliżej. - A teraz obejrzyj grzecznie bajkę z moim bratem. Tym razem, to ty jesteś na moim terytorium - uśmiechnął się przebiegle i odsunął się od niej.

- Wiesz, że sobie poradzisz? Wierzę w to - powiedziała z przekonaniem Jo chwilę później.

- Wiem - uśmiechnął się nerwowo.

Skierował się już w stronę korytarza, ale blondynka go powstrzymała.

- Gdzie idziesz? Jeszcze jest trochę czasu. Nie zjesz czegoś? - spojrzała ze zdziwieniem na zegarek.

- Nie mam ochoty. Muszę coś jeszcze załatwić.

*

W domu rozległo się głośne walenie do drzwi, które wyrwało twardo śpiącego Edward'a Evans'a ze snu.

- Kto się tak kurwa dobija? - wymamrotał podnosząc się z kanapy i stając przypadkiem na jednej z potłuczonych butelej po piwie.

Przez ból i zawroty głowy ciężko było mu trafić do drzwi, ale w końcu udało mu się otworzyć. Poczuł jak leci do tyłu, a jego plecy uderzają z całej siły o ścianę. Nie wiedział co się wokół niego działo. Pięść blond chłopaka wylądowała na jego twarzy, a z nosa polała się krew.

- Nigdy więcej jej kurwa nie dotkniesz, jasne?! - Luke warknął ze złością uderzając go po raz kolejny. - Rozumiesz chuju?!

- Co jest kurwa? - nie rozumiał mężczyzna.

- Gówno. Już nigdy więcej nie zobaczysz Jo. Dopilnuję tego. Nie staraj się jej szukać, bo cię zapierdolę. Przysięgam - wysyczał przez zęby niebieskooki blondyn i pchnął starszego mężczyzną na ścianę tak, że ten osunął się po niej w dół.

Luke odetchnął głęboko ze swojego rodzaju ulgą i splunął bezczelnie na mężczyznę, do którego nie miał ani trochę szacunku. Sprawdził tylko, czy nie ubrudził koszuli jego krwią i odszedł z miejsca zbrodni trzaskając z całej siły drzwiami.

Czuł, że musiał to zrobić. Inaczej nie czułby się w porządku. Jo na to nie zasłużyła. Powinna mieć jak najlepsze życie i Luke zdecydował się o to zadbać. Przynajmniej od teraz, w życiu dziewczyny nie miało się już zdarzyć nic, co tak bardzo by ją skrzywdziło.

_______
Dzień dobry! X
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba i dacie mi o tym znać w komentarzach.
Życzę Wam przyjemnie spędzonej majówki. Kocham Was xx

Escape (L.H.)Where stories live. Discover now