Rozdział 26

654 14 1
                                    

Abi

Niedzielne popołudnia w naszym domu od zawsze były zarezerwowane dla rodziny, spędzaliśmy czas w trójkę, a jeśli mama miała akurat dyżur siedziałam jedynie z tatą, wtedy zazwyczaj oglądaliśmy jakieś totalnie głupie komedie, których fabuła była tak niedorzeczna, że aż śmieszna.

Do świąt Bożego Narodzenia został tydzień, więc mama wykorzystywała niedzielne popołudnie na robienie listy zakupów. Od Święta Dziękczynienia współpracowałam z Josephem nad tajnym projektem jasełek z efektami specjalnymi według jego scenariusza. Chciał je wystawić w święta w swoim domu, a ja miałam mu pomóc wszystko zorganizować, potrzebował bardzo dziwnych rzeczy które kupowałam i przywoziłam do ich domu. Praktycznie za każdym razem ich mama przyłapywała mnie na przemycaniu pakunków. Zapewniłam ją, że mam wszystko pod kontrolą i nic co planuje Joseph nie jest niebezpieczna dla niego, ani dla otoczenia, chociaż wcale nie byłam tego taka pewna, nie wtajemniczał mnie w szczegóły. Podczas którejś z tych rozmów Natalie zaprosiła mnie na świąteczną kolację, twierdząc, że skoro pomagam Josephowi musi mi się jakoś odwdzięczyć. Niestety moja wymówka dotycząca spędzania świąt z rodzicami poskutkowała rozszerzeniem zaproszenia na nich. Nawet nie rozważałam przyjęcia tej propozycji, przynajmniej nie do tej pory.

- Mamo - powiedziałam marudnie, rzucając na kanapę telefon. Spojrzała na mnie znad listy którą właśnie spisywała. - Jakie mamy plany na święta?

- Jeszcze nie wiem, Barbara mówiła, że nie będą organizować świątecznej kolacji bo jadą z Danny'm poznać rodziców jego dziewczyny, więc wychodzi na to, że my będziemy musieli zorganizować coś u siebie. - Odłożyła na bok listę. - A dlaczego pytasz?

- Bo dostałam zaproszenie, dla nas wszystkich.

Tata prawie wypluł herbatę którą właśnie pił. Doskonale wiedziałam jaka będzie jego reakcja, dlatego właśnie tak długo zwlekałam z powiedzeniem im o tym zaproszeniu.

- Od kogo? - zapytał lekko kaszląc.

- Pamiętacie chłopaka który odebrał mnie z kolacji w Święto Dziękczynienia?

- Tego z którym odjechałaś nie żegnając się z nikim, jakby wychowały cię małpy.

- Powiedz że będziemy - oświadczył tata. Mama spojrzała na niego tak, jakby właśnie przeciwstawił się jej woli.

- Nie tak szybko - zaprotestowała. - Nie możemy tak po prostu zwalić się na głowę praktycznie obcym ludziom szczególnie w święta.

- Właśnie chodzi o to, że możemy, tak właśnie działają zaproszenia -zauważył tata.

- Ja zaprosiłam kiedyś twojego kuzyna Mika, który używa przekleństw jako przecinków i zrobiłam to tylko dlatego, że to należało zrobić, chociaż wcale nie chciałam, żeby z niego korzystał.

- I nie skorzystał.

- Nie o to chodzi, mówię o tym, że nie zawsze zaproszenie oznacza, że ktoś faktycznie chce się z tobą spotkać.

- Ale ich zaproszenie jest szczere -zapewniłam.

- Skąd niby możesz to wiedzieć? To wcale nie takie proste rozpoznać kiedy zaproszenie jest nieszczere.

- Mamo - znowu jęknęłam marudnie. - Proszę cię nie utrudniaj.

- Wcale nie utrudniam, po prostu dla was dwojga wszystko jest czarno-białe.

Przewróciłam oczami.

- Dobra zapomnij, że cokolwiek mówiłam.

- Ja nie zapomnę i chcę tam iść - powiedział tata.

She'll be the one (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz