Rozdział 4

177 21 2
                                    

Miłego czytania!

- Zawalczysz - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na debila. Zaczęłam się śmiać. Serio? Ten idiota myśli, że będę robić to co on powie? Jego nie doczekanie.

- W twoich snach - wydukałam, gdy w końcu przestałam się śmiać, a moja twarz znów stała się obojętna.

- W moich snach robisz inne rzeczy - powiedział i wstał ze swojego miejsca. Zrobił dwa kroki w moim kierunku, jednak ja się nie ruszyłam.

- Oklepany tekst - zwróciłam mu uwagę. Ten tekst pojawiał się chyba w każdej książce jaką czytałam na Wattpadzie, gdy miałam dwanaście lat i za szybko dostałam dostęp do internetu.

Giovanni ponownie zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja zrobiłam kilka kroków do tyłu.

- Boisz się? - zapytał unosząc kącik ust do góry.

Pokręciłam głową. Chciałam odwrócić się do drzwi i po prostu stąd wyjść, jednak chłopak miał inny zamiar. Szybkim krokiem podszedł do mnie i przyszpilił mnie do ściany. Całe szczęście, że ściana ta była pokryta piankami, bo zapewne poczułabym ból pleców jaki mi zaoferował.

- Jesteś popierdolony - warknęłam patrząc mu w oczy. - Durny frajer, który wrócił i myśli, że ma jakąkolwiek władzę. Prawda jest taka Giovanni, że straciłeś ją razem z twoim wyjazdem. Od tego momentu ciemna strona żyła swoim życiem i jeśli myślisz, że dasz radę znów wprowadzić zasady jakie były przedtem to muszę cię zmartwić. Nie dasz rady. Każdy jest tu zepsuty - wyszeptałam z jadem patrząc mu w ciemne puste oczy, w których teraz odbijał się kolor niebieski od ledów. - Pierdolony skurwiel, idiota - mówiłam z jadem. Z chęcią uderzyłabym go jednak chłopak w stalowym uścisku trzymał moje nadgarstki.

- Tatuś nie byłby zadowolony z takich słówek. A zapomniałem - uśmiechnął się kpiąco. - Ty go nie masz. Odszedł od ciebie.

Po całym moim ciele rozlała się zimna furia. Nike nie miał prawa wspominać o moim ojcu. Nie miała prawa wspominać o nim matka, a tym bardziej ten sukinsyn. Zaczęłam się szamotać, kopać, jednak jednym ruchem zablokował też moje nogi. Z moich ust wyzwiska w jego stronę leciały jak z karabinu maszynowego. Ten pierdolony cwel wiedział gdzie uderzyć, żeby zabolało. I zabolało. W pewnym momencie poczułam jak z bezsilności w moich oczach pojawiają się łzy, które szybko odtrąciłam. Nie mógł zobaczyć ich.

Jednak w pewnym momencie stało się coś czego nigdy bym nie spodziewała. Nie po nim. Nie po Giovannim.

Jego usta wylądowały na moich ustach. Zaprzestałam jakichkolwiek ruchów, gdy tylko jego zimne lecz miękkie usta dotknęły moich spierzchniętych na których miałam jeszcze nałożony balsam. Nie całowaliśmy się. Nawet nie oddychaliśmy, po prostu dotykaliśmy się ustami. Tak po prostu. Jednak szybko wrócił mi zdrowy rozsądek. Wyrwałam rękę z jego uścisku i odepchnęłam go ze złością.

- Co ty odpierdalasz?! - krzyknęłam. Przez chwilę widziałam, tylko jak w jego oczach pojawiła się jakaś iskierka, która po chwili szybko zniknęła, a na twarzy znów pojawiła się obojętna maska z błąkającym się na ustach kpiącym uśmieszkiem.

- Uciszyłem cię, bo miałem dość twojego pierdolonego głosu - oparł się biodrem o kanapę i założył ręce na piersiach.

- Wszystkie tak uciszasz? - rzuciłam zdenerwowana poprawiając swoją bluzę.

- Tak. Nie myśl, że jesteś wyjątkowa.

- Muszę cię zmartwić, ale czuję się wyśmienicie, że nie zrobiłeś ze mnie wyjątku - uśmiechnęłam się z fałszywym szczęściem.

Reach for the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz