Rozdział 3

170 16 0
                                    

Miłego czytania!

Siedziałam na stołówce w szkolę i nie mogłam się skupić na niczym innym jak na rozmowach i szeptach na temat Giovanniego. Minął tydzień od tamtego zdarzenia pod przedszkolem i na szczęście nie widziałam go do tej pory, ale z tego co usłyszałam chłopak nawet się nie ukrywa. Wczoraj już podobno bił się w nielegalnych walkach w "Star". W weekend podobno był na jasnej stronie i świetnie bawił się w klubie. A śmiechu wartę jest zachowanie tych wszystkich ludzi. Gadają o nim jakby na prawdę był jakimś królem, a nie najgorszą osobą i idiotą z ciemnej strony. Na własnej skórze mogłam się przekonać, że o ludziach, którzy przesiadują na ciemnej stronie zawsze mówi się źle. To dlaczego go tak wszyscy przechwalają?

- Rose! - podniosłam głowę i spojrzałam na zmachanego Liama, który właśnie podbiegł do naszego stolika. - Chłopak.. - ledwie co usłyszałam co powiedział, bo tak głośno oddychał.

- Liam ty weź się za poprawienie kondycji, a nie mi zawracasz dupę - prychnęłam wkładając sobie frytkę do buzi.

Nagle usłyszałam duże zamieszanie i piski dziewczyn. Spojrzałam w stronę wejścia do stołówki, gdzie wbiegła grupka dziewczyn, które piszczały jak piszczałki. Antonio miał takie, które podobnie piszczały, gdy miał może z rok.

- Gio stoi przed szkołą!! - wydarła się jedna, a ja już wiedziałam co sprawiło takie zamieszanie i co Liam chciał mi przekazać.

- Giovanni? A co on tu chce? - zapytał zaciekawiony Louis.

Nikt mu na to nie mógł odpowiedzieć, bo nikt nie miał pojęcia.

- Idziemy? - zapytał zmieszany Tim. Spojrzałam na niego jak na kretyna. Może i znałam Giovanniego, tylko z plotek, ale to wydarzenie przed przedszkolem nie było przypadkowe i może gdyby nie Tony ten zjeb powiedziałby mi czego ode mnie chce.

- Pogrzało cię? - zbeształa go Cycylia. - Jeszcze coś nam zrobi - pokręciła głową.

- Tylko on.. - znów odezwał się Liam. Wszyscy spojrzeliśmy na niego. - Tylko on stoi obok twojego samochodu Rose - powiedział, a we mnie zawrzała krew. To samochód i ostatnia pamiątka po moim ojcu.

- Pierdolony zjeb - warknęłam i wzięłam mój plecak, który przełożyłam przez ramię i ruszyłam w stronę wyjścia. Słyszałam za mną, że wszyscy razem ze mną szli. Jak zwykle. Bo Rose Queen wszystkim uratuję dupę.

Wyszłam na plac i od razu spojrzałam na parking. Rzeczywiście. Jordan stał oparty o maskę Audi mojego taty i palił papierosa. Ja na jego miejscu czułabym się niekomfortowo wiedząc ile osób się na niego gapi.

Ruszyłam przed siebie wpychając się przez ludzi. Kilka dziewczyna coś do mnie warknęło, ale gdy tylko na mnie spojrzały skuliły się i odeszły na kilka kroków. A Giovanni teraz miał na mnie idealny widok i wcale tego nie ukrywał, że patrzył na mnie. A ja szłam spokojnym krokiem prosto w jego stronę. Właściwie to nie w jego. Chciałam go opierdolić, że dotyka Audi mojego ojca. Zjeb mi karoserie jeszcze zepsuję tym swoim zatrutym dupskiem.

- Odpierdol się od tego samochodu - warknęłam głośno, gdy tylko podeszłam na tyle blisko, żeby mnie usłyszał. Kij z tym, że ludzie ze szkoły też będą nas słyszeć, a później znów będą o mnie plotki, że zadaję się z ciemną stroną.

- Chyba nie chcesz, żeby drugie auto zostało rozbite? - zapytał odpalając drugiego papierosa.

- Chyba nie chce, żeby łeb twojego przyjaciela został rozbity? - uśmiechnęłam się kpiąco zakładając ręce na piersi.

- Nie ładnie tak grozić ludziom Rosanno - pokręcił głową.

- Nie ładnie tak nachodzić ludzi Jordan.

Reach for the starsWhere stories live. Discover now