Epilog

159 18 3
                                    

Miłego czytania!


Wsiadałam na pokład samolotu czując jak po moich policzkach spływają łzy. Stewardessa posłała mi pokrzepiający uśmiech, który ani trochę mi nie pomógł. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej mnie zabolał. 

Usiadłam na swoim miejscu i przegryzłam wargę, żeby nie wydać z siebie dźwięku rozpaczy. Kobieta, która siedziała obok spojrzała na mnie i uśmiechnęła się miło.

- Zostawiasz kogoś - powiedziała. Nie zapytała. Ona to wiedziała.

- Skąd Pani może wiedzieć? - zapytałam próbując unormować oddech.

- Bo również tak wyglądałam dokładnie czterdzieści lat temu, gdy opuszczałam mojego ukochanego i przyjaciół, bo przecież studia i wykształcenie na najlepszym uniwersytecie były ważniejsze niż własne szczęście - westchnęła z nostalgią. 

- Oni nawet nie wiedzą - uświadomiłam to sobie i zaczęłam panikować.

Po wiadomości od matki byłam w takim szoku, że nawet się nie ruszyłam, gdy obcy ludzie zaczęli zabierać kartony z moimi rzeczami. Nie poruszyłam się, ani nie zapierałam się, gdy matka zaprowadziła mnie do samochodu i przyjechałyśmy na lotnisko. Nie zrobiłam nic.

 Wyjęłam telefon i spojrzałam na tapetę. Byliśmy tam wszyscy razem. Ja stałam oparta o tors Giovanniego, a on oplatał mnie ramieniem. Byłam szczęśliwa.

- Co ja mam napisać? - zapytałam sama siebie, jednak w podświadomości potrzebowałam rady tej starszej Pani.

- Ja napisałam do mojego wtedy chłopaka, że go kocham i przepraszam.

- Ale... - zawahałam się.

- Nie wiesz czy go kochasz? - zapytała jakby czytała w myślach. Pokiwałam głową. - Myślę, że go kochasz.

- Skąd może to Pani widzieć? - prychnęłam.

- Widzę, więcej niż myślisz kochanie - uśmiechnęła się, a później założyła słuchawki. Okej w ten sposób.

Mimo wszystko zrobiłam to co podpowiadał mi umysł.

Do: Martina

Nie wiedziałam, że tak się stanie. Wyjeżdżam. Kocham cię i przepraszam, że tak wyszło i się nie pożegnałam. Napisze, gdy wyląduję. Pozdrów wszystkich.

Do: Gioavnni

Przepraszam, nie chciałam żeby tak wyszło. Kocham cię.

A następnie z bólem serca zablokowałam jego numer i usunęłam go. Telefon wyłączyłam i schowałam go do kieszeni wpatrując się w okno.

Bo właśnie w tamtym momencie jakiś rozdział mojego życia się zakończył.

Zakończyłam go będąc zakochana w Giovannim Jordanie.

***

- Co ty robisz? - dziewczynka usłyszała głos, dlatego szybko zamknęła skórzany notatnik i odwróciła się i spojrzała na brata.

- Nie starasz - jęknęła łapiąc się za serce.

- Co tam masz? - zapytał zainteresowany chłopak podchodząc do swojej siostry. Uklęknął tuż obok niej i spojrzał na stary notatnik. - Co to? - zapytał szczerze zaciekawiony.

- Książka? - bardziej zapytała niż odpowiedziała na pytanie swojego brata. - Sama nie wiem. Może pamiętnik - wzruszyła ramionami.

- Mamy? - zdziwił się Nathaniel unosząc brwi w geście zdziwienia i zaczął przeglądać już zżółkniałe kartki skórzanego notatnika, który był napisany schludnym pismem, które należało do ich mamy.

- No na to wygląda - powiedziała Antonina.

- W takim razie.. kto to Giovanni Jordan?
 

Koniec

Cóż więc tak... Historia Rose i Giovanniego nie przebiegła po mojej myśli, jeśli miałabym być szczera. Chciałam jak najszybciej ją skończyć i skupić się "Serva me", które za 9 dni (01.07) ujrzy światło dzienne i będziecie mogli przeczytać prolog i 1 rozdział. Trylogia jest moim priorytetem, a " Reach for the stars" miało być miłą odskocznią. I było. Pokochałam Rose i Gio, jednak historia zmieniła bieg, gdy jednak nie wyrobiłam się tak jak miałam to w planie pomiędzy przerwą między pierwszą, a drugą częścią trylogii. Obiecuję, że pewnego dnia poprawię tą książke i będzie przebiegała tak jak od początku zamierzałam.

Jednak to nie koniec historii bohaterów, bo przecież nie mogłabym was zostawić z taką nie wiadomą. Będzie druga część. Kiedy... sama nie wiem.

Dziękuję, że byliście razem ze mną! Kocham was.


Reach for the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz