Rozdział 34

609 18 2
                                    

Abi

Nie chciałam sprawiać pozorów, wiedziałam jak to będzie wyglądało, ale zupełnie mnie to nie interesowało, byłam zmęczona ciągłym graniem. Moje życie powoli stawało się jednym wielkim kłamstwem, podjęłam więc trudną decyzję i na bal maturalny miałam pójść bez osoby towarzyszącej. Byłam z siebie bardzo dumna, właśnie zrobiłam pierwszy krok w kierunku zmiany swojego podejścia i zaprzestania obsesyjnego zastanawiania się nad tym co myślą o mnie inni.

Stałam w pokoju przyglądając się sobie w lustrze. Wyglądałam zniewalająco i nie chciałam temu zaprzeczać. Wybrałam klasyczną czerwoną tiulową sukienkę bez ramiączek. Stres sprawił, że zgubiłam ostatnio jakieś dwa kilo, na szczęście mama w ostatnim momencie dopasowała sukienkę w miejscach w których odstawała. Wynajęła też specjalistkę od makijażu i stylizacji włosów, więc wyglądałam zupełnie inaczej niż na co dzień, ale nie w zły sposób. Czułam, że jestem gotowa na najlepszą zabawę w moim życiu.

Poprosiłam rodziców, żeby nie przejmowali się wynajmowaniem limuzyny. Amber zabierała Jasona, Avery oczywiście szła na bal z Danny'm, mieli jechać razem i nawet pytali czy nie chcę się zabrać z nimi, nie chciałam. Avery uważała, że popełniam błąd odrzucając wszystkie zaproszenia, ja żałowałam jedynie tego, że odrzuciłam jedną propozycję. Jeszcze w zimie Ben luźno zapytał czy mam już chłopaka przykrywkę na bal, potraktowałam to jako żart i wyśmiałam. Mógł mieć w końcu prawdziwą dziewczynę. Niedawno dowiedziałam się, że zaprosił Ericę.

Żałowałam, że to wszystko skończyło się w ten sposób, żałowałam, że od jakiegoś czasu nie mogłam z nim porozmawiać, brakowało mi go bardziej niż się tego spodziewałam, tęskniłam za jego towarzystwem, za jego śmiechem, za wszystkim co związane z jego osobą. Ale nie mogłam sobie na to pozwolić, odsunęłam od siebie te myśli tak daleko jak tylko byłam w stanie.

Uśmiechnęłam się do mamy która czekała na mnie na dole schodów. Mamrotała coś o tym jak pięknie wyglądam i jak to jej jedyne dziecko właśnie wkracza w dorosłość. Szybko się z nią pożegnałam, bo nie chciałam się rozkleić.

Sprawę dojazdu na bal ustaliłam z tatą już jakiś czas temu, zapewnił że odwiezienie mnie nie będzie problemem. Po drodze zrobił mi kazanie, prawdopodobnie dokładnie odwrotne od tego które usłyszała większość moich rówieśników. Powiedział, że mam jak najlepiej wykorzystać tę noc, oczywiście dopóki będę postępować odpowiedzialnie i za dziewięć miesięcy nie będziemy musieli robić testu na ojcostwo połowie chłopaków. Zapewniłam go, że nie ma się czym przejmować. Byłam szczera. Zamierzałam dobrze się bawić, ale bez ekscesów. Na pożegnanie dostałam od niego paczkę prezerwatyw.

Stanęłam przed wejściem kołysząc się na boki. Umówiłyśmy się z dziewczynami, że chcemy zrobić wielkie wejście razem.

Przez piętnaście minut które spędziłam stojąc pod drzwiami przyjaźnie się z każdym witałam, ignorując jednocześnie fakt, że niektórzy patrzyli na mnie z politowaniem, byłam na to przygotowana, zbywałam ich pełnym uśmiechem. Miałam zamiar udowodnić, że nawet przychodząc bez partnera można dobrze się bawić. Jednocześnie wysłałam jednak smsa do Amber, ich spóźnianie się nie było normalne. Odpisała po dwóch minutach, że są już w drodze, ale musieli czekać na Avery której zebranie się zajęło dłużej niż powinno. Ten fakt wcale mnie nie zdziwił.

Kiedy wreszcie kolejna limuzyna zajechała przed budynek byłam pełna nadziei. Ze środka jako pierwsza wypadła Amber, objęła mnie zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować.

- Abi przepraszam cię za to, że musiałaś stać tu jak słup przez tyle czasu. - Powiedziała odsuwając się ode mnie na tyle, żeby móc mi się przyjrzeć. - Ale ty bosko wyglądasz, zobaczysz faceci będą kłaść ci się do stóp, nawet nie zauważysz, że przyszłaś tu sama.

She'll be the one (zakończone)Where stories live. Discover now